niedziela, 12 maja 2013

Obliczanie zysku z lokaty

Obliczanie zysku z lokaty

Autor: Robert Malanowski

Podczas zakładania lokaty pierwszą rzeczą, na którą większość osób zwraca uwagę jest oprocentowanie lokaty. Oczywiście sprawa wydaje się prosta, w końcu im wyższe oprocentowanie, tym więcej możemy zarobić. W rzeczywistości sytuacja jest bardziej skomplikowana.


Musimy wziąć pod uwagę szereg czynników, które będą decydowały o naszym zysku. W momencie, gdy pozwalamy, aby o wyborze lokaty decydowało tylko głośno reklamowane oprocentowanie, stawiamy się w przegranej pozycji już na samym starcie.

Po pierwsze musimy być świadomi, że bank podaje oprocentowanie lokaty zazwyczaj w stosunku rocznym. Także część osób, szczególnie tych, które nie miały do tej pory do czynienia z lokatami, błędnie przyjmuje dane wartości jako oprocentowanie w stosunku miesięcznym. Tak samo mylimy się, myśląc, że oprocentowanie dotyczy okresu, na jaki zawieramy umowę z bankiem (np. lokata 3-miesięczna). Lokaty bankowe mogą się również charakteryzować oprocentowaniem zmiennym lub progresywnym. Również w tym wypadku warto sprawdzić, jak wyglądają stawki na poszczególne miesiące. Czasem możemy dojść do zaskakujących wniosków.

Dodatkowo samo oprocentowanie lokaty to nie wszystko. Od uzyskanego dochodu musimy odliczyć podatek – tzw. podatek Belki, który wynosi 19%. Pozytywne jest natomiast to, że banki same zajmują się odprowadzaniem takiego podatku. Klient nie będzie więc musiał sam załatwiać wszelkich formalności związanych z opodatkowaniem lokaty.

Ostatnim, jednak bardzo istotnym czynnikiem jest czas naliczania naszych odsetek. Jest to ważne, ponieważ powinniśmy wiedzieć, kiedy naliczane od początkowego kapitału odsetki zaczną na nas pracować. Jest to szczególnie istotne przy lokatach z krótkim terminem zapadalności.

Nawet wyglądające na najlepsze lokaty bankowe mogą okazać się o wiele mnie atrakcyjne, jeżeli sami zaczniemy przeliczać nasze potencjalne zyski. Mimo, że klient musi spełnić minimum formalności i praktycznie wszystkie działania podejmuje za nas bank, znajomość powyższych zagadnień umożliwi nam, podjęcie najbardziej dla nas korzystnej decyzji, podczas wybierania lokaty.

 

 

 


Więcej informacji na temat depozytów terminowych można szukać na portalu Lokaty, gdzie na bieżąco prezentowane są ranking najlepszych ofert.


Artykuły do przedruku

Tego szuka rekruter na rozmowie o pracę

Tego szuka rekruter na rozmowie o pracę

Autor: Izabela Kaźmierczak

Przeszedłeś test uścisku dłoni (nie podałeś zdechłej ryby, innymi słowy). Usiadłeś na krześle. Oddychasz spokojnie i głęboko. Plecy wyprostowane. Rekruter się uśmiecha, ty się rewanżujesz… i w końcu się zaczyna:


     pytania padają szybko, bezpośrednio i stanowczo. Czy jesteś na nie przygotowany? Będziesz, jeśli odkryjesz, czego dokładnie rekruter od ciebie chce. A zasadniczo, rekruter chce wiedzieć: czy będziesz potrafił dobrze wykonywać swoją pracę?

    Rekruter zadaje poszczególne pytania po to, aby pośrednio odkryć odpowiedź na powyższe. Jeśli się do niego odwołasz – poza bezpośrednimi odpowiedziami na stawiane ci pytania – mówisz rekruterowi o tym, o czym chce usłyszeć.

CZY POTRAFISZ WYKONAĆ TĘ PRACĘ?

    Nie ulega wątpliwości: kluczowym elementem do zdobycia nowego zatrudnienia jest możliwość wykonywania pracy, o jaką się starasz. Poprzez swoje odpowiedzi musisz przekonać rekrutera, że masz odpowiednie umiejętności do wykonywania przyszłych obowiązków – i to wykonywania w sposób jak najlepszy.

    Wobec tego usłyszysz mnóstwo pytań mających na celu uzyskanie informacji o twoich możliwościach. O co dokładnie rekruter może pytać:

  • Dlaczego poszukuje pan nowej pracy?
  • Dlaczego zrezygnował pan z poprzedniego stanowiska?
  • Dlaczego zmieniał pan pracę tak często?
  • Jakie są pańskie najmocniejsze strony?
  • Jakie są pańskie najsłabsze strony?
  • Co może pana wyróżniać spośród innych, pańskim zdaniem?
  • Co takiego zrobił pan w poprzedniej firmie w celu oszczędności czasu i pieniędzy?

    Odpowiadając na te pytania, bądź naprawdę ostrożny. Unikaj zrzucania winy na innych ludzi czy niesprzyjające okoliczności. Zamiast tego skup się na swoich możliwościach wykonania pracy, demonstrując swoje umiejętności poprzez dostarczenie konkretnych przykładów.

    To oznacza, iż nie możesz mówić, że szukasz np. sposobów na lepszy zarobek. Nie możesz mówić wyłącznie o swoich potrzebach. Choć pewnie są prawdą, nie dadzą ci zatrudnienia. Rekruter przeprowadza rozmowę kwalifikacyjną, aby wyszukać człowieka, który w największym stopniu zaspokoi jego potrzeby. A to będzie właśnie taki człowiek, który zamiast o swoich – będzie mówił o potrzebach rekrutera, reprezentującego potrzeby firmy. Będzie się do nich odwoływał, udowadniając, że może je zaspokoić.

    O czym więc mówić? Na dobry początek pokaż, że jesteś podekscytowany możliwością pracy i rozwoju zawodowego w tej firmie.

    Możesz na przykład powiedzieć:

„Lubię wyzwania. Chciałbym pracować dla firmy, która da mi szansę
wykorzystania wszystkich moich możliwości, jakie do tej pory
zgromadziłem
do wykorzystania całego potencjału, a nie tylko części.”

    Mówiąc coś takiego, wykazujesz pragnienie rozwoju – chęć do pracy na swoim własnym maksymalnym poziomie. To jeden z elementów, jakich szuka u kandydata rekruter.

    Inny przykład:

„Państwa firma oferuje duży potencjał rozwoju. Takie możliwości dla
pracownika ze strony firmy doskonale do mnie pasują, ponieważ wiem, że
im więcej od siebie daję, tym więcej mogę oczekiwać w zamian

w zakresie rozwoju, awansów i innych elementów kariery.”


CZĘSTO ZMIENIAŁEŚ PRACĘ?
WYJAŚNIJ, DLACZEGO

    Jeśli częstotliwość zmiany pracy plasuje się na poziomie jedno stanowisko w ciągu jednego roku i mniej, koniecznie wyjaśnij, co jest tego przyczyną. Na pierwszy ogień potencjalny pracodawca zakłada, że dotychczasowi pracodawcy nie byli z ciebie zadowoleni. Innymi słowy, że nie przynosiłeś firmie profitów. Mówiąc jeszcze inaczej, że inwestycja w ciebie okazała się klapą.

    Najczęściej powody są zgoła inne. Musisz uspokoić w tej kwestii potencjalnego pracodawcę (lub jego rekrutera), który przeprowadza z tobą rozmowę kwalifikacyjną, podając dokładne powody, dlaczego często zmieniałeś pracę.

    Co ważne, powody muszą być zgodne z prawdą. Pamiętaj, że gdy człowiek kłamie, mimowolnie pojawiają się oznaki kłamstwa – przyspieszone bicie serca, nerwowe odruchy rękoma i nogami, wyraźne połykanie śliny przed rozpoczęciem mówienia, rozproszony wzrok i mnóstwo innych. Najgorsze: dobry rekruter zwraca na to uwagę.

    Zatem, przykładowe wyjaśnienie:

„Krótko mówiąc, wielu moich poprzednich pracodawców kusiło mnie
przyjęciem oferty pracy takimi obietnicami jak podwyżka po pół roku,
doskonałe środowisko, narzędzia, oprogramowanie, miła atmosfera w firmie
i temu podobne. Zwykle obietnice nie były dotrzymywane. Nie chcę pracować
dla kogoś, kto mnie oszukuje i nie daje żadnych możliwości rozwoju.
To marnowanie zarówno mojego potencjału, jak i potencjału
firmy do np. zwiększania zysków.”

    Chcąc wiedzieć, czy będziesz potrafił wykonywać pracę, na jaką aplikujesz, rekruter będzie pytał o twoje słabe strony. Co wtedy?

    Nie możesz mówić, że nie masz słabych stron. To oczywista nieprawda, gdyż każdy jakieś ma. Wymień je, inaczej się poważnie skompromitujesz i decyzja o dyskwalifikacji twojej kandydatury zapadnie cicho w świadomości rekrutera

    Zatem powiedz o tych słabościach, które aktualnie przychodzą ci do głowy. ALE… obróć je prędko na swoją korzyść. Stwórz równowagę: skoro jest minus, niech będzie plus. Jeśli zrównoważysz dwa bieguny, to negatywne wrażenie pozostawione przez omówienie twoich słabych stron się neutralizuje… i zaczyna działać na twoją korzyść.

    Co mam przez to na myśli: w każde słabej stronie znajdź mocną stronę i przedstaw ją.

    Podam przykład. Zamiast mówić w ten sposób:

„Nie radzę sobie ze stresem, który idzie w parze z ostatecznymi
terminami ukończenia projektów. Robię wtedy wszystko, aby dotrzymać
terminu, ale cierpi na tym moje zdrowie.”

    …powiedz tak:

„Mam lekką obsesję na punkcie ostatecznych terminów kończenia projektów.
Pojawia się wtedy lekki stres, ale mobilizuje mnie on do tego, aby
planować wszystko na ostatni guzik. Dzięki temu zawsze wykonuję
pracę w czasie
solidnie i skutecznie.”

    W tej chwili jest idealny moment na to, aby powołać się na jakiś konkretny przykład z poprzedniej pracy, który jeszcze bardziej „konwertuje” słabą stronę (stres i zdenerwowanie z powodu deadline’ów) na mocną stronę z zakresu umiejętności lub cechy charakteru.

    Aby się dowiedzieć, czy będziesz potrafił wykonywać swoją pracę, rekruter zapyta cię o twoje największe porażki z przeszłości. Tutaj również musisz podejść strategicznie.

    Jeśli powiesz po prostu, że w jednej z firm popełniłeś błąd, który kosztował ją 5,000 złotych… zgadnij co? Możesz pożegnać się z zatrudnieniem.

    Na tego typu pytania należy odpowiadać tak:

„W jednej z firm źle obliczyłem czas, jaki ekipa będzie potrzebowała
do wykonania zlecenia. Informacja była potrzebna do przygotowania umowy
z klientem firmy. Było to na samym początku mojej kariery w tej korporacji
i nie byłem wystarczająco przygotowany do wykonywania tego typu
technicznych szacunków. Powiadomiłem o tym mojego przełożonego, że
to dla mnie zbyt wcześnie na tego typu odpowiedzialne zadania

nie miałem bowiem wystarczającej orientacji w przeróżnych
etapach realizacji zlecenia.

Zadanie wykonałem na podstawie niekończących się pytań do
poszczególnych osób odpowiedzialnych za realizację
w końcu
byłem nowy i musiałem się na czymś oprzeć. Pomimo iż powiadomiłem
przełożonego, że nie jestem przekonany co do dokładności wyliczeń,
ten je zatwierdził i podpisał umowę z klientem. Realizacja zlecenia
przesunęła się jednak w czasie o kilka dni i firma straciła połowę
zysków ze zlecenia. Jednak cieszę się z tego zdarzenia

utwierdziłem się bowiem w przekonaniu, żeby z góry uprzedzać
mojego przełożonego, jeśli jakieś zadanie wykracza
poza moje możliwości.”


     Miłego,   Izabela Kaźmierczak
WIĘCEJ INSPIRACJI: Wygraj rozmowę kwalifikacyjną Strategią Zwycięskiego Kandydata


Artykuły do przedruku

piątek, 3 maja 2013

Jak zmusić alkoholika do lecznia?

Jak zmusić alkoholika do lecznia?

Dowiesz się na czym polega leczenie alkoholizmu, czy jest możliwe przymusowe leczenie alkoholika. Na czym polega i jak przeprowadzić procedurę sądowego zobowiązania do lecznia i jaka może być jej skuteczność


Osoby żyjące blisko z kims, kto pije w sposób problemowy,doświadczają ogromnego cierpienia i bezsilności. Z jednej strony problemy osoby pijącej dotykają ich w sposób bezpośredni - tzn. jeśli pijąca osoba np. przepije wypłatę to będzie to nie tylko jej problem ale też rodziny, która będzie musiała przeżyć bez tych pieniędzy.
Z drugiej strony problemy osoby pijącej są obciążające dla członków rodziny dlatego, że czują się z tą osobą emocjonalnie związani i martwią się tym, że ktoś bliski i kochany, sam siebie niszczy.

Rodzina często dochodzi do momnetu, w kótrym staje się jasne, że potrzebna jest jakaś pomoc z zewnątrz, że sami nie potrafią sobie poradzić z problemem picia bliskiej osoby, a sama osoba zdaje sie kompletnie nie wiedzieć problemu.

Powstaje wtedy pytanie, jak sprawić aby alkoholik podjął leczenie, skoro zaprzecza temu, że ma jakikolwiek problem i o leczeniu słyszeć nie chce.
Dobrym rozwiązaniem może wydawać się w takiej sytuacji leczenie przymusowe.
Osoby niezorientowane, w tym jakimi prawami rządzi sie uzależnienie, wyobrażają sobie często, że istnieje możliwość zamknięcia alkoholika, gdzieś, gdzie będzie odizolowany od zgubnych wpływów środowiska.
Jakieś miejsce zamknięte, z którego ich bliski wyjdzie zdrowy i odmieniony.
Dodatkowo, bliscy mają często mają w sobie bardzo dużo złości i żalu do "swojego alkoholika" za to, że niszczy siebie i wszystkich dookoła więc trochę to przymusowe leczenie wyobrażają sobie jako karę, za krzywdy jakich doznają.

Są to jednak dwie niezależne od siebie kwestie - izolacja i "odwyk". Izolacja to kara, odwyk natomiast (inaczej: terapia uzależnienia) to leczenie, pomoc.

Nie da się pomóc alkoholikowi wbrew jego woli, ponieważ uzależnienia nie leczy się lekami, tylko psychoterapią. O ile można człowieka przywieźć siłą w jakieś miejsce, o ile można go zamknąć w tym miejscu, to niemożliwe jest, żeby go zmusić do zmiany swojego życia, myślenia, swojej emocjonalności, nawyków, zainteresowań, środowiska, znajomych, gdy on tego nie chce.

Cały "problem z alkoholikiem" leży w tym, ze nieraz bardzo dużo czasu upływa, zanim on sam zechce się leczyć. W tym czasie nieraz bardzo krzywdzi inne osoby, będące blisko niego. Alkoholik nie chce się leczyć, bo nie czuje, że ma problem, bądź czuje to bardzo słabo, lub czuje to tylko w niektórych momentach.

Sam fakt upijania się sprawia, ze mąci się ocena tego, co jest problemem. Człowiek ten może nabierać przekonania, ze picie jest skutkiem problemu, jaki stwarza rodzina, a nie odwrotnie. W jego mniemaniu może być tak, że to rodzina swoim narzekaniem i czepianiem się sprawia, ze on pije. Dlatego argumenty rodziny, jej namowy do leczenia często spełzają na niczym.

W takich sytuacjach bywa pomocne orzeczenie sądu o konieczności leczenia, tzw. zobowiązanie do leczenia. Polega to na tym, ze rodzina lub inne osoby, dla których picie danego człowieka staje się źródłem kłopotów, zgłaszają się do Gminnej Komisji ds. Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (czy - w większych miastach - Dzielnicowego Zespołu ds. Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych). Tam rodzina składa wniosek o zobowiązanie alkoholika do leczenia. We wniosku tym należy zamieścić opis sytuacji problemowych wynikających z picia. Warto dołączyć kopie dokumentów potwierdzających opisywaną sytuację, takich jak np. rachunki z izb wytrzeźwień lub dokumenty potwierdzające interwencje policji. Zespól po przeanalizowaniu sytuacji i po rozmowie z zainteresowanym (jeśli się zgłosi, jeśli nie, to tym gorzej dla niego) kieruje sprawę do sądu, a ten - wydaje zobowiązanie.

Ocena sądu (biegłych) "jest pan chory i musi pan się leczyć" bywa dla uzależnionego bardzo mocnym sygnałem, że tu już nie chodzi o samo "czepianie się" rodziny, lecz, że rzeczywiście sprawy zaszły za daleko. Taka osoba zobowiązana przez sąd do leczenia musi się stawić w określonej placówce odwykowej. Jeśli tego nie zrobi - doprowadzi ją policja.

To jest szansa dla takiej osoby na zrobienie czegoś ze swoim życiem. Czy z tej szansy skorzysta - nie wiadomo. Tak jak powiedziałam wcześniej, nie można człowieka zmusić do zmiany swojego życia, a tylko do przyjścia na terapię.

Statystycznie efektywność takiego leczenia, które rozpoczyna się sadowym zobowiązaniem do leczenia, jest taka sama, jak skuteczność leczenia tzw. "pacjentów dobrowolnych".

Zamknięte ośrodki odwykowe nie są więzieniem, tylko szpitalem. "Zamknięty" -oznacza tu "stacjonarny", czyli szpitalny, taki w którym człowiek przebywa przez 6-8 tygodni i nie opuszcza go poza krótkimi wyjściami na tzw. przepustkę.

Jeżeli alkoholik łamie prawo, może być tak samo osądzony jak każdy inny człowiek popełniający przestępstwo i ukarany za swoje czyny. Tu już będziemy mówić nie o leczeniu, tylko o karaniu i izolacji. Jeżeli ktoś pod wpływem alkoholu bije swoją rodzinę, może ponieść karę, jeżeli rodzina zdecyduje się wnieść sprawę przeciwko niemu do sądu. Picie alkoholu będzie wtedy okolicznością zaostrzającą karę.

Jeżeli alkoholik dopuszcza się czynów. za które grozi kara wiezienia, będzie musiał taka karę ponieść. Może się jednak zdarzyć, ze już będąc w wiezieniu będzie chciał się leczyć i wtedy może, odbywając karę pozbawienia

wolności, uczestniczyć w więziennym w programie terapii uzależnienia (np. w programie "Atlantis"). Udział w takim programie jest jednak dobrowolny i to już będzie jego decyzja, czy z takiej możliwości skorzysta.



Artykuły do przedruku


Elżbieta Kalinowska

Czego się nie da ukryć, czyli co mamy wypisane na czole ?

Czego się nie da ukryć, czyli co mamy wypisane na czole ?

Zainspirował mnie S.R.Covey
Książka jest na półkach księgarskich już od ponad 10 lat, niejeden z nas ją posiada w domu. Czy coś jednak z tego wynika? Wynika najczęściej to, że nie czytamy wstępu a tutaj jest on kluczowy...


Jak to zwykle bywa, Coś zainspirowało mnie do pewnych przemyśleń. 
I to nie byle Co.
Otóż wielu moich znajomych, czasem nawet poważnych biznesmenów, ludzi prowadzących swoje interesy od dawna, coraz częściej boryka się z problemami natury biznesowej i rodzinnej. 
Nie mają szczęścia do pracowników, do żony, do dzieci, do przyjaciół, do klientów i w ogóle nie mogą sobie poradzić w relacjach z innymi ludźmi i z upływem czasu i z obowiązkami.
Kończą wiele kursów np. skutecznego zarządzania, uczęszczają na seminaria poświęcone organizacji czasu, bardzo się starają, by być miłym dla swoich klientów czy pracowników, jednak nie czują ich lojalności, kontrolują swój każdy krok w codziennym życiu i jednak coś jest nie tak, coś nie wychodzi...
Dlaczego?
Właśnie, dlaczego niektórzy mają to szczęście, że im wszystko wychodzi, a inni mają pod górkę? 

Moje przemyślenie dotyczy sprawy takiej mało może widocznej na zewnątrz u każdego z nas, lecz bardzo widocznej, jeśli chodzi o odczucia odnośnie danej osoby.

Otóż niezależnie od tego, co robimy i mówimy, jak jesteśmy wyuczeni i profesjonalni w swoim zawodzie, to jeśli na prawdę nie jest to zgodne z naszym wnętrzem, to jest to zawsze i tak zauważane przez innych – tak, jakbyśmy mieli napisane na czole, że nasz charakter jest zupełnie inny, że... udajemy kogoś innego, kogoś, kim nie jesteśmy. To widać i słychać. 
Druga osoba jakimś siódmym zmysłem czuje np. że się boimy, że mamy poczucie niskiej wartości, że nie lubimy swojej pracy, że mamy dość klientów, że nudzi nas rozmowa, że zależy nam tylko na pieniądzach... itp. 
Skąd ona to wie?

Może to śmieszne dla niektórych, lecz ja wierzę w intuicję – każdy człowiek ją ma  i jakby jej nie nazywał, to ona daje mu znać odnośnie wielu sytuacji w życiu i też oczywiście odnośnie wielu osób, z którymi mamy kontakt. 
Dlaczego np. do jednych ludzi mamy zaufanie, a do innych nie?
My po prostu wiemy pewne rzeczy, lecz nie potrafimy zinterpretować tych naszych odczuć. Widzimy to i słyszymy.
Wiemy, komu zaufać i nie zawsze wiemy dlaczego. Czujemy to, a nasze odczucia przekładają się na kontakty i dalsze nasze poczynania i decyzje. 

Wyuczone zachowania i postawy nie oddające naszej prawdziwej natury będą daremne, gdyż niezależnie od naszych słów i czynów, naprawdę komunikujemy na zewnątrz  naszą prawdziwą istotę.
Na zewnątrz więc komunikujemy, to co chcemy pokazać, natomiast tak na prawdę pokazujemy prawdziwego siebie.
To, co robimy, nie jest zgodne z tym, jak to widzimy.

Próbujemy podchodzić „rozsądnie „do wielu spraw, lecz nie wszystko tak można rozwiązać. Wielu problemów nie da się bowiem rozwiązać doraźnymi środkami. 

Sukces w wielu dziedzinach stał się ostatnio funkcją prezentowanego na zewnątrz wizerunku, postawy i zachowania, umiejętności i technik, które  „poprawiają” stosunki międzyludzkie.
Na co dzień otacza nas filozofia doraźnych środków.
Indywidualny rozwój, usprawnianie technik komunikowania się, nauka strategii działania, pozytywne myślenie są bardzo potrzebne a czasami wręcz kluczowe do osiągnięcia celu. Potrzebują jednak fundamentu.
Sam wiesz drogi czytelniku, że nie za wiele się wybuduje bez fundamentów....

„Koncentrowanie się na technikach przypomina wkuwanie przed egzaminami.”S.R.Covey
 
Gdy brak wewnętrznej uczciwości i autentycznej siły charakteru, wyzwania życiowe powodują, że prawdziwe motywy wychodzą na jaw i osiągamy krótkotrwały sukces z długoterminową stratą. 

Tą podstawą, fundamentem sukcesu tak na prawdę jest nasz charakter, nasze wnętrze, coś na co składają się takie wartości jak spójność wewnętrzna, pokora, wierność, cierpliwość, pracowitość, lojalność... 
Gdy tego brakuje – to po prostu widać ten brak. 

„To kim jesteś krzyczy tak głośno, że nie słyszę co mówisz” Emerson 

W ostatecznym rozrachunku, to kim jesteśmy, wyraża daleko więcej niż to, co robimy, czy mówimy.

Jeżeli chcemy więc zmienić sytuację, musimy najpierw zmienić siebie. 

Chcesz, by cię słuchano – słuchaj,
Chcesz dostawać prezenty – dawaj je szczerze,
Chcesz mieć efekty w pracy – bądź efektywnym pracownikiem
Chcesz, aby ci ufano – bądź godny zaufania,
Chcesz mieć szczęśliwe małżeństwo – bądź osobą dającą dobrą energię,
Chcesz, aby cię kochano – naucz się kochać i kochaj.
Itd.

Żeby to zrobić skutecznie trzeba zmienić sposób widzenia świata.

Otóż nasz sposób widzenia świata jest źródłem naszych myśli i czynów. Nasz model świata jest źródłem naszych postaw i zachowań.
Każdy sądzi, że widzi rzeczy takimi, jakie są, że jest obiektywny. Tak nie jest.
Widzimy świat nie taki jaki on jest, ale taki, jacy my jesteśmy, jak nas wychowano, uwarunkowano.
Fakty oczywiście istnieją :) lecz ich interpretacja jest zależna od doświadczenia osoby, jaka je opisuje.

Chciałabym namówić Cię drogi czytelniku, abyś zrobił sobie takie ćwiczenie i zaczął patrzeć na niektóre sprawy z dwóch przeciwnych stron. 
Można pewne rzeczy zobaczyć zupełnie inaczej. 
Gdy widzimy inaczej – myślimy inaczej i zachowujemy się inaczej.
To ćwiczenie jest początkiem zmian, jakich możemy dokonać w sobie.
Ostateczne szczęście, sukces, czy rozwiązanie problemów, nie przychodzi z zewnątrz lecz jest wewnątrz nas.
Skupiając się na zewnętrzu stajemy się bezsilnymi ofiarami, skupionymi na słabościach innych i na okolicznościach, które obarczamy winą za nasze niepowodzenia.
Podchodząc od wewnątrz  rozpoczynamy od siebie, od własnych motywów i charakteru.
Praca od wewnątrz jest nieustającym procesem opartym na naturalnych, nie wymyślonych prawach, rządzących rozwojem człowieka i postępem. 
Prowadzi do zrozumienia innych ludzi i świata i do umiejętności współżycia i współistnienia z innymi ludźmi i ze światem.

„ Podejście od wewnątrz mówi, że zwycięstwa publiczne muszą być poprzedzone zwycięstwami prywatnymi, że spełnienie obietnic danych innym musi być poprzedzone dotrzymywaniem obietnic danych sobie. Za próżne uważa się stawianie osobowości przed charakterem i za bezowocne polepszanie stosunków z innymi bez wcześniejszego ulepszenia siebie” S.R.Covey

Co to oznacza i jak to się przełoży na nasze życie, na nasz sukces w biznesie i w rodzinie?

Gdy zdecydujemy się na prawdziwe zrozumienie i  życie według zasad prywatnego zwycięstwa, poznamy swoją naturę, swoje prawdziwe wartości i swoje możliwości. Nabierzemy do siebie zaufania, nie będzie nas paraliżowało zdanie innych na nasz temat, będziemy potrafili kierować sobą i mieć w sobie spokój wewnętrzny.
Nasze życie emocjonalne nie będzie odpowiedzią na słabości innych.
Nauczymy się współpracować, osiągać sukcesy tak, by były obie strony wygrane, nauczymy się słuchać, rozumieć i rozmawiać. 
A wszystko dlatego, że zaczniemy od siebie, bo wtedy zmieni się świat wokół nas.



Artykuły do przedruku


Małgorzata Ewa Trznadel