sobota, 31 grudnia 2011

Pół roku przed Euro.

Pół roku przed Euro

Autorem artykułu jest Adam Bartosz


Eliminacje zakończone, grupy rozlosowane, terminarz ustalony, ośrodki treningowe wybrane i jedyne co pozostało uczestnikom nadchodzącego Euro to przygotowania, trening i modlitwa o brak kontuzji. Różne warianty sytuacyjne Polaków zostały już omówione, ale czy ogólnie nie jest zbyt optymistycznie?

Większość mediów po losowaniu gruchnęła "Jesteśmy w grupie marzeń!" Owszem, trafił nam się układ grupy o jakim nawet nie słyszałem, że byłby najlepszy, ale mimo to piszą że lepiej trafić nie mogliśmy. Czy aby napewno jest tak super? Myślę, że mimo wszystko tak. To nie są przeciwnicy z najwyższej półki, ale tak bardzo cieszyć to moglibyśmy się cieszyć gdybyśmy mieli grać z nimi za najlepszych czasów reprezentacji Beenhakera (mam na myśli mecze z Portugalią, Czechami itp. gdy był wspomniany trener). To była najlepiej grająca reprezentacja Polski 21 wieku. Mimo, że wcześniej Engel i Janas odnosili sukcesy, to nie były to wygrane z przeciwnikami z pierwszej 10 czy 15 rankingu i na dodatek o punkty. Teraz to jest zupełnie inny zespół. Wtedy jakaś ciągłość reprezentantów. A pan Smuda chciał zrewolucjonizować kadrę i tak mu to wyszło, że zabrał się za wszystko na raz zamiast przynajmniej za jedną rzecz i wykonać ją dobrze. Wtedy to by była grupa marzeń, ale teraz to jest tylko grupa ulgowa.

Oficjalne logo Euro 2012 

Teraz jest wszystko pogmatwane i my sami nie wiemy kto będzie grał, a kto będzie czyim zmiennikiem. Tyle tych nagłych zwrotów i zmian, najpierw była mowa, że nie będzie żadnych naturalizacji - teraz mamy najwięcej w historii Polski, dalej gdy był obecny selekcjoner trenerem Lecha, mówił o komforcie pracy w reprezentacji, że w klubie musisz grać tym co masz, a w kadrze to jak nie masz Kokoszki to są inne pierożki. Co było jak objął stanowisko, które było jego marzeniem? Stwierdził że nie ma lepszych. Nie da rady nic zrobić. Po świecie to można jeździć i zwiedzać razem ze swoimi ludźmi i kierownictwem chlewu z ul. Miodowej (chyba że już się przenieśli) który zarządza rozgrywkami ligowymi w Polsce. Nie chce już się tego wymieniać. Wszyscy wiemy, że po objęciu stanowiska trenera reprezentacji Polski, czy jak już mówią reprezentacji PZPN stracił szacunek większości Polaków, jeśli nie wszystkich.

 

 Byli kadrowicze (jak również i ja) uważają, że drużynie Smudy brakuje stylu i rezerwowych. - Nie mamy żadnych szans wyjść z grupy - mówi Jerzy Dudek.

Jerzy Dudek - 59-krotny reprezentant Polski

Rywale też się cieszą, że grają z Polską - mówi Dudek, 59-krotny reprezentant, były piłkarz Realu Madryt, zwycięzca Champions League z Liverpoolem. - Znają nasze atuty i wady. Wiedzą, że Kuba i Robert są najgroźniejsi, więc to ich spróbują powstrzymać w pierwszej kolejności. Ważniejsze, byśmy my niczym nie byli zaskoczeni.

 63-letni Franciszek Smuda prowadzi reprezentację od 25 miesięcy. - W klubach był nieprzejednany. Zapracował na duży szacunek i uznanie, bo koncentrował się na pracy z drużyną, nic innego go nie interesowało - mówi Marek Koźmiński, 46-krotny reprezentant, srebrny medalista olimpijski z Barcelony z 1992 roku, który rozegrał ponad 100 meczów w Serie A i wystąpił na mundialu w Korei. - W kadrze wziął na siebie zbyt dużo obowiązków i widać, że źle się z tym czuje, jest zagubiony. Chce być trenerem, selekcjonerem, rzecznikiem, kierownikiem, dyrektorem, a ostatnio PR-owcem. Stał się politykiem i nauczycielem dobrego wychowania. A przez dwa lata nie znalazł odpowiedzi, po co powoływał aż tylu zawodników. Dziś nawet on nie ma w głowie podstawowej jedenastki na Euro. Jest sześciu-siedmiu pewniaków, ale w piłkę gra się po jedenastu.

 - Niepokoi mnie brak rywalizacji o miejsce w jedenastce i brak zmienników - dodaje Grzegorz Mielcarski, dziesięciokrotny reprezentant, srebrny medalista z Barcelony, były piłkarz FC Porto, dziś ekspert Canal+. - Szczęsny, Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek są niezastąpieni. Czy trener jednak jest gotowy na przykrą niespodziankę? Kto może zastąpić będącego w słabej formie Obraniaka, kto Peszkę albo Mierzejewskiego, który siedzi na ławce w Trabzonsporze? Dziś nikt nie mówi tego głośno, ale boję się, że po mistrzostwach usłyszymy: "Grali rezerwowi w klubach, ale lepszych nie znaleźliśmy". Trudno nie mieć wrażenia, że kadra działa na zasadzie "jakoś to będzie". Po dwóch latach za dużo pytań pozostało bez odpowiedzi.

Jak widzimy nie ma co się zachwycać losowaniem i co to my nie zdziałamy na Euro. Lepiej być pokornym i przygotowanym na najgorsze - w sensie sportowym, choć i w innych aspektach organizacyjnych możemy zaskoczyć zarówno pozytywnie jak i negatywnie.

---

www.tylkozwyciestwo.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy można ufać poradom w sieci ?

Czy można ufać poradom w sieci?

Autorem artykułu jest Kinga Marciniak


Z jednej strony internet stał się głownym źródłem informacji, z drugiej jego powszechność i swoboda publikacji sprawiają, że wielu użytkownikom sieciowe treści wydają się mało wiarygodne. Nie dyskwalifikuje to jednak wszystkich informacji, które udostępnia sieć. Trzeba tylko wiedzieć w jaki sposób je weryfikować. 

Google i inne przeglądarki przyzwyczaiły swoich użytkowników do tego, że mogą w nich znaleźć odpowiedzi na każde pytanie, nawet dotyczące sfery intymnej, uczuciowej lub emocjonalnej. To przeważnie w tych kwestiach użytkownicy wolą zwrócić o pomoc do wszechwiedzących stron www. Stawiają przede wszystkim na anonimowość i fakt, że swoim problemem mogą dzielić się z innym siedząc bezpiecznie w domu. Nic dziwnego, że internet kusi tych, którzy nie mogą zwrócić się z problemem do bliskich lub chcą po prostu zasięgnąć rady większej grupy. Wystarczy wpisać odpowiedni zwrot by przed oczami pojawiła się wirtualna kopalnia wiedzy z informacjami z całego świata. W co kliknąć?

Forum

Bardzo popularne, ale niestety jedno drugiemu nierówne. Niektóre z nich są całkowicie niekontrolowane, a ich użytkownicy za nic mają sobie netykietę. Na tego typu forach mnóstwo  jest „śmieciowych” wpisów a znalezienie wartościowej odpowiedzi na zadane w temacie pytanie graniczy z cudem. Nie warto się jednak zrażać. Jeśli poszukujesz rozwiązania konkretnego problemu znajdź forum zajmujące się tym konkretnym tematem lub jego ogólniejszym zakresem. Masz duże szanse, że trafisz dokładnie na to czego szukasz. Liczba forów w sieci jest niezliczona. Te najnowsze coraz częściej prowadzone są w sposób odpowiedzialny przez osoby, którym zależy na wspieraniu innych, dzieleniu się problemami i wzajemnym pomaganiu. Nie znajdziesz na nich reklam, spamów, wulgaryzmów ani wpisów, które nie wnoszą nic do dyskusji. Forum tematyczne to świetna forma wsparcia. Z doświadczenia wielu użytkowników wynika, że nierzadko w ten sposób zawierane znajomości przenoszą się na świat realny. Niewątpliwą zaletą forów internetowych jest to, że podczas dyskusji nie tylko można poznać opinie innych, ale przede wszystkim nauczyć się wyrażania swoich opinii w sposób, który nie urazi innych użytkowników. Fora mają jednak również swoje minusy. Jeśli poszukujemy konkretnej porady możemy nie uzyskać jej na forum na którym nie ma żadnego specjalisty w tej dziedzinie i mimo szczerych chęci współużytkowników problem pozostanie nierozwiązany.

Wirtualne magazyny

Na stronach internetowych zajmujących się doradzaniem  i publikujących artykuły poradnicze zaczęły pojawiać się nowe funkcjonalności – zapytaj specjalisty. Ze zdjęcia uśmiecha się sympatycznie wyglądająca pani lub pan i zachęca do skorzystania z porad. Zazwyczaj takie doradzanie ma formę odpowiedzi na przesłanego maila czyli tak zwanej porady niesynchronicznej.  To bardzo popularna metoda internetowej pomocy. Niestety bywa tak, że wysyłasz często bardzo intymne informacje o sobie ludziom, którzy nie są kompetentni do udzielania porad. Anonimowość tych osób to pierwszy sygnał i szansa by zastanowić się czy rzeczywiście warto powierzać komuś swoje problemy i sekrety.  Nie dość, że nie można być pewnym co do jakości uzyskanej porady, istnieje również ryzyko, że treść pytania jak i odpowiedzi zostanie opublikowana bez zgody. Przed wysłaniem wiadomości do specjalisty lepiej upewnić się w jaki sposób redakcja serwisu skorzysta z jej treści. Nie ma oczywiście nic złego w publikowaniu tego typu informacji, ważne natomiast jest to, by autor pytania lub problemu zdawał sobie z tego sprawę.

Poradnictwo on-line

To całkiem nowa forma pomocy, choć w ostatnich latach coraz więcej serwisów oferuje profesjonalne wsparcie psychologów, trenerów lub coachów. Czym różnią się od wirtualnych magazynów ze specjalistami? Serwisy oferujące pomoc on-line zajmują się wyłącznie lub przede wszystkim prowadzeniem konsultacji, nie jest to ich działalność dodatkowa. Daje to użytkownikowi gwarancję, że pomagające osoby są rzeczywiście wykwalifikowane w danej dziedzinie. Osoby udzielające pomocy nie mogą być anonimowe. Przed skorzystaniem z takiej usługi upewnij się czy znasz imię i nazwisko specjalisty oraz jego doświadczenie. Podstawowym zadaniem serwisu prowadzącego pomoc on-line jest doprowadzenie do kontaktu osoby potrzebującej ze specjalistą. W USA od dłuższego czasu można korzystać już z regularnej, profesjonalnej terapii prowadzonej przez wykwalifikowanych psychologów. W Polsce ta forma usług dopiero się rozkręca, ale już teraz można zapisać się na konsultacje do lekarza rodzinnego, dermatologa, skorzystać z rad pedagoga, coacha lub  terapeuty problemów alkoholowych. 

---

www.psychospace.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Tylko człowiek wykształcony jest wolny.

Tylko człowiek wykształcony jest wolny.

Autorem artykułu jest Krzysztof Dmowski


Wykształcenie możemy rozumieć na wiele sposobów, jednak lata nauki, czy posiadanie kilku fakultetów, nie zawsze czynią kogoś wykształconym.

 

Dziś wiele znaczy zbieranie papierków na dowód ukończenia uczelni. Uczymy się przez długie lata, a po skończeniu szkoły nie pamiętamy „zdobytej” wiedzy, o ile nie poszerzamy jej nadal. Prawdziwą wolność daje wiedza. I duże znaczenie ma to, gdzie i w jaki sposób ją zdobywasz. Jednak w większości przypadków, wszelkie świadectwa lądują w szufladzie, a ty musisz się przekwalifikować, żeby po latach nauki zarabiać pieniądze. Nikt nie zatrudnia na ładne oczy! I nie piszę tego dlatego, że jestem przeciwny zdobywaniu wiedzy, ale nauka zawsze musi do czegoś prowadzić. W wielu krajach chcąc zdobyć pracę musisz udowodnić jak wiele potrafisz, a nie pokazać to, co ze sobą przyniosłeś.

Jestem zwolennikiem poszerzania wiedzy, która rozwija i pozwala szeroko patrzeć na świat. Mądry człowiek zawsze pragnie poznawać ukryte i wyjaśniać nieznane. Mądremu człowiekowi nie wystarczy proste tłumaczenie: „samochód uderzył w drzewo”. Wykształcony, inteligentny człowiek zawsze doszuka się prawdy.

Człowiek opuścił jaskinię z potrzeby rozwoju i pogłębiania wiedzy. Potrzeba rozwoju sprawiła, że pragnął polepszać swoje warunki życia. Zawsze ukrywanie tajemnic ma cel. Odwracanie uwagi od zaistniałych faktów. Ktoś zrobił coś złego… gdyby większość ludzi pragnęła poznawać prawdę, wówczas niewiele dałoby się ukryć.

Często przyjmujemy nierealną ideologię i nie ma potrzeby jej rozumienia. Tylko w hollywoodzkich filmach można zauważyć bezsensowne teorie, w których Bóg, potrafiący stworzyć świat, jest bezradny jak dziecko i jakiś człowiek musi go wyręczyć. Jak Bóg może być bezradny? Czy taki kit można wstawić mądremu człowiekowi?

 Najtrudniej jest kierować mądrym społeczeństwem i dziś robi się wszystko żeby tego unikać. A dodatkowo przyczynia się do tego TV, komputery, Internet. Ludzie porzucili poszukiwanie wiedzy i pogłębianie jej dla wygody. Mądry i wykształcony człowiek na polityka wybiera kogoś na swoim poziomie lub o wiele wyższym. Potrafi swoją wiedzę przekazać innym i zafascynować sobą. Można nawet zaprzeczyć teorii: „z kim się zadajesz takim się stajesz” — z punktu widzenia kogoś wykształconego, bo z takim człowiekiem każdy chce przebywać. Zamiast uderzyć kogoś w twarz, można go ugodzić jednym słowem o wiele boleśniej.

Profesjonalizmu nie nauczy telewizja, czy gry komputerowe. Relacje międzyludzkie można poszerzać tylko przez działanie. Tylko zdobywanie wiedzy, praktyka, sprawi, że społeczeństwo zaczyna się budzić i patrzeć trzeźwo na świat.

Często ktoś mnie pyta: „po co ludzie żyją na świecie?” Długo zastanawiałem się kiedyś nad tą odpowiedzią, ale dziś mogę odpowiedzieć w ten sposób: „ludzie żyją po to, żeby się rozwijać, zdobywać wiedzę i przekazywać ją swoim dzieciom, aby te mogły zdobytą wiedzę poszerzać i przekazywać dalej — tak wygląda rozwój”. I nawet jeżeli się mylę, to ta teoria ma swoją rację bytu.

 

---

Krzysztof Dmowski
http://www.kdpowiesci.republika.pl/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 14 grudnia 2011

Obudził się w trumnie #1

Obudził się w trumnie #1

Autorem artykułu jest Marcin Gaworski


Pierwszy przypadek dotyczy 76-letniego Józefa Guzy, który po trzech godzinach od „swojej śmierci” został umieszczony w trumnie i w ostatniej chwili, tuż przed jej zamknięciem szef zakładu pogrzebowego wyczuł tętno u denata.

Akt zgonu

Dom Józefa Guzy

Był poranek 29 grudnia, pan Józef poszedł do stodoły, w której znajdują się jego ule, do których jest bardzo przywiązany. W pewnym momencie nagle zasłabł i stracił przytomność. Leżąc na ziemi nie dawał żadnych oznak życia. Jego żona wezwała pogotowie.

Doświadczona lekarka, która ma specjalizację II st. z anestezjologii i reanimacji stwierdziła, że pacjent jest bez oddechu, bezakcji serca, ciało ma wychłodzone, z cechami śmierci - mówi Jerzy Wiśniewski, rzecznik Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. Po dokładnym badaniu lekarka stwierdziła zgon.

Przyjazd pracowników zakładu pogrzebowego

Trzy godziny po zdarzeniu, do domu pana Józefa przyjechali pracownicy Zakładu Pogrzebowego „Charon” z Połomii. Dariusz Wysłucha (45 lat, szef firmy, od 23 lat pracuje w również jako ratownik górniczy w kopalni) wraz ze swoim pomocnikiem włożyli ciało nieboszczyka do trumny, a następnie poprawili jeszcze ułożenie.

Gdy przyjechaliśmy, ten pan od kilku godzin leżał za budynkiem gospodarczym przykryty prześcieradłem. Tuż przed zamknięciem trumny poprosiliśmy rodzinę, by zabrała cenne rzeczy – mówi pan Dariusz.

Powrót do życia

Dariusz Wysłucha

Żona pana Józefa zdecydowała, że zięć zabierze zegarek na pamiątkę, a łańcuszek zostanie na szyi zmarłego.

I dotknąłem szyi w okolicy tętnicy i oniemiałem. Sprawdziłem jeszcze raz i krzyknąłem „jest puls”! Kazałem jeszcze sprawdzić koledze. Nachyliłem się bardziej i usłyszałem, że ten człowiek oddycha. Boże! To był cud!
– mówi pan Wysłucha.

Następnie wezwano karetkę pogotowia. Dyspozytorka nie mogła uwierzyć, że szef zakładu pogrzebowego wyczuł puls u osoby, która przed trzema godzinami była martwa. Na miejsce przyjechała ta sama karetka, która rano wystawiła panu Józefowi akt zgonu. Wyziębionego i oddychającego pacjenta zabrano do szpitala.

Boże, gdybym zamknął trumnę, a mogłem to zrobić, byłaby tragedia. Coś mnie tknęło by dotknąć szyi. Cieszę się, że pan Józef żyje i życzę mu szczęścia. Leżeć w trumnie i ożyć to dopiero cud – mówi pan Dariusz.

Pan Józef

Nikt nie wie, co się stało. Stwierdzono, że pacjent nie miał ani zawału, ani zapaści. Praktycznie był martwy. Kilka dni spędził w oddziale intensywnej terapii, a później trafił na internę. Teraz osłabiony i szczęśliwy jest w swoim domu i w dalszym ciągu może zajmować się swoimi ukochanymi ulami.

Szef firmy pogrzebowej uratował mi życie. Jestem mu wdzięczny i bardzo dziękuję. Dostanie ode mnie duży garniec miodu, aby zdrowie go nigdy nie opuściło.
– mówi Pan Józef

---

Destrudo.pl - Futurystyczny portal psychologiczny. W portalu między innymi skrajne i drastyczne obszary psychologii, nie dla każdego...
Forum.Destrudo.pl - już działa!

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kim są użytkownicy Facebooka?

Kim są użytkownicy Facebooka?

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Facebook, największy portal społecznościowy zgromadził już 800 milionów użytkowników. Wiedza o tym kim są i jak zachowują się po zalogowaniu?

Taka wiedza jest niezwykle ważna dla osób zajmujących się social media marketingiem, ale także tych przedsiębiorców, którzy zastanawiają się nad stworzeniem Fanpage'a dla swojej firmy.

 

Przeciętny użytkownik Facebook ma 38 lat i średnia jego wieku wzrosła o 5 punktów w porównaniu z rokiem 2008. jednak jak wykazały badania Consumer Reports, aż 7.5 z 20 milionów niepełnoletnich użytkowników ma mniej niż 13 lat, co jest sprzeczne z regulaminem portalu Marka Zuckerberga.

 

Raport „Wojna płci na Facebooku” stworzonego przez agencję K2 oraz Interactive Research Center przedstawia różnice, jakie występują pomiędzy częścią męską i żeńską w użytkowaniu tej platformy społecznościowe. Wynika z niego,że to Polki stanowią większą, bo 53,5% część aktywnych użytkowników oraz aż trzykrotnie większą liczbę znajomych niż Polacy. Panie również chętniej dzielą się informacjami o wykształceniu (31,8% w porównaniu z 25,7% mężczyzn), ale mają duże opory w dzieleniu się wiedzą o wykonywanej pracy (tylko 4,6% i 35,7% panów). To także kobiety są aktywniejszymi użytkowniczkami – częściej klikają 'lubię to”, komentują i dodają nowe posty. Co ciekawe ich aktywność jest największa w godzinach porannych – od 7.00 do 10.00. mężczyzn natomiast w godzinach południowych od 11.00 do 13.00.

 

Natomiast o tym, co robi przeciętny użytkownik informują zagraniczne raporty. Poniższe dane są istotne zwłaszcza dla firm, które mają lub planują mieć stronę firmową na Facebooku. Szczególnie chętnie klikany jest przycisk „lubię to”. Nie wymaga on szczególnej kreatywności, nie trzeba konstruować wypowiedzi, uwalnia też od prowadzenia dyskusji. Użytkownicy najbardziej lubią posty, które pojawiają się na ścianie, obrazki, komentarze innych osób, filmy, strony nie będące Fanpagem firmy, choć te także cieszą się dużą popularnością. Tylko 8 % ankietowanych twierdzi, że w ogóle nie używa omawianego przycisku.

 

Równie istotne co klikamy, ważne jest dlaczego to robimy. W tym zestawieniu na pierwszym miejscu ex equo plasuje się chęć pokazania, że użytkownik zgadza się z publikowaną treścią lub po prostu mu się ona podoba. Aż 14% jako przyczynę wskazuje zwykłą sympatię w stosunku do firmy lub marki, a 10 % chce znać najnowsze informacje z nią związane. 7% ankietowanych przyznaje, że chce pokazać swoim znajomym, że interesuje go ta firma lub produkt, a 6% chce podjąć z nią dyskusję.

 

Powyższe dane wskazują, że Facebook przestał być miejscem, w którym można podzielić się zdjęciami z wakacji i spotkać starych, acz rzadko spotykanych znajomych. Zgromadzona w nim społeczność traktuje Facebooka jak jedno z głównych źródeł informacji i panel, gdzie mogą ujawniać swoje poglądy, zgłaszać zażalenia, chwalić się in innych. Potencjał jaki w nim tkwi został już dawno odkryty, choć nie przez wszystkie firmy wykorzystany. A szkoda, bo social media marketing jest nie tylko jednym z tańszych, ale także bardziej skutecznych sposobów na wypromowanie nieznanej marki lub poprawę niekorzystnego wizerunku. A jeżeli jeszcze ktoś się zastanawia, powinien sobie zadać pytanie: „Czy są tam moi klienci?”. A potem kolejne: „Skoro są to dlaczego mnie jeszcze tam nie ma?”.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 11 grudnia 2011

W sprawie federalizacji UE

W sprawie federalizacji UE

Autorem artykułu jest Natalia Julia Nowak


Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że już niedługo Unia Europejska zostanie oficjalnie ogłoszona federacją. Nieoficjalnie jest nią już od dwóch lat.

W niniejszym artykule chciałabym się odnieść do ostatnich wydarzeń politycznych, a ściślej - do spraw związanych z Unią Europejską i jej porządkiem prawnym. Od jakiegoś czasu media podają, że politycy unijni otwarcie mówią o planach związanych z federalizacją UE. W wypowiedziach polskich dyplomatów padają takie wyrazy jak “federacja” czy “supermocarstwo”, a dygnitarze zagraniczni posuwają się wręcz do stosowania wyrażenia “Stany Zjednoczone Europy” (cytat z portalu Wiadomosci.Onet.pl: “Były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder opowiedział się za utworzeniem Stanów Zjednoczonych Europy ze wspólnym rządem gospodarczym”).

Żeby zrozumieć, o co chodzi, trzeba przede wszystkim znać pojęcie federacji. Jestem przekonana, że każdy dorosły Polak przynajmniej raz w życiu zetknął się z tym terminem, ale wątpię, czy definicja tego słowa jest powszechnie znana i pojmowana. Wielu ludzi ma tendencję do zapominania pojęć wyniesionych ze szkoły, a doświadczenie życiowe pokazuje, że nawet zasiadającym w Sejmie doktorantom politologii może się wszystko mylić. Jeśli Unia Europejska ma być federacją, to wypada sprawdzić, co oznacza ten wyraz. No, więc co to jest federacja? Aby zachować obiektywizm, skorzystajmy z kilku źródeł - zarówno wirtualnych, jak i drukowanych.

Definicja z polskojęzycznej Wikipedii:

“Federacja (łac. foederatio – sprzymierzenie) – państwo składające się z mniejszych, obdarzonych autonomią państw związkowych (np. stanów, krajów, prowincji, kantonów, landów), ale posiadających wspólny (federalny) rząd. Państwa związkowe posiadają zwykle szeroką autonomię wewnętrzną oraz tworzą w niektórych kwestiach własne prawa, wspólna pozostaje najczęściej polityka zagraniczna i obronna. Kraje federacyjne posiadają wspólną walutę”

Definicja ze “Słownika Języka Polskiego PWN” (sjp.pwn.pl):

“federacja
1. państwo powstałe przez połączenie krajów, kantonów, stanów itp., które zachowują autonomię we wszystkich dziedzinach, z wyjątkiem obrony, finansów i polityki zagranicznej
2. związek stowarzyszeń, organizacji zawodowych, politycznych itp."


Definicja z “Encyklopedii PWN” (encyklopedia.pwn.pl):

“państwo związkowe, państwo federalne, forma państwa;
składa się z jednostek administracyjno-terytorialnych, które mają zagwarantowane konstytucyjnie prawa i mogą korzystać z niezależności wobec organów centralnych w wielu dziedzinach (m.in. tworzenie prawa, system szkolny), oprócz polityki zagranicznej i obronnej; np. Kanada, Niemcy, USA”


Definicja z książki “Słownik szkolny. Wiedza o społeczeństwie” (wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2008, strony 179-181):

“Państwo federalne (związkowe) - takie państwo, które jako podmiot prawny jest wtórne w stosunku do swych części składowych. (…) Podmioty federacji przekazują część swych suwerennych uprawnień na rzecz władz centralnych. Sprawy nieprzekazane jednoznacznie organom federacji pozostają w kompetencjach poszczególnych landów, kantonów, stanów itd. (…) Obywatele państwa związkowego mają równocześnie obywatelstwo prowincji, w której mieszkają, i całej federacji. To drugie jest naturalnie ważniejsze. (…) Federacje powstawały na mocy aktu prawnego łączącego suwerenne państwa. Akt ten przewidywał przekazanie części kompetencji i praw władzom centralnym. Taki akt określamy mianem ‘unii’. Często jako ‘unię’ określa się nowo powstałe państwo związkowe. Dotyczy to Stanów Zjednoczonych, których pełna nazwa w języku angielskim brzmi United States of America (co dosłownie należałoby przetłumaczyć: Zjednoczone Państwa Ameryki)”

Lektura powyższych definicji nie pozostawia złudzeń. W federalizacji Unii Europejskiej chodzi o powołanie do życia nowego państwa: rozległego mocarstwa złożonego z krajów, które dotychczas były samodzielnymi, odrębnymi, niepodległymi bytami. Jedną z części tego państwa ma być Polska, której status w UE będzie mniej więcej taki jak Minnesoty w USA. W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej każdy ze stanów posiada własną konstytucję i własny parlament, jednak mają one zdecydowanie mniejsze znaczenie niż konstytucja centralna i parlament centralny.

Stan funkcjonuje w obrębie federacji, zatem zakres jego swobody i kompetencje jego władz są mocno ograniczone. Kiedy Unia zostanie ogłoszona federacją, Parlament Rzeczypospolitej Polskiej stanie się naszym parlamentem stanowym, a Parlament Europejski - parlamentem federalnym. My sami będziemy w pierwszej kolejności obywatelami UE, w dalszej zaś obywatelami Polski. Porównajmy to do USA. Najpierw jest się obywatelem Stanów Zjednoczonych, a potem - obywatelem Minnesoty. Podobnie jest w Rosji. Jeśli chcemy określić swój kraj, to najpierw musimy wymienić Federację Rosyjską, natomiast później np. Czeczenię. Można wcale nie podawać nazwy części składowej. Wystarczy powiedzieć “Mieszkam w Rosji”, bo przecież Czeczenia jest elementem rosyjskiej krainy.

Gdy Unia Europejska stanie się federacją, prawdopodobnie będzie się od nas wymagać, abyśmy odnosili się do niej jak do swojej ojczyzny, czyli z szacunkiem i pokorą. Wszelkie wypowiedzi postulujące wycofanie Polski z UE będą interpretowane jako separacjonizm (tak właśnie potraktowano by kogoś, kto wzywałby do odłączenia Minnesoty od USA albo Czeczenii od Rosji). Patriotyzm zaś zostanie określony jako anachroniczna i szkodliwa “ideologia nienawiści”. W tym miejscu wypada podkreślić, że absolutnie nie należy mylić federacji z konfederacją. O ile z konfederacji, czyli luźnego zrzeszenia państw, da się łatwo wypisać, o tyle z federacji, państwa związkowego, raczej nie można ot tak wyjść.

Wobec powyższego, warto się mentalnie przygotować na ogromne zmiany, jakie prędzej czy później nastąpią w naszym życiu. Przede wszystkim, trzeba zrozumieć, że federacje są zazwyczaj trwałe - istnieją dziesiątki lub setki lat. Jeśli Unia Europejska zamieni się w państwo związkowe, to wielu z nas najprawdopodobniej nie dożyje powrotu do tradycyjnych, suwerennych państw narodowych. Proponuję Czytelnikom, aby już teraz się zastanowili, jak będzie wyglądało ich życie w nowym, rozległym, federacyjnym, europejskim państwie. Należy się dobrze przygotować na to, co wkrótce nadejdzie, żeby w momencie X nie być całkowicie zagubionym i zdezorientowanym.

Niewykluczone, że już niedługo obywatele Unii będą nazywani narodem europejskim, analogicznym do narodu amerykańskiego. Media będą mówić, że światem rządzą cztery kraje: UE, USA, Rosja i Chiny (o naszej Ojczyźnie raczej nie będzie się wspominać, albowiem przestanie ona być samodzielnym organizmem państwowym. Tak jak dzisiaj nie rozprawia się o polityce Dakoty Północnej, tak w przyszłości nie będzie się rozprawiać o polityce Polski). Dla wielu z nas, między innymi dla mnie, nowy porządek Europy okaże się czymś niesamowicie przykrym. Przyjmijmy do wiadomości, że czeka nas cios w serce, i pamiętajmy, że ból spodziewany jest łatwiejszy do zniesienia niż niespodziewany.

O federalizacji UE piszę w czasie przyszłym, ponieważ mam na myśli oficjalne, formalne, jawne i jednoznaczne przekształcenie tego tworu w supermocarstwo. Nie zmienia to jednak faktu, że Unia Europejska nieoficjalnie jest federacją już od dwóch lat. 1 grudnia minęła druga rocznica wejścia w życie Traktatu z Lizbony. To właśnie ten dokument zreformował Unię w taki sposób, że upodobniła się ona do państwa związkowego (zapraszam do czytania mojego artykułu pt. “Stany Zjednoczone Europy. Analiza Traktatu Lizbońskiego“). Jeśli teraz, w 2011 roku, ktoś rozpacza z powodu federalizacji UE, to znaczy, że obudził się o dwa lata za późno. Wszelkie płacze i jęki powinny były mieć miejsce w roku 2009. Obecnie można co najwyżej sarkać na własną beztroskę i ignorancję.

Co do mnie, płakałam i lamentowałam w stosownym czasie, czyli dwa lata temu. Fakt ratyfikacji TL i jego wejścia w życie doprowadził mnie do depresji oraz myśli samobójczych (pisałam o tym w licznych tekstach, m.in. w felietonie “Chciałam umrzeć jak Tadeusz Reytan” i w wierszu “Wolność lub Śmierć“). Dziś już nie planuję samobójstwa - przeciwnie, uczę się żyć w nowej, wyjątkowo skomplikowanej sytuacji politycznej. Wiem, że nie mam żadnego wpływu na życie publiczne, a moja śmierć absolutnie niczego by nie wniosła. Można mnie porównać do wdowy, która po długiej żałobie postanowiła wrócić do normalnej egzystencji i poszukać sobie nowego celu w życiu. Jestem spokojna, aczkolwiek nie uważam się za osobę w pełni szczęśliwą. Dla polskiej patriotki pełnia szczęścia w Stanach Zjednoczonych Europy jest po prostu nieosiągalna.

A teraz krótka dygresja. Panu Jarosławowi Kaczyńskiemu, prezesowi Prawa i Sprawiedliwości, który właśnie teraz wpadł w panikę i buntowniczy nastrój, chciałabym przypomnieć kilka faktów. Po pierwsze: jego protesty są bezsensowne, bo spóźnione o 24 miesiące. Po drugie: Traktat Lizboński został podpisany przez jego brata bliźniaka, Lecha, który spoczywa na Wawelu i jest przez część społeczeństwa uznawany za “bohatera narodowego“. Po trzecie: pan Jarosław Kaczyński sam głosował za ratyfikacją TL, więc niech teraz nie narzeka. Irytuje mnie fakt, że JK i wielu innych przedstawicieli PiS-u głosi jedno, a czyni drugie. O tym, jaka jest ta partia, przekonałam się 10 października 2009 roku, czyli w dniu podpisania Traktatu Lizbońskiego przez Lecha Kaczyńskiego.

Pragnę pozdrowić te europejskie państwa, które przed laty postanowiły, że będą funkcjonować poza Unią. Myślę, że ich decyzja była słuszna. Podziwiam cudowną intuicję ludzi, którzy zadbali o to, żeby uchronić swoje Ojczyzny przed aneksją (bo przecież nie akcesją) do UE. Szanuję kraje, które na własne życzenie pozostały niezależne od Stanów Zjednoczonych Europy. I cholernie, cholernie, cholernie im zazdroszczę. Niech obywatele tych krajów docenią to, co mają, bo wielu Europejczyków dałoby się pochlastać za takie szczęście.

Ach, gdyby Polska była państwem nieunijnym, chyba skakałabym z radości i pękałabym z dumy! Niestety, obecnie mogę tylko wzdychać i tęsknić za dawnymi czasami. To nie do wiary, na co pozwala współczesne pokolenie Polaków, ponoć dobrze wykształcone i przywiązane do wolności. Nasi patriotyczni przodkowie przewracają się w grobach.


Natalia Julia Nowak,
1-4 grudnia 2011 roku



P.S. Jak być eurosceptykiem w europejskiej federacji? Oto moje propozycje:

1. Propagować polską mowę, historię, kulturę, sztukę, tradycję i kuchnię, a o Unii Europejskiej nie wspominać ani słowem, jakby ona w ogóle nie istniała (krótko mówiąc: traktować UE jak powietrze).

2. Namiętnie i konsekwentnie zachwalać miejsca spoza Unii, aby odbiorca zaczął myśleć: “Jak tam jest wspaniale! Nie to, co u nas, w Stanach Zjednoczonych Europy!” (Och, monsieur! Czy potrafi pan sobie wyimaginować czarowność Istambułu? A czy zechciałby pan posłuchać opowieści o moich letnich wojażach po Szwajcarii? Zaręczam, że będzie pan kontent!).

3. Przyjaźnić się ze Wschodnimi Słowianami, którzy przecież są naszymi braćmi. Być tak rusofilskim, jak UE jest rusofobiczna.

4. Realizować ideę zwaną patriotyzmem pracy.

5. Odnosić się do Unii Europejskiej jak do kobiety lekkich obyczajów: nie kochać jej i nie szanować, ale wykorzystywać ją na maksa.

---

Natalia Julia Nowak

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Śpiewajmy kolędy!

Śpiewajmy kolędy!

Autorem artykułu jest Radosław Kędzierski


Kolęda tak naprawdę pierwotnie była pieśnią noworoczną, dopiero później uznano ją za pieśń bożonarodzeniową nawiązującą do przyjścia Pana. Najczęściej kolędy są to pieśni religijne, ale nie zawsze, gdyż wiele z nich nawiązuje po prostu do świątecznego czasu. 

Autorzy takich pieśni poprzez muzykę chcą nam przybliżyć świąteczny czas, opowiedzieć jakąś ciekawą historię, wprowadzić w świąteczny nastrój.

W miesiącach zimowych kolędy są wszechobecne w naszym życiu. Dzieci śpiewają je na apelach szkolnych, katolicy śpiewają je w kościołach, „gwiazdy” śpiewają je w telewizji. Kolędy przyczyniają się do tego, że święta stają się bardziej radosne, rodzinne. Ile można siedzieć przy stołach zjadając coraz to bardziej wymyślne potrawy. Kolęda jest to sposób na zacieśnienie więzi rodzinnych po przez wspólny śpiew i spędzanie czasu.

Kolędy mogą być grane na różnych instrumentach, solo lub też w zespole. Moim zdaniem instrumentem bliskim najszerszemu gronu ludzi jest gitara. Kolędy grane na gitarze wraz z towarzyszącym śpiewem wszystkich członków rodziny przyczyniają się do lepszego przeżywania Świąt Bożego Narodzenia. Gitara jest instrumentem akustycznym, żywym można za jej pomocą w skuteczny sposób przekazywać emocje.

Wspaniałym pomysłem jest również uczestnictwo w chórze śpiewającym kolędy. Jest to niesamowite przeżycie ponieważ kilkanaście czy kilkadziesiąt osób może znacznie więcej niż garstka ludzi. Śpiewając z chórem czy słuchając go tylko, możemy doświadczyć niesamowitych emocji, możemy poczuć na sobie drżenie kilkudziesięciu głosów.

Na koniec jeszcze raz chciałbym zwrócić uwagę na to, że nie tylko katolicy, nie tylko ludzie wierzący, śpiewają kolędy. Istnieje bardzo pokaźny zbiór pieśni o tematyce świątecznej, ale jednocześnie świeckiej. Śpiewajmy więc kolędy aby umilić sobie ten świąteczny czas.

---

Kolędy na gitarze

Radosław Kędzierski

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak składać życzenia bożonarodzeniowe?

Jak składać życzenia bożonarodzeniowe?

Autorem artykułu jest Mieczysław Starobrzeski


Święta Bożego Narodzenia to magiczny i niepowtarzalny czas, kiedy staramy się odpocząć od codzienności i spędzić jak najwięcej czasu z naszymi bliskimi. Jest to także dobry okres, by odświeżyć stare znajomości i wynagrodzić stracony czas dla rodziny.

Pierwszym krokiem do zrobienia przyjemności bliskim i wprowadzenia miłej, świątecznej atmosfery jest wysłanie wszystkim, których cenimy i którzy są dla nas ważni pięknych i niepowtarzalnych życzeń świątecznych. Życzenia świąteczne mogą zostać przekazane w najróżniejszy sposób. To jak chcemy je złożyć zależy tylko od naszej inwencji twórczej.

Coś z tradycji…

Najpopularniejszym sposobem na złożenie miłych życzeń jest wysłanie pięknej bożonarodzeniowej kartki. Kartki na święta wysyłane są już od bardzo dawna, stały się miłą tradycją i od wielu już lat cieszą swoich adresatów. Już od listopada możemy kupić przepiękne widokówki w sklepach papierniczych oraz w placówkach Poczty Polskiej. Na kartce nie ma w prawdzie dużo miejsca, dlatego życzenia muszą być zwięzłe, krótkie, ale też cieple i od serca. Osoby, które mają zdolności pisarskie, albo po prostu chciałaby napisać coś więcej mogą wysłać list bożonarodzeniowy. Taka forma, mimo, iż mniej popularna jest także bardzo miłym gestem. Ponadto niektórzy mają w zwyczaju dzwonić z życzeniami do ważnych sobie osób. Takie rozmowy świąteczne wybierają szczególnie osoby, które mają rodzinę za granicą, a wspólne spotkanie przy wigilijnym stole staje się trudne do zrealizowania.

Wynalazki ostatnich czasów…

Osoby młodsze lub po prostu obeznane z Internetem często wysyłają życzenia poprzez e-mail. Pamiętajmy jednak, by takie życzenia nie wyglądałaby jak zwykła wiadomości elektroniczna. Postarajmy się ładnie sformatować tekst, albo użyć gotowego świątecznego szablonu, który z łatwością możemy znaleźć w sieci. Innym sposobem jest wysłanie życzeń poprzez SMS. Jednak ta metoda polecana jest w stosunku do dalszych, mniej bliskich nam osób. Osoby najbliższe mogłyby poczuć się urażone takim bardzo nieformalnym sposobem. Jeśli nasz odbiorca korzysta ze Skype’a, to możemy również wykorzystać tę aplikację do złożenia świątecznych życzeń. Plusem takiej opcji jest to, iż rozmówcy widza się podczas rozmowy.

Zawsze jednak należy pamiętać, że niezależnie od tego jaką formę złożenia życzeń wybieramy, starajmy się, aby życzenia te płynęły prosto z naszego serca i były szczere.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl