środa, 29 lutego 2012

Wiem, bo wiem, bo wiem, że to jest już w drodze.

Wiem, bo wiem, bo wiem, że to jest już w drodze.

Autorem artykułu jest Krzysztof Dmowski


Nasze marzenia, pragnienia i oczekiwania nie realizują się tylko dlatego, że podświadomie tego nie chcemy albo nie potrafimy we właściwy sposób nieświadomemu umysłowi — mocy wykonawczej — przekazać tego, co naprawdę chcemy.

Słowa: „Wiem, bo wiem, bo wiem, że to jest już w drodze” pochodzą z filmu „Sekret”. Są niesamowitą podporą w realizowaniu naszych oczekiwań. Wiele osób żali się, że coś im wciąż nie wychodzi, a naprawdę zachowują się tak jakby wcale tego nie chcieli. Jeżeli zasadzisz jakąś roślinkę, nie będziesz wykopywał sadzonki żeby oglądać jak rośnie, ale będziesz codziennie ją pielęgnował. Podobnie ma się rzecz z realizacją marzenia. Dobrze mają tacy, którzy nie określają tego czego chcą i jakie chcą, bo będą cieszyli się z tego, co otrzymają. Natomiast ktoś oczekujący konkretnych rzeczy powinien postarać się bardziej.

Jako autor książek przez wiele lat chodziłem po wydawcach, żeby wydać swoje powieści. Wciąż trafiałem na różnych ludzi i jeżeli udało się wydać książkę, wciąż coś było nie tak. Ale nigdy nie straciłem nadziei na znalezienie odpowiedniego wydawcy. I tak w ubiegłym roku stało się, że jedna pani zajmująca się wydawaniem książek napisała do mnie, że pragnie u siebie wydać moją powieść. Powieść została wydana jako e-book, natomiast wydawca okazał się profesjonalistą. Przysyła mi umowę do podpisania, a w liście jest koperta zwrotna, z adresem i znaczkiem. Powieść przeszła poważną redakcję i korektę, a po ukazaniu się wydawca umieścił ją w wielu punktach sprzedaży i wciąż dodaje nowe. Powieść jest wysyłana na konkursy literackie.

Ten osobisty przykład ukazuje, że każdy kto szuka znajduje. W konsekwentnym działaniu potrzebna jest jedynie niezachwiana wiara w efekt. Otaczają nas różni ludzie i chociaż wielu z nich dobrze nam życzy, potrafią (przejawiając dobre intencje według własnego mniemania) niejednokrotnie wymierzyć siarczysty policzek.

Wiara w osiągnięcie sukcesu zawsze przynosi rezultaty, choć często na efekty trzeba poczekać. Czekanie nie jest biernym przeżywaniem własnego życia, a uczeniem się oraz podnoszeniem wciąż własnego poziomu i umiejętności. Oglądałem pewien film, w którym bohater żeby odmienić swoje życie musiał za każdym razem odpowiadać „tak” i w jakiś sposób wszystko mu się zaczęło układać, natomiast kiedy zaczął mówić „nie” jego życie zaczęło się sypać. Jest tu doskonały przykład działania naszych przekonań. Oczywiście mając możliwość wyboru wiemy co jest dobre, a czego należy unikać. Jeżeli wpoimy swojemu umysłowi pewne wartości, to one będą nas prowadzić i każda zmiana spotka się z odmiennym efektem.

Ludzie często poddają się przed samą metą w chwili, gdy ocierają się o własny sukces, tłumacząc sobie swoje zachowanie w jakiś racjonalny sposób lub zdesperowani dokonują jakiegoś czynu, który niweczy wszystko co dotychczas osiągnęli. Taki zupełny brak wiary nie prowadzi do niczego konstruktywnego. A tak naprawdę zabrakło im wiary.

---

Krzysztof Dmowski
http://www.kdpowiesci.republika.pl/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Gaz łupkowy... czy wiemy o nim i technologi wydobywczej wszystko?

Gaz łupkowy... czy wiemy o nim i technologi wydobywczej wszystko?

Autorem artykułu jest Krzysztof Piotr Kina


Gaz łupkowy, którym to nasze społeczenstwo się tak zachłysnęło z radości może być naszym wielkim problemem. Mowa tu o ogromnym niebezpieczeństwie dla naszego środowiska i niedowierzalnie niekorzystnie podpisanym umowom z firmami wydobywczymi... znów ktoś nas tanio sprzedał... 

Załączam link do filmu opisującego przemysł wydobywczy gazu łupkowego w polskim wykonaniu. Aż nie do wiary, że nie zostało to nagłośnione, aż nie do wiary, że tak jak barany na rzeź dajemy się prowadzić korporacją nafotwym... 

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  Czy na ten temat nie powinna być przeprawadzona jakaś większa kampania medialna? Czy społeczeństwo na pewno jest świadome jak bardzo wielkim "szczęściem" jest to co się teraz dzieje przy okazji wydobycia tego gazu? Czy ktoś za to odpowie jeśli się okaże, że kolejne wody pitne są zatrute i nie nadają się do użytku.. i.... czy to w ogóle coś da, "że ktoś odpowie"? Wody i tak to nie poprawi...                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            Zobacz, podpisz petycję w tej sprawie. Nie dajmy się. Zobacz polskie działania

---

Pod Prąd

Artelis.pl

 

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 26 lutego 2012

Czym się zajmujesz? 30 sekund skutecznej autoprezentacji -elevator pitch.

Czym się zajmujesz? 30 sekund skutecznej autoprezentacji -elevator pitch.

Autorem artykułu jest Elwira Wagner-Wołosz


Umiejętność skutecznej autoprezentacji przydaje się nie tylko przedsiębiorcom, ale także pracownikom, którzy szukają nowych możliwości rozwoju.

Gdzie można wykorzystać metodę?

W tytułowej windzie, na parkingu i wszędzie gdzie możesz spotkać potencjalnego Klienta, kontrahenta etc., w poczcie głosowej, w wywiadzie telewizyjnym lub radiowym, a przede wszystkim w sytuacji kiedy ktoś pyta: „Czym się zajmujesz?”

No właśnie: czym się zajmujesz? Z pozoru łatwe pytanie, ale w praktyce nie zawsze wiemy jak sformułować naszą wypowiedź, aby wywoła zainteresowanie rozmówcy.

W tym momencie z pomocą przychodzi nam jedna z metod jaką stosują m.in. Taomasters (międzynarodowa organizacja, której celem jest szerzenie umiejętności przemawiania i przewodzenia)

„Autoprezentacja w windzie” to nie mowa sprzedażowa, nie chodzi w niej oto, aby cały swój czas rozmowy (ok. 30 sekund) sprowadzić do wychwalania Twoich produktów. Rozmówca ma „kupić” Ciebie, Twój pomysł na siebie, Twoją przedsiębiorczość, a nie Twoje produkty. Wypowiedź musi być tak skonstruowana, aby przedstawiała kim jesteś, jakie potencjalne problemy Twojego rozmówcy możesz rozwiązać i co z tego wyniknie, co czyni Cię wyjątkowym, krótki obraz Twoich dotychczasowych osiągnięć, zapytanie o chęć kontynuowania rozmowy.

Wcześniej na kartce papieru warto przygotować sobie zarys naszego „przemówienia”. Oto 6 podstawowych pytań, na które musisz w niej odpowiedzieć:

1. Twój produkt/usługa?
Krótko, bez zbędnych szczegółów co sprzedajesz  albo jakie usługi świadczysz.

2. Twój rynek docelowy?
Do kogo skierowana jest usługa, jakiej dotyczy branży i jak duży jest Twój rynek zbytu.

3. Potencjalny dochód?
Jakie pieniądze jesteś w stanie zarabiać.

4. Kto stoi za firmą?
Opowiedz o sobie, swoich osiągnięciach i jak udało Ci się tego dokonać.

5. Twoja konkurencja?
Krótko zaznacz kim jest konkurencja i jakie są Twoje metody (skuteczne) radzenia sobie z nią.

6. Jaka jest Twoja przewaga konkurencyjna?
Pytanie wynikające z poprzedniego. Musisz jednak efektywnie zakomunikować jak Twoja firma wyróżnia się na tle pozostałych i dlaczego masz nad nimi przewagę konkurencyjną. Może lepszy kanał dystrybucji, kluczowi Klienci albo opatentowana technologia?

Podsumowując Twoja mowa powinna zawierać:

- Element zaskoczenia – coś co zwróci uwagę Twojego rozmówcy i skoncentruje ją trwale na Tobie.

-150 do 225 słów. Pamiętaj nie może to trwać dłużej niż przejazd windą czyli od 30-60 sekund.

- Pasję- inwestorzy oczekują energii, zaangażowania i kreatywności.

- Żądanie – pod koniec rozmowy należy o coś poprosić, może to być wizytówka, aby umówić się na dalszą prezentację albo prośba o polecenie.

---

Więcej o personal brandingu na www.creativerelations.com.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Karoshi - śmierć z przepracowania

Karoshi - śmierć z przepracowania

Autorem artykułu jest Anna K.


Wraz z rozwojem gospodarczym, następują zmiany organizacji społeczeństw, a co za tym idzie zmienia się oblicze rynku pracy. Od pracowników wymaga się coraz więcej. Pracujemy dłużej i intensywniej, często też "zabieramy pracę do domu". Kiedy sytuacja ta staje się niebezpieczna? Prześledźmy przypadek japońskich pracowników.

Praca to jedna z podstawowych działalności człowieka, podejmowana nie tylko w celu zaspokojenia podstawowych potrzeb, ale również decydująca o jego rozwoju, samorealizacji i życiu w połeczeństwie. Japonia w przeciągu ostatnich lat stała się jedną z największych potęg gospodarczych świata. Wielki rozwój przemysłu, gigantyczne inwestycje oraz masowy przepływ informacji postawił pracodawców i pracowników w nowej sytuacji. Wciąż rosnące wymagania oraz pogoń za sukcesem i luksusem doprowadziły do wybuchu „epidemii pracoholizmu” na skalę dotąd niespotykaną. Nagłe zgony spowodowane przepracowaniem zaczęto w Japonii określać mianem „karoshi”, a samobójstwa popełnione z tego samego powodu nazwano „karo-jisatsu”.

Przyczyny karoshi
Na występowanie oraz charakter zjawiska pracoholizmu wpływają niewątpliwie różnice społeczne, kulturowe oraz ekonomiczne. Obecnie problem ten jest najbardziej dostrzegalny w społeczeństwach Europy Zachodniej ale w szczególności widoczny jest Japonii. Wynika to poniekąd z faktu, iż we wschodnich kulturach praca jest szczególnie wysoko ceniona oraz z faktu gwałtownego rozkwitu gospodarki w Japonii w ostatnich dziesięcioleciach.
Pierwszy przypadek karoshi zarejestrowano w okresie japońskiego boomu gospodarczego z lat 60. i 70., a dokładnie w 1969 r., kiedy to zmarł na wylew 29-letni mężczyzna pracujący  w dziale dostaw japońskiego wydawcy prasy, a zgon ten powiązano z nadmiarem pracy.
 Wtedy to firmy japońskie zaczęły się wyraźnie liczyć na rynkach światowych, z czym wiązało się: wydłużanie czasu pracy i coraz większe wymogi pracodawców. Według oficjalnych źródeł przeciętny Japończyk przepracował w 1970 r. 2269 godzin, a nieoficjalnie szacuje się, że było to ponad 3000 godzin. Ilość czasu spędzanego w biurach oraz rosnącej biurokracji można zaobserwować na podstawie gwałtownego wzrostu popytu na artykuły biurowe w Japonii.
Czym się objawia?
Sam termin karoshi został ukuty  kilkanaście lat później przez trzech internistów, którzy w 1982 r. opublikowali książkę pod tytułem Karoshi, opisującą powtarzające się przypadki nagłych śmierci, spowodowanych przepracowaniem.
Karoshi to socjomedyczne określenie odnoszące się do przypadków zgonów lub poważnych uszczerbków na zdrowiu, spowodowanych schorzeniami krążeniowo-sercowymi [jak zawał mięśnia sercowego lub wylew],  których przyczyną jest "sprzężenie nadciśnienia i miażdżycy z bardzo silnym przeciążeniem pracą". Alternatywną wersją karoshi jest i karo-jisatsu- samobójstwo z przepracowania.
Co ciekawe, osoby, które dotyka karoshi, nie zdają sobie sprawy ze swojego stanu, wyniki ich badań nie budzą zastrzeżeń, nie skarżą się one na żadne dolegliwości. Zgon z powodu karoshi lekarze określają mianem nagłego odłączenia zasilania. U ofiar karoshi podczas obdukcji nie stwierdza się żadnych chorobowych zmian w organizmie. Samo karoshi poprzedza tzw. wypalenie organizmu - czyli wyczerpanie z powodu przemęczenia i zaburzeń snu.
Traktujmy więc swą pracę poważnie, ale nie przepracowujmy się. Pamiętajmy o wieczornym i weekendowym relaksie i nie dajmy się pracoholizmowi!

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 22 lutego 2012

Wypalenie zawodowe - Polska to "zielona wyspa"?

Wypalenie zawodowe - Polska to "zielona wyspa"?

Autorem artykułu jest Jarosław Rubin


„Wypalenie zawodowe osiąga rozmiary epidemii pracowników”. Takim zdaniem rozpoczyna się wiele książek o wypaleniu zawodowym wydawanych w Ameryce Północnej i Europie Zachodniej. Brzmi to niezwykle groźnie, ale skłania też do refleksji: Czy Polska znowu jest „zieloną wyspą” w morzu wypalenia?

Postawione powyżej pytanie skłoniło mnie do zastanowienia się nad kontekstem organizacyjnym wypalenia zawodowego, co zaowocowało napisaniem książki – przewodnika dla menedżerów „Wypalenie zawodowe. Kontekst organizacyjny”.

1. Od opieki społecznej aż po biznes

Początkowo wypalenie zawodowe kojarzono z przedstawicielami zawodów wiążących się z opieką społeczną i służbą zdrowia, którzy ponosili wysokie koszty psychologiczne swojej pracy. Badania rozpoczęte w tych środowiskach w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku pozwoliły na dokładniejszy opis wypalenia zawodowego oraz określenia przyczyn tego syndromu. Dalsze prace badawcze rozszerzyły listę zawodów zagrożonych wypaleniem zawodowym i przeniosły zainteresowanie badaczy ze sfery socjalnej również do sfery biznesu.

Pomimo tego, większość książek dotyczących wypalenia zawodowego skupia się na zawodach związanych ze służbą zdrowia, opieką społeczną, edukacją, czy więziennictwem.

Ponadto zjawisko wypalenia zawodowego jest zwykle analizowane z perspektywy jednostki wypalającej się. Również rozwiązania problemu są często kierowane do jednostek.

Przełom w myśleniu o wypaleniu zawodowym zawdzięczamy Christinie Maslach i Michaelowi Leiterowi, którzy wnieśli znaczący wkład w opisanie podejścia organizacyjnego do problemu wypalenia zawodowego. Zdając sobie sprawę z faktu, że również inni badacze zajmują się wypaleniem organizacyjnym i mają w tej dziedzinie znaczące osiągnięcia, zdecydowałem się na przedstawienie kontekstu organizacyjnego wypalenia zawodowego w oparciu o model Maslach i Leitera. Ograniczenie się do jednego modelu zwolniło mnie z konieczności prowadzenia akademickich rozważań o wyższości modelu skonstruowanego przez uczonego A nad modelem autorstwa uczonego B.

2. Dostrzec ciąg przyczynowo-skutkowy

Menedżer obserwujący postawy i zachowania swoich podwładnych i współpracowników może dostrzec u nich objawy świadczące o wystąpieniu wypalenia zawodowego. Ważne by potrafił odróżnić syndrom wypalenia zawodowego od zmęczenia lub depresji.

Współczesne pojmowanie wypalenia zawodowego uwzględnia trzy wymiary tego zjawiska:

- Utratę energii,

- Zredukowane oddanie pracy,

- Brak skuteczności.

Pierwszy z tych wymiarów obejmuje wyczerpanie fizyczne i emocjonalne objawia się zmęczeniem oraz niezdolnością do odpoczynku i regeneracji sił. Na drugi z wymiarów składają się cynizm i depersonalizacja, a trzeci - obniżenie poczucia dokonań osobistych oraz rzeczywisty spadek wydajności pracownika.

Menedżer, który zaobserwuje u pracownika objawy wypalenia zawodowego może poszukiwać przyczyn wypalenia zawodowego w środowisku pracy albo we właściwościach osoby. Jeżeli uwzględnimy kontekst organizacyjny, to przyczyny wypalenia tkwią w co najmniej jednym spośród sześciu obszarów życia firmy:

1. Obciążenie pracą,

2. Poczucie kontroli nad ważnym sferami pracy,

3. Nagradzanie (wynagrodzenia i motywacja pozafinansowa,

4. Poczucie wspólnoty,

5. Sprawiedliwe traktowanie,

6. Wartości firmowe.

Zajęcie się sześcioma obszarami, w których występują niedopasowania miedzy ludźmi a wykonywaną przez nich pracą, jest jedyną możliwością wpływania na wypalenie i wzmacniania zaangażowania w pracę. Nie oznacza to jednak, że działania muszą się odnosić do wszystkich obszarów jednocześnie. Proces będzie łatwiejszy do przeprowadzenia i monitorowania, jeżeli będzie dotyczył jednego, wybranego obszaru. Ponieważ istnieją powiązania pomiędzy sześcioma obszarami, działania podejmowane w jednym z nich zazwyczaj prowadzą do poprawy przynajmniej części pozostałych.

3. Interwencja i prewencja

Wiele poradników, programów samopomocowych oraz podręczników akademickich proponuje podejście do problemu wypalenia zawodowego oparte o ideę samodoskonalenia jednostki. Na gruncie biznesowym znajduje to odzwierciedlenie w ciągle utrzymującej się popularności szkoleń z obszaru zarządzania stresem.

Należy zadać sobie pytanie, czy działania nakierowane jedynie na pracownika mogą rozwiązać problem wypalenia zawodowego. Czy pracownik po szkoleniu, który wraca do niezmienionego miejsca pracy i spotykający się z niezmienionymi postawami menedżerów, poradzi sobie z kwestią wypalenia zawodowego? Odpowiedź nasuwa się sama.

Aby poradzić sobie z wypaleniem zawodowym nie wystarczy samodoskonalenie pracownika. Konieczne są działania skoncentrowane zarówno na osobie, jak i na miejscu pracy, nie tylko na samej jednostce.

Proces rozwiązywania problemów z wypaleniem zawodowym może być inicjowany oddolnie (przez pracownika, który zauważył problem u innej osoby) albo też może zostać zapoczątkowany przez zarząd firmy. Wspomniany proces może zostać wykorzystany zarówno do zapobiegania wypaleniu zawodowemu, jak i do interwencji kryzysowej. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z prawdopodobieństwem wystąpienia wypalenia zawodowego w przyszłości, a w drugim z rzeczywistym, istniejącym syndromem. Celem interwencji kryzysowej jest znalezienie natychmiastowego rozwiązania, by załagodzić lub zlikwidować problem. W przypadku zapobiegania wypaleniu, działania są skoncentrowane na wypracowaniu strategii postępowania pozwalającej na obniżenie ryzyka w przyszłości.

Organizacja, która chce zmierzyć się z problemem wypalenia zawodowego powinna uwzględnić w swojej strategii działania zarówno podejście indywidualne (oddolne), jak i odgórne (od zarządu w dół firmy). Sukces podejścia indywidualnego zależy w dużej mierze od stworzenia przez firmę takiej kultury organizacyjnej, w której inicjatywa pracownika jest czymś naturalnym i pożądanym, a pracownik posiada odwagę inicjowania procesu. Kiedy proces rozpoczyna się na poziomie organizacji, zazwyczaj jest próbą przeciwdziałania wystąpieniu wypalenia zawodowego w przyszłości, nie reakcją na bieżący kryzys.

4. Lepiej zapobiegać niż leczyć

Brak objawów „epidemii wypalenia zawodowego” w Polsce skłania świadomych menedżerów do podejmowania działań zapobiegawczych.

Podejście prewencyjne zakłada długi horyzont czasowy, a nie spojrzenie krótkoterminowe. Zakłada, że teraźniejsza inwestycja zapobiegnie znacząco wyższym kosztom i stratom w przyszłości. Zatem nie ma powodu czekać z działaniami aż wypalenie wystąpi.

Perspektywa długoterminowa dominująca przy podejściu organizacyjnym koncentruje się na systemach i procesach, jakie kształtują życie organizacji, a nie na działaniach i kryzysach, jakie dotyczą jednostek.

Przy podejmowaniu działań zapobiegawczych ważne jest uwzględnienie następujących kroków:

- Uświadomienie menedżerom ważności działań,

- Diagnoza sytuacji w firmie (badania jakościowe i/lub ilościowe dotyczące obszaru wypalenia zawodowego),

- Opracowanie wizji i planu niezbędnych zmian w procesach i systemach zarządzania,

- Komunikacja wewnątrzfirmowa,

- Wdrożenie planowanych zmian z uwzględnieniem partycypacji pracowników,

- Monitorowanie wyników.

5. Liczą się podjęte działania

Nawet najlepsze plany nie mogą zapobiec powstawaniu wypalenia zawodowego. Prewencja może opierać się na wdrożonych działaniach.

Do budowy zaangażowania w pracę prowadzi sześć dróg – sześć obszarów życia organizacji. W każdym z tych obszarów mogą pojawić się czynniki, które wywołają wypalenie zawodowe. Wymienione czynniki mogą spowodować wyczerpanie, wpędzić w cynizm, przełożą się na brak osiągnięć. Każdy z obszarów może być zatem punktem wyjścia do skutecznych działań. Pozostaje tylko dokonać wyboru obszaru (pytanie, jak to zrobić) i… do dzieła!

---

Jarosław Rubin

www.valucreation.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Swięto Lajkonika - ciekawostki

Swięto Lajkonika - ciekawostki

Autorem artykułu jest Anna Brzyszcz


Swoje święto Lajkonik obchodzi raz w roku, w Oktawę Bożego Ciała. Jest to jedna z ciekawszych tradycji krakowskich. Harcującego  Lajkonika i hałaśliwą kapelę "Mlaskotów" zna chyba każdy krakowianin. Ale czy wiecie, że...

Ciekawostki związane ze świętem Lajkonika

Strój lajkonika zaprojektował Stanisław Wyspiański w 1904 roku. Natomiast projekty strojów świty Konika Zwierzynieckiego sporządziła Krystyna Zachwatowicz. Oryginał stroju Lajkonika przechowywany jest w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa. Podczas parady podziwiamy jedynie jego wierną kopię. Strój lajkonika waży ponad 30 kg!!!

Do najważniejszych zadań harcującego lajkonika należą: taniec przy dźwiękach kapeli, rzucanie dzieciom cukierków, odwiedziny w okolicznych barach i sklepach, zbieranie datków i uderzanie buławą „na szczęście” każdego napotkanego przechodnia.

Lajkonikowi podczas parady towarzyszy chorąży, orszak włóczków zbrojnych w buńczuki i hałaśliwa kapela Mlaskotów, grająca na flecie, trąbce, klarnecie, akordeonie, bębnie, skrzypcach i basie.

Główna melodia grana przez Mlaskotów utrzymana jest w rytmie marsza; jest śpiewana do słów wiersza Ewy Szelburg-Zarębiny:

Ten lajkonik, nasz lajkonik
 po Krakowie zawsze goni
 Lajkoniku laj laj
poprzez cały kraj

Podczas pochodu lajkonik trzy razy wykonuje tradycyjny taniec z chorągwią. Gdy chorąży z orszaku zatacza koła sztandarem, lajkonik próbuje uderzyć buławą w widniejącego na chorągwi orła.

W rolę lajkonika od 1988 roku wciela się ta sama osoba Zbigniew Glonek, pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Krakowie.

Legenda o włóczkach – krakowskich flisakach – to nie jedyne wyjaśnienie tradycji lajkonika. Uznaje się, że zwyczaj może mieć swój początek w słowiańskich wierzeniach w to, że konik chodzący po polu gwarantuje magiczny wzrost plonów.

---

www.dzieciaki-krakowiaki.manifo.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Telefon z Ekranem Dotykowym

Telefon z Ekranem Dotykowym

Autorem artykułu jest electroart


Podczas zakupu nowego telefonu komórkowego prawie każdego z nas czeka dzień, w którym przyjdzie nam dokonać wyboru wśród telefonów z zaawansowanymi funkcjami multimedialnymi  z ekranem dotykowym a zwykłym sprzętem bez dotyku.

  Wybór ten nie jest prosty i przed dokonaniem zakupu dobrze jest się rozeznać, który model telefonu komórkowego jest dla nas najlepszy. Ludzie młodzi w bardzo wielu przypadkach decydują się na telefon dotykowy, dlatego że łatwiej im się dopasować do całkowicie nowoczesnego sposobu obsługi komórki, jakim jest digitizer (ekran dotykowy).

Jednocześnie wybierając telefon dotykowy warto pomyśleć o ochronie wyświetlacza przed zarysowaniami i zaopatrzyć się w odpowiednią folie na telefon, która zabezpieczy nasz ekran dotykowy. Telefony dotykowe w bardzo wielu przypadkach są znacznie bardziej rozwinięte pod kątem multimediów. Dlatego iż nie ma normalnej klawiatury mają znacznych rozmiarów wyświetlacze lcd, dzięki któremu oglądanie filmów czy wręcz telewizji jest bajecznie łatwe.

Telefony posiadające ekrany dotykowe to też łatwy a także całkiem szybki dostęp do świata informacji, a także rozrywki, za pomocą dostępu do Globalnej sieci. Telefony te niejednokrotnie posiadają system zarządzania, który to tak samo jak system w notebooka-ch, pozwala instalować na urządzeniu najnowsze aplikacje. Dzięki znaczącym panelom lcd przeglądanie wpisów Internetu w komórce staje się ogromną przyjemnością. Bez trudu przeczytamy najnowsze wydanie popularnych gazet online, poprzez strony internetowe. W modelach telefonów bez digitizera, ich konsumenci wielokrotnie zwracali uwagę na problem z odczytywaniem napisów umieszczonych na wortalach, głównie z powodu niedużych wyświetlaczy.

Dla ludzi, którzy nie potrafią przyzwyczaić się do tego typu gadżetów, dostawcy wciąż dostarczają świetne telefony komórkowe ze zwyczajną klawiaturą numeryczną. A  zatem z takim samym układem klawiszy, jak komputery. W bardzo wielu sytuacjach telefony tego rodzaju nie odstają w znacznym stopniu swoimi parametrami od smartfonów. Producenci telefonów ostatnimi czasy pomyśleli też o tych klientach, którym trudno się zdecydować na telefon z dotykowym wyświetlaczem. Wprowadzono na rynek wiele modeli smartfonów z klawiaturą rozsuwaną. Rozwiązanie to jest o wiele wygodniejsze w użytkowaniu, aniżeli prosty telefon komórkowy dotykowy.

Zatem większość zadań utworzyć możemy za pomocą przycisków, wspierać się możemy wyświetlaczem dotykowym. W przypadku gdy nie wiemy jak wyselekcjonować daną opcję w telefonie komórkowym, po prostu przyciskamy ją na ekranie. Cena tego typu efektownych modeli telefonów jest wciąż znacznie wyższa. Jednakże odnajdziemy również tego typu telefony za niższą cenę z nieco mniejszą liczbą zadań. Przy zakupie telefonu dotykowego warto zaopatrzyć się w dobre ładowarki do telefonów ze względu  na to iż telefony te są dość prądożerne co jest sporym minusem.

---

Pofesjonalne Etui na Telefon dotykowy

Serwis Telefonów wymiana ekranów Dotykowych

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 17 lutego 2012

Czym jest Inspiracja?

Czym jest Inspiracja?

Autorem artykułu jest Piotr Bartosiewicz


Inspiracja to naturalne źródło naszej motywacji i zmian w naszym życiu, dlatego warto ją poznać. Dzięki niej wiele magii może się wkraść w nasze życie.

Wszyscy wiedzą coś na temat inspiracji, często mówi się o inspirujących książkach czy też filmach. Ogólnie wiemy, że jest to coś co porywa nasze serca i zaczynamy nagle myśleć w nowy zupełnie świeży sposób jak gdybyśmy obudzili się z zimowego snu i dopiero przejrzeli na oczy. Jest to wspaniałe uczucie ale czym rzeczywiście ,,ona'' jest.

Inspiracja - jest to jedno ze zjawisk, bez których nie byłoby sztuki, wynalazków. Dzięki inspiracji, natchnieniu powstawały największe dzieła literatury.  Inspiracją może być wszystko. Może to być obejrzany wschód słońca, może to być doświadczone jakieś wielkie uczucie, a może to być po prostu ten moment, w którym dostajemy jakiegoś olśnienia. Inspiracja towarzyszy wszystkim tym, którzy tworzą. Bardzo często inspirację czerpiemy z natury. Jednakże równie często jest to jakieś złe doświadczenie. Często jest to na przykład rozstanie, samotność. W zasadzie takie doświadczenia są potrzebne, żeby można stworzyć coś większego. W epoce romantyczności tylko i wyłącznie doświadczenia powodujące ból i cierpienie dawały prawdziwe natchnienie i były inspiracją.

Trzeba jednak powiedzieć, że dla każdego inspiracją do tworzenia może być zupełnie coś innego. Inspiracja jest bowiem tym nienamacalnym doświadczeniem, którego nie da się łatwo określić, jednoznacznie zdefiniować. Inspiracja może być czerpana dosłownie ze wszystkiego i z niczego jednocześnie. Inspirację od głosu Ego można odróżnić tym, że inspiracja jest delikatniejsza i nic nie nakazuje a naturalnie popycha do działania. Poczuj inspirację i idź za jej sygnałem.

 

Jakie zmiany wywołuje w nas ,,Inspiracja''?

1.  Wyposaża w pozytywne myślenie.

2. Inspiracja budzi w nas naturalną motywacje.

3.  Pokaże ci czego naprawdę chcesz. – To jest naprawdę odpowiedzią na wszystkie pytania i problemy.

4. Inspiracja wprowadza harmonię w twoje działanie. 

5. Pozwala się cieszyć chwilą obecną.

6. Obiektywnie oceniasz sytuację.

7. Uwalniasz się od ograniczeń, jesteś nieposkromiony.

8. Otwiera oczy na nowe możliwości.

9. Wprowadza harmonię.

10. Daje pewność siebie.

11. Inspiracja sama wyznacza ci drogę do najlepszych dla ciebie rzeczy w danym momencie życia. 

12. Działanie jest zdecydowane i pewne.

13. Powoduje, że znika każdy strach.

14. Inspiracja wręcz zmienia ludzi i powoduje znaczne transformacje ich mentalności gdy są pod jej wpływem.

 

Ludzi otwartych na inspirację cechuje:

1. Otwartość na ludzi.

2. Otwartość na pomysły.

3. Nie narzekają, że nie mają czasu.

4. Nie marudzą.

5. Dają innym co maja najlepszego. Nie boją się, że coś stracą. Dawanie pozbawione lęku. 

6. Działają z rozmachem.

7. Pewność siebie.

Także inspiracja jest jak najbardziej rzeczą bardzo pozytywnie na nas wpływającą, więc powinniśmy o niej jak najczęściej pamiętać i znaleźć jakiś swój oryginalny pomysł na to jak utrzymywać jej stały poziom w naszym życiu by było ono dotknięte przez nią na każdym kroku. Istnieje wiele sposobów na wzbudzanie w sobie inspiracji a oto jedne z nich.

Klucze do inspiracji :

Klucz I

Pierwszym kluczem do inspiracji jest przyjemność. Znajdź więc coś, co naprawdę Cię ekscytuje.

Klucz II

Drugim kluczem do inspiracji jest miłość. Wkładaj serce w to, co robisz. 

Klucz III

Trzecim kluczem do inspiracji jest wiara w siebie. Słuchaj tego małego głosu wewnątrz Ciebie.

Klucz IV

Czwartym kluczem do inspiracji jest podążanie za tym, co podpowiada Ci intuicja. Im więcej z niej korzystasz, tym silniejsza się staje.

Klucz V

Piątym kluczem jest wiara w siebie. Powtarzaj sobie na każdym kroku słowo „potrafię”.

Klucz VI

Szóstym kluczem do inspiracji jest ignorowanie tych, którzy twierdzą, że nie dasz rady. Może im się wydawać, że w ten sposób chronią Cię przed porażką.  Pamiętaj   jednak,   by   w  takich  chwilach   powtarzać   „potrafię”. 

Klucz VII

Siódmym kluczem do inspiracji jest unikanie wszystkiego co negatywne.

Klucz VIII

Ósmym kluczem do sukces jest akceptacja. Zaakceptuj to, że jednego dnia czujesz dużo większą inspirację niż drugiego. To jest całkowicie normalne. Nikt nie jest w stanie być na fali w każdej sekundzie swojego życia. Do każdego przychodzą gorsze dni. Wiedz, że to minie, nie martw się tym.

Klucz IX

Dziewiątym kluczem do inspiracji jest działanie

Klucz X

Dziesiąty   klucz   jest   prawdopodobnie   jednym   z   najpotężniejszych. Po prostu otocz się rzeczami, które Cię inspirują.

 

Co mnie osobiście inspiruje : filmy, sport i wysiłek fizyczny, książki o rozwoju osobistym, dobry nastrój i wiedza, że wszystko potrafię. Mam nadzieję, że mój artykuł w jakimś chociaż stopniu zainspirował was do działania i rozjaśnił wątpliwości związane z tym tematem. Miłej Inspiracji wam życzę każdego dnia. :). 

---

Piotr Bartosiewicz

Zajrzyj po więcej inspiracji: piotrbartosiewicz.jor.pl

Chciałbym także polecić książkę która na pewno wniesie inspirację do Twojego życia. kliknij tutaj

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Pomóżmy Węgrom !

Pomóżmy Węgrom !

Autorem artykułu jest Zbigniew Kozłowski


Jakie europejskie nacje nie mają pretensji do nas, Polaków? Turcy, którzy nigdy nie uznali rozbiorów? Hiszpanie najdłużej utrzymujący dyplomatyczne stosunki z rządem emigracyjnym w Londynie?

     Niewielu, bardzo niewielu przyjaciół mamy jako kraj, jako naród. Dotąd świat zachodni nie może wybaczyć nam, że rozpętaliśmy II wojnę światową, że wymordowaliśmy miliony ludzi w naszych obozach koncentracyjnych. Tego, że wypędziliśmy miliony Niemców z ich macierzystych ziem, mordując przy tym i topiąc statki z niemieckimi dziećmi, wywożonymi z Prus Wschodnich. Prześladowany przez Polaków naród Niemiecki odgrodzić musiał się murem berlińskim od swoich ciemiężców. Nawet kandydaci na Prezydenta Stanów Zjednoczonych uważają nas za swoich największych wrogów. Zapewne za ten nieszczęsny obóz na Mazurach, w którym mordowaliśmy islamistów. Do końca życia nie zapomnę twarzy pewnej paryżanki (świeć Panie nad jej obłudną duszą!), wykrzykującej do kamery telewizyjnej, podczas stanu wojennego, swoją nienawiść do Polaków za obozy koncentracyjne w czasie II wojny światowej. Nienawiść Żydów, zarówno w Izraelu, a przede wszystkim – w USA, jest do nas nie mniejsza, niż do Arabów. Za wrodzony antysemityzm, za pogromy w Rosji i na Ukrainie, za holokaust, za Kielce, za 68, a najbardziej - za zagrabione majątki.

     Po roku dziewięćdziesiątym ubiegłego wieku, któryś z naszych opiniotwórczych i doktrynalnych polityków wymyślił dla Polski misję łącznika pomiędzy wschodem i zachodem. Poślizgnęliśmy się przy tym w rosyjskiej latrynie oszczerstw, a Litwa i Ukraina wylewają na nas swoje fekalia nienawiści. Nie zrażeni tym i oblizując się, nasi politycy brną w bagno ratowania Białorusi od Łukaszenki. Jeżeli kiedykolwiek w kraju tym zapanuje jakakolwiek demokracja, nigdy Białoruś nie uzna Polski za swojego sojusznika. Mylił się Dziadek, mylił się Giedroyć; od stu lat przynajmniej wiadomo, że Ukraińcy, Litwini i Białorusini wolą moskiewską nahajkę, niż warszawską "przyjaźń". Czemu tak jest: to temat na całą rozprawkę historyczną.

     Tylko nasi nieudolni politycy nie są w stanie przewartościować swoich pomylonych i zapożyczonych koncepcji. W gruzach niemal leży Układ Wyszehradzki, jeden z najcenniejszych sojuszów, jakie kiedykolwiek udało nam się zawrzeć. Słychać wręcz coraz intensywniej głosy o potrzebie wyraźnego odizolowania się od Węgier, znajdujących się w głębokim gospodarczym kryzysie i kryzysem tym nas obryzgujących. Nie poczuwając się do obowiązku udzielenia Węgrom pomocy, państwo polskie winno w przyzwoity sposób wycofać się z Układu, będącego, jak się okazuje martwą, nieprzydatną w potrzebie, umową międzyrządową. Jako społeczeństwo nielubiące swoich polityków i bardzo lubiące robić przekornie swoim nielubianym politykom, powinniśmy natomiast wykupić wszystkie wczasy urlopowe na Węgrzech, zacząć latać głównie liniami lotniczymi WizzAir, pić wyłącznie "węgrzyna", kupować możliwie najwięcej węgierskich produktów, których niestety wiele na naszym rynku nie ma. Przybędą, gdy wytworzy się na nie popyt.

     Ten swój apel o pomoc Węgrom kieruję do apolitycznej (wykluczonej i niegłosującej) połowy społeczeństwa, zdając sobie sprawę, że druga połowa pozostanie totalnie obojętna, o ile fuhrer czegoś nie nakaże. A żaden wódz partyjny nieswojego pomysłu popierać nie będzie, tym bardziej pomysłu niezgadzającego się z obranym politycznym programem. Wódz rządzący postanowił wspomóc strefę euro, chociaż dla niej owe 6 mld znaczy mniej, niż kropla w morzu. Dla Węgrów natomiast byłoby istotną pomocą, w postaci choćby gwarancji kredytowych. Dodając do tego drugie 6 mld, wygenerowane w gospodarce węgierskiej przez zakupy Polaków, można się spodziewać, iż Madziarów udało by się odbić od dna. Gdyby jeszcze Czesi pomóc zechcieli (już odczuwamy brak wielkiego Havla)... byłaby to prawdziwa Wyszehradzka Solidarność. Niewykluczone, iż podziałało by to korzystnie także na polską gospodarkę i podniosło wartości aktywów tej części Europy na rynkach finansowych. Przynajmniej możemy liczyć na szczerą przyjaźń bratanków.

     Nadchodzi prawdopodobnie pora, kiedy Niemcy przestaną bezinteresownie sponsorować Europę. Wkrótce położą na dnie Bałtyku drugą rurę gazową i trzecią – naftową, łączące bezpośrednio z ich przyjaciółmi – Rosjanami, z ominięciem terytorium podłej Polski. Brytyjczycy, Irlandczycy, Duńczycy, Holendrzy i Belgowie, zrażeni przez nasz eksport przestępczości i dziadowskiej emigracji zarobkowej, zastanawiają się, jak pozamykać przed nami swoje granice. Kryzys ujawnił zbyt głębokie zróżnicowanie pomiędzy poszczególnymi państwami Unii Europejskiej, by możliwe było utrzymanie tego sojuszu w stanie dotychczasowym. Byśmy nie pozostali wyobcowanym bastardem Europy, powróćmy do sprawdzonych przyjaciół: pomóżmy Węgrom !

Do czego namawia: Zbigniew M. Kozłowski.

---

     Nie łudzę się oczywiście, by powyższy apel wywołał czyjekolwiek działanie. Reakcja będzie jak na inne moje publikacje na Artelis – żadna. Podobno ktoś to nawet czyta (jedno - czy - dwa zdania?). A co mi tam, niech nie czytajo, jo se i tak bede pisoł.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 15 lutego 2012

N.E.E.T - si

N.E.E.T - si

Autorem artykułu jest Kinga Marciniak


N.E.E.T, coś ci to mówi? Możliwe, że nie, bo pojęcie określające niezatrudnionych, nieuczących się i nie rozwijających się młodych ludzi jest u nas jeszcze świeże, ale zjawisko istnieje już od dłuższego czasu. Stagnacja, dezorientacja i ogólne zniechęcenie do działania, tak najprościej można niechlubnie opisać nowe pokolenie: N.E.E.T.

Pół miliona obiboków?
Brytyjskie statystyki  mówią, że wiek osób, które nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem lub nie mają możliwości podjęcia pracy wydłuża się. Na wyspach jest to prawie 10 procent osób miedzy 16 a 18 rokiem życia, czyli prawie 150 tys. U nas nie jest lepiej, choć podobno kryzys na razie się nas nie ima. Wśród polskiej młodzieży ponad pół miliona osób nie widzi przed sobą perspektyw, co nie wynika jedynie ze złej sytuacji ekonomicznej, ale też z wadliwych postaw i wzorców wobec zaangażowania i pracy. Zaalarmowana Unia sama wzięła się za wyliczenia. Z badań Eurofound wynika, że problem niepracującej, nieuczącej się i nie doszkalającej się młodzieży dotyczy już całej Europy. Po odjęciu od całej przebadanej grupy niezatrudnionych między 15 a 24 rokiem życia tych, którzy nadal się uczą, okazało się że prawie 13% młodych europejczyków nie może znaleźć zatrudnienia. Nie brzmi to optymistycznie. Obecna sytuacja na rynku pracy, nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie nie sprzyja mobilizacji i motywacji. Ekonomiści grożą, że młodzi bezrobotni to ogromne obciążenie dla budżetu państwa i dodatkowy wydatek dla całego pracującego społeczeństwa. Niestety to nie jedyny problem N.E.E.T-sów (not employment, education or training). Tworzą oni nową, nie do końca zbadaną grupę społeczną, której socjologowie i całe społeczeństwo mogą się już obawiać. NEETsi to bardzo specyficzna grupa bezrobotnych. Stawanie się NEETsem składa się z etapów, a samo bezrobocie jeszcze o tym nie świadczy. Na początku doskwiera sam brak pracy, wielomiesięczne poszukiwania nie przynoszą rezultatów, ale pozostaje jeszcze motywacja i zaangażowanie, które z czasem słabnie. Przychodzi etap frustracji a w niektórych przypadkach nawet depresji. Ambitni, kreatywni młodzi ludzie zmieniają się w znudzonych i zniechęconych entuzjastów zasady „co masz zrobić dziś zrób jutro”. Ich największym obciążeniem psychicznym jest to, że mimo ogromnego zaangażowania i chęci do pracy, czują się bezradni i bezwartościowi.

Nie zawsze wina kryzysu
Od jakiegoś czasu media przyzwyczaiły nas do kładzenia na karb kryzysu wszystkie społeczne niepowiedzenia. Również w przypadku NEETsów nie mogło być inaczej, ale gigantyczne zadłużenia i bankrutujące kraje to nie wszystko. Przyczyn tak złej pozycji młodych ludzi można doszukiwać się w sytuacji społecznej, ekonomicznej, ale także personalnych cechach ich samych. NEETsem nie jest się z wyboru. Na ten stan jest już kilka mniej lub bardziej cenzuralnych określeń, które nijak mają się do problemów współczesnej młodzieży. Osoby cierpiące na chroniczną bezczynność w bardzo młodym wieku za swoją sytuację mogą winić kryzys, umowy bez perspektyw i absurdalne wymagania pracodawców. To ta grupa przyczyn, na którą nie ma się wpływu, ale nie można pomijać sytuacji rodzinnej. Badania wykazały, że częściej NEETsami zostają młodzi, których rodzice lub opiekunowie również są bezrobotni, albo mieli dłuższą przerwę w zatrudnieniu nie wynikającą ze zwolnienia. W grupie ryzyka są również osoby niepełnosprawne, te które żyją na emigracji, są słabo wykształcone lub których rodzice się rozwiedli.  

„Siedzi w domu i nic nie robi”
„Tak, zdarza mi się słyszeć takie komentarze z ust starszych kolegów” – mówi 24 letnia Natalia, która miesiąc temu odebrała dyplom magistra. Jest w trakcie studiowania drugiego kierunku, ale luźny plan zajęć pozwalałby na rozpoczęcie pracy. Niestety wymagania pracodawców są takie, że mimo tytułu politologa i biegłej znajomości dwóch języków nie może znaleźć pracy już od pół roku. „Wkurza mnie to nieróbstwo, ale się w nim sama zagrzebuję. Wydatki mam spore, bo wynajmuję mieszkanie w Warszawie. Natalia pochodzi z Kołobrzegu. Ją i młodszego brata wychowuje mama, która nigdy nie miała stałej pracy. Pracowała dorywczo, ale zarabiała wtedy całkiem nieźle. Największym problemem była jednak niepewność, czy następna przerwa w pracy nie będzie zbyt długa. Ten stan napięcia utrzymuje się u Natalii do dziś. Strach przed tym, że straci pracę działa paraliżująco do tego stopnia, że nie pozwala jej podjąć jakichkolwiek działań. Z takimi problemami spotyka się wielu młodych ludzi. Niestabilna sytuacja na rynku pracy, również starszych pokoleń sprawiła, że młodzi nie postrzegają pracy jako stałego elementu swojego życia. Brak stabilizacji wzmaga poczucie niepewności i bezradności. Takie nastawienie dotyka coraz młodsze pokolenia. Dziś młodzież jest znacznie bardziej dojrzała emocjonalnie i poważnie myśli o swojej przyszłości, a ta nie rysuje się kolorowo. Jako licealista prawdopodobnie kalkulujesz już który kierunek będzie opłacalny, jak zaplanujesz swoją karierę, co będziesz robić i jakie kursy skończysz. To bardzo odpowiedzialne podejście, ale nie wszyscy myślą tak samo. Jest ogromna liczba osób, która nie radzi sobie z takim napięciem i niepewnością, gorzej się uczą i mają problemy z podjęciem inicjatywy. Od młodzieży wymaga się bardzo dużo, jednak mało kto bierze pod uwagę fakt, że nie wszyscy są w stanie spełnić te oczekiwania. Stres narasta a w głowie pojawia się pytanie „co będzie jak mi się nie uda?”. Takie nastawienie paraliżuje i wprowadza stan bezradności. Myślisz: skoro i tak będzie źle, po co się starać”.

Recepta na bezczynność
Czy można nauczyć się pracować? Okazuje się, że tak, trzeba tylko wyrobić w sobie odpowiednie postawy, przede wszystkim w samym stosunku do pracy. Pamiętaj, że to nie obowiązek, dzięki któremu zarabiamy na życie. Praca może przynosić satysfakcję i do tego powinno się dążyć. Psychologowie radzą by przede wszystkim nie poddawać się bezczynności i od początku samodzielnego życia stwarzać sobie nowe cele i zajęcia. Specjaliści z organizacji OECD, zajmujący się badaniem rynku pracy podkreślają, że w grupie NEET najczęściej znajdują się osoby nie wykazujące się aktywnością społeczną, nie interesujące się swoim otoczeniem oraz osoby wycofane. Receptą na to jest aktywność w samorządach, kółkach i stowarzyszeniach. Dzięki temu nie tylko zdobywasz wiedzę, ale też kształtujesz zdolności interpersonalne i poznajesz nowych ludzi, do których w przyszłości możesz się zwrócić w poszukiwaniu pracy. Jeśli jeszcze się uczysz i nie chcesz lub nie możesz pracować, przejrzyj sieć w poszukiwaniu organizacji, które poszukują wolontariuszy i zaangażuj się w ich działalność. Kiedy już zaczniesz szukać pracy nie wybrzydzaj i bądź elastyczny. Najgorsze dla psychiki są przerwy w zatrudnieniu, więc jeśli odchodzisz z jednej, jak najszybciej szukaj nowej, nawet dorywczej. Pamiętaj też o ciągłym poszerzaniu swojej wiedzy. Przed byciem NEETsem chroni przede wszystkim zmiana nastawienia. Trzeba wierzyć we własne możliwości i zdolności a także uświadomić sobie, że praca może być przyjemnością. Często to właśnie ten etap okazuje się dla młodych najtrudniejszy, zwłaszcza gdy zupełnie inne wzorce wynoszą z domu. 

---

www.psychospace.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 12 lutego 2012

Co Indianie dali światu?

Co Indianie dali światu?

Autorem artykułu jest Dariusz Szybka


Ziemniaki, pomidory, kakao, fasola, dynia, kukurydza - każdy zna te produkty, goszczą na naszych stołach codziennie. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, skąd pochodzą? Mało kto wie, że to właśnie Indianie, mieszkający w Ameryce Północnej i Południowej, jako pierwsi nauczyli się uprawiać te rośliny i przekazali tą wiedzę Europejczykom.

Indianie, kojarzący się przeciętnemu człowiekowi z półnagim wojownikiem na mustangu, ubranym w przepiękny pióropusz z orlich piór, z wojennym okrzykiem na ustach, w rzeczywistości byli bardzo zróżnicowanym kulturowo ludem. Zamieszkiwali i nadal zamieszkują wszystkie strefy klimatyczne obu Ameryk, w dawnych czasach były to zarówno myśliwsko - zbierackie ludy koczownicze, jak i stojące na nieco wyższym poziomie kulturowym i ekonomicznym osiadłe ludy rolnicze.

Ziemniaki

Czy można sobie wyobrazić nasz jadłospis bez ziemniaków? Wydaje się, jakby od zawsze gościły na naszych stołach.  Tymczasem w Europie pojawiły się dopiero w XVI wieku, kiedy Imperium Inków, Azteków a także inne plemiona zostały podbite przez hiszpańskich konkwistadorów. W stanie dzikim ziemniaki rosną w Meksyku, Ameryce Środkowej i w Andach. Istniały dwa indiańskie okręgi uprawy tej rośliny: pierwszy stanowił wysoko położone, ubogie pod względem rolniczym doliny Andów w Boliwii i Peru. Natomiast drugi był usytuowany na wyspie Chiloe w Chile, gdzie dominował ciepły klimat i żyzne gleby. Dla miejscowych Indian stanowił podstawę wyżywienia. To właśnie stamtąd został przywieziony do Europy, stopniowo się rozprzestrzeniał i zyskał na znaczeniu.

Pomidor

Pomidor pochodzi z tych samych rejonów co ziemniak. Był uprawiany w Meksyku przez Azteków. Dziko rosnące formy spotykano w niższych partiach Andów. Po podboju Imperium Azteków, pomidory trafiły do Hiszpanii  na początku XVI wieku. Nazwano je Tomate, lekko zniekształcając azteckie słowo Tomati oznaczające "pulchny owoc".

Kakao
Najbardziej znanym i cenionym na świecie łakociem jest czekolada. Wyrabiana jest z owoców kakaowca, niewielkiego drzewa rosnącego w klimacie równikowym Ameryki Środkowej. O korzystnych właściwościach kakao dowiedzieli się jako pierwsi, mieszkający na Jukatanie Majowie, którzy przyrządzali gorzki, pieniący się napój czekoladowy zwany Tcacahoua. W XIII wieku zwyczaj picia czekolady przejęli Aztekowie, dodając do niej miód, ostrą paprykę lub mąkę kukurydzianą. Zarówno Majowie jak i Aztekowie bardzo cenili ziarna kakaowca, wierzyli że pochodzą od Boga, były atrybutem zdrowia, siły i bogactwa.

Kukurydza, fasola i dynia

Kukurydza, fasola i dynia były uprawiane przez Indian zamieszkujących wschodnią strefę lasów Ameryki Północnej, plemiona irokeskie i algonkińskie, a także społeczności osiadłe w dolinie rzeki Missouri: Mandanów, Hidatsów, Arikarów i Paunisów. Po zasianiu, rośliny te rosły wszystkie razem- fasola wspinała się po łodygach kukurydzy a dynia rosła przy ziemi zagłuszając chwasty. Miały bardzo duże znaczenie dla uprawiających je ludzi, Irokezi nazywali je Trzema Siostrami, pełniły istotną rolę w życiu obrzędowym i stanowiły podstawę wyżywienia. Spożycie mięsa miało ograniczone znaczenie.

Tytoń

Tytoń również był uprawiany przez Indian zanim Europejczycy dotarli do Ameryki. Krzysztof Kolumb zetknął się z paleniem tytoniu przez Indian w liściach kukurydzy, a hiszpańscy konkwistadorzy natknęli się na rozległe uprawy tej rośliny w Panamie i Peru. Indianie tytoń palili, żuli, wykorzystywali do celów obrzędowych. W plemieniu Wron mieszkającym na Wielkich Równinach Ameryki Północnej, istniało specjalne, elitarne Stowarzyszenie Tytoniowe, którego członkowie każdego roku siali i zbierali święty tytoń. Co ciekawe tytoń ten nie był palony, a jedynie przechowywany. Indianie Wrony wierzyli że ciągłość uprawy tej rośliny zapewni przetrwanie całemu plemieniu. Natomiast modlono się w różny sposób, między innymi paląc tzw. Świętą Fajkę (którą Europejczycy znają pod nazwą Fajka Pokoju), w której nie palono tytoniu, lecz tzw. Kinnikinnick, który był mieszaniną rozdrobnionej kory drzew i różnych ziół. Współcześni Indianie żartują, że tytoń ofiarowany białym ludziom stanowi ich zemstę za zagarniętą plemienną ziemię. Indianie wciąż uważają tytoń za roślinę świętą.

Maniok, ananasy, orzeszki ziemne, bawełna
to rośliny rosnące w Ameryce i dobrze znane Indianom. Ale nie tylko rośliny zawdzięczamy tym ludom. Do naszego świata przedostały się nazwy takich przedmiotów jak mokasyny (skórzane obuwie), legginsy skórzane lub materiałowe nogawice), kanu i kajaki (lekkie łodzie wykonane z kory brzozowej i drewna), hamaki służące do spania czy ponczo. Zadomowiły się na dobre, dając świadectwo, jak niezwykle barwna i różnorodna jest kultura rdzennych mieszkańców obu Ameryk.

---

Dariusz Szybka - Indiańska Wioska "Fort Wapiti" niedaleko Tarnowa, 90 km. od Krakowa. Fascynujący świat Północnoamerykańskich Indian.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Niemodna forma kontaktu

Niemodna forma kontaktu

Autorem artykułu jest Li Li


Dziś koperta nie kojarzy się już z wysyłaniem czy odbieraniem listów. Być może dla wielu osób, pierwszym skojarzeniem z nią są pieniądze albo rachunki do zapłacenia, które się w niej znajdują czy też pieniądze, które dostajemy w prezencie.

Skrzynka na listy przepełniona jest niestety już tylko ulotkami i opłatami. Spodziewamy się innych przesyłek tylko w okresie świąt ale i ta tradycja zanika. Wysyłaniem świątecznych kartek zajmują się już chyba tylko osoby starsze – a szkoda. Coraz bardziej odchodzimy również od zwyczaju posyłania pocztówek z wakacji.

                Jest to oczywiście naturalna konsekwencja rozwoju technologicznego, telefonii komórkowej i Internetu. To tani, szybki i prosty sposób komunikowania się. Wysłanie pocztówki czy listu wiąże się z wykonaniem szeregu czynności. Od kupna pocztówki, starannego napisania na niej pozdrowień, po odstanie kolejki na poczcie. Szczególnym problemem jest sama czynność ręcznego pisania. Często ludzie, których praca czy nauka nie wymaga tego, odzwyczajają się od używania długopisu i kartki. Ale właśnie to czyni słanie wiadomości pocztą, tak wyjątkowe.

                Sami wiemy, że znajdując w skrzynce pocztowej koperty kolorowe z odręcznie napisanym adresatem, jesteśmy przyjemnie zdziwieni. Otrzymanie takiego listu, lub chociaż pocztówki, jest wyrazem tego, że nadawca pamięta o nas, jesteśmy dla niego ważni. Pofatygował się bowiem na pocztę i wykonał ten cały ciąg czynności. Z drugiej jednak strony, ciężko nam postawić się w roli nadawcy. Zaczynamy się czuć coraz bardziej niezręcznie pisząc list. Obawiamy się śmieszności w oczach odbiorcy naszej wiadomości. Nie chcemy być staroświeccy.

                Ten rodzaj komunikacji między ludźmi stał się po prostu nienaturalny, sztuczny i oficjalny – choć charakter, czy styl w jakim napisany jest list wcale nie musi taki być. Często śląc pocztówkę robimy to w ramach żartu, czy wyrażenia szczególnej sympatii. Kartki pocztowe czy papeteria służą już tylko jako okolicznościowe dodatki do prezentów wręczane osobiście. Wysiłek wkładany w pisanie listów, powodował, że ludzie bardziej cenili sobie kontakt ze swoim adresatem a więzi między nimi były silniejsze i bardziej wyjątkowe.

 

 

 

---

Planujesz ślub? Nurtują Cie tematy takie jak fotografia ślubna Kraków, fryzury czy makijaż ślubny! Odwiedź portal ślubny!

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 7 lutego 2012

Czy nauka bezwzrokowego pisania ma sens?

Czy nauka bezwzrokowego pisania ma sens?

Autorem artykułu jest Mateusz Grabowski


Czy warto inwestować w rozwój pracowników? Czy warto zainwestować w kurs bezwzrokowego pisania na klawiaturze komputerowej. Jest to jedna z korzyści która niestety nie jest dostrzegana przez pracodawców.

Bezwzrokowe pisanie na klawiaturze komputerowej to jeden z niedocenianych kursów komputerowych. Można tu np. zastosować analogie. Wyobraź sobie listonosza, który musi  rozwieźć listy po całej wsi. Może iść na nogach i zajmie mu to 8h czyli cały dzień, a można mu kupić rower i wtedy ta czynność zajmie mu 4h. Stąd mamy oszczędność aż 50%. W swoim czasie pracy, listonosz może zrobić 2 razy więcej albo może zostać zatrudniony na pół etatu. Dla każdej osoby chyba wyda się logiczne, że trzeba mu kupić rower. I właśnie tu logika spotyka się z realiami. Tak samo jest z techniką bezwzrokowego pisania na klawiaturze komputerowej. Po takim kursie i miesięcznych ćwiczeniach można zaczać pisać  2 x szybciej. Więc wydatek który jest poniesiony na taki kurs komputerowy jest jak najbardziej uzasadniony. Więc dlaczego tak mało firm korzysta z kursu komputerowego polegającego na nauce bezwzrokowego pisania  ? Niestety firmy nie dostrzegają korzyści z takiej umiejętności, wprowadzają różne ograniczenia na komputer w stylu "Oko szefa" lub blokada Internetu a nie widzą korzyści ze wspaniałej techniki bezwzrokowego pisania. Z naszych badań wynika, że przeciętna osoba po kursie, który trwa kilkadziesiąt godzin jest w stanie nawet podwoić swój dotychczasowy wynik. Mało tego tutaj nie chodzi tylko o szybsze pisanie ale także chodzi o zdrowie. Pisząc bezwzrokowo można np. maila stworzyć nie patrząc na moniotr, można przepisywać z kartki patrząc się tylko i wyłącznie na kartkę.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

O wolności słowa w Internecie słów kilka

O wolności słowa w Internecie słów kilka

Autorem artykułu jest Piotr Wiśniewski


Przeglądając Internet czasem trafiamy na strony, które nie zostały do nas adresowane. Ja zwykle wtedy klikam wstecz, po czym – bogatszy o jedno doświadczenie – więcej tam nie wchodzę. Co robią niektórzy użytkownicy? Komentują, wyzywają, że im się nie podoba, że beznadziejne, że słabe. PO CO? - Pytam.

Ostatnio przeczytałem komentarz pod piosenką Gracjana Roztockiego – Impreza na maksa :D. Brzmiał on mniej więcej tak: „Nawet nie słuchałem, wszedłem tylko żeby zminusować, nara”. Czym pochwalił się ten użytkownik? Czyżby inteligencją, dlatego że nie słuchał „takiego chłamu”, jakby to ujęła większość internautów? Moim zdaniem dał o sobie jasno znać, że nie jest szczęśliwy. Nie ma normalnego, szczęśliwego życia, więc chce obrzydzić życie innym (w tym przypadku autorowi teledysku). Wcale nie darzę go uznaniem dlatego, że uniknął słuchania głupiutkiej piosenki Gracjana. Uznaniem darzę każdego, kto komentuje filmiki, które mu się podobają, a reszty nie ogląda i nie traci czasu na wchodzenie na nie, by znieważyć autora bądź osoby tam przedstawione.

Jasne, że jest wolność słowa. Tylko zastanówcie się, co Wam to da, że z niej skorzystacie w taki sposób jak powyższy przykład. Bo gdy wchodzicie na youtube na teledysk swojej ulubionej piosenki i widzicie tego typu komentarz, to chyba nie myślicie sobie „jest wolność słowa, zaiste zatem, iż człowiek ten może głosić niski poziom tegoż utworu, mimo iż jest dla mnie wspaniały”, co? Ja wtedy myślę sobie zazwyczaj „to po co tu wchodzi, jeden z drugim?”. Tak samo pomyślą sobie o Was ludzie, którzy zobaczą Wasz negatywny komentarz pod muzyką której nie lubicie.

A po co tworzyć podziały? Czyż nie mamy wszyscy wspólnego celu tutaj – żyć szczęśliwie i w spokoju? A im więcej kłótni na forach, w komentarzach pod filmami, muzyką, itp., tym bardziej rząd zadowolony, bo podzielone społeczeństwo samo się żre między sobą i nie zjednoczy się by obalić nieudolnych rządzących, ba, nawet się tym zbytnio nie zajmie (od czego wyjątkiem okazały się protesty przeciwko ACTA). Z wolności słowa korzystać należy w sposób mądry. A jak powiedział mój nauczyciel od polskiego z liceum – za każdą wolność ponosimy odpowiedzialność. Możesz robić co chcesz, pod warunkiem że znasz (i godzisz się na) tego konsekwencje.

Podsumowując, chodzi mi głównie o to, żeby nie wysyłać negatywnej energii w świat, bo to nam w niczym nie pomoże. Nie podoba się to co widzisz? Wyjdź i więcej nie wchodź. Wyzywanie ani wyśmiewanie nic dobrego do naszego świata nie wniesie. A pamiętajcie, że to MY TWORZYMY świat, który nas otacza. Nie róbmy na własny trawnik.

Peace!

P.S. Po rozmowie z koleżanką na temat powyższego artykułu pragnę sprostować powyższe, dodając kilka niezbędnych komentarzy:

1. Nie jestem przeciwny krytyce.

2. Hejtowanie (wyzywanie, marudzenie, że się nie podoba, obrażanie autora) to nie krytyka.

3. Jestem przeciw bezsensownemu hejtowaniu, jak zrobił to przykład podany powyżej.

4. Jeżeli poznałeś już styl danego autora i wystarczy Ci to, żeby stwierdzić, że nie lubisz jego nowego "tworu", nawet bez oglądania/słuchania go, to spoko, nie oglądaj go bądź nie słuchaj. Ale zostaw to dla siebie. Dzielenie się z tym na forach lub w komentarzach jest dziecinne, a nie ambitne. Pomijając już fakt, że nigdy nie można mieć pewności czy autor nie zmienił swojego stylu i nie wypuścił teraz porządnego utworu.

5. Zastanów się 10 razy, zanim kogoś obrazisz. Jak się tyle razy zastanowisz, to pewnie Ci już przejdzie. I dobrze.

6. Tak, masz rację, WOLNOŚĆ SŁOWA umożliwia Ci bezpodstawną krytykę, bądź wyśmiewanie autora (w granicach prawa). Ja Ci tego nie mogę zabronić, i nawet nie próbuję. Podważam jedynie tego SENS, nakłaniając do zaniechania takich zachowań. Dziękuję.

---

Piotr Wiśniewski, http://samochodylat80.wordpress.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Reklama na Facebooku - 8 najważniejszych spraw, które musisz wiedzieć zanim zaczniesz.

Reklama na Facebooku - 8 najważniejszych spraw, które musisz wiedzieć zanim zaczniesz.

Autorem artykułu jest Kamil Tracz


Nie lubisz testować? – nie zaczynaj reklamy na Fb.
Żeby stworzyć świetną reklamę, która będzie sprzedawała, pozyskiwała klientów, musisz spędzić sporo czasu na testowanie różnego rodzaju rozwiązań. Poniżej podaję Ci kilka ważnych wskazówek, które pomogą Ci zanim zaczniesz pierwszą kampanię.

1. Zrób badania, ucz się – naucz się strategii działania od ekspertów ds. reklamy na Facebooku.

Dowiedz się od czego zaczynają, co robią na początku, czy korzystają z dodatkowych narzędzi, co biorą pod uwagę tworząc reklamę. Takie informacje znajdziesz na forach dyskusyjnych o tematyce facebooka, o tematyce reklamy internetowej.

Wystarczy tylko dobrze poszukać. Pamiętaj żeby uczyć się od innych, dzięki czemu zaoszczędzić dużo pieniędzy.

2. Zaopatrz się w kupon – żeby móc się reklamować potrzebne są Ci pieniądze.

Żeby nie wydawać swoich możesz za 20zł kupić kupon 50$ co da Ci ponad 150zł na testy. Za te pieniądze będziesz mógł przetestować różne nagłówki, obrazki, teksty reklamowe i pozwoli Ci to wybrać optymalne rozwiązania.

3. Tworzenie reklamy – zastanów się co Twoja grupa docelowa myśli o Twoich produktach i jaki tekst, nagłówek czy obrazek będzie zwracał ich uwagę. Tworząc reklamę musisz być kreatywny i mieć na uwadzę odbiorców, to dla nich prowadzisz kampanię. To oni będą klikać w nią, a nie Ty.

4. Dane demograficzne – wybierz optymalne dane dla Twoich reklam, uwzględnij płeć, wiek, związek, stan cywilny. Możesz też wybrać osoby, które pracują w danej firmie.

5. Budżet reklamy – ustaw niski budżet na początek reklamowania. Jeśli zaczynasz reklamę to pilnuj jej na początku, sprawdzaj jaki generuje CTR, ile Ciebie kosztuje. Zobacz jak się ma po 2 godzinach, potem po 4. Jeśli przez 4 godziny nikt w nią nie kliknął, a wyświetliła się 100.000 osobom to zmień zdjęcie, nagłówek, albo stwórz nową.

6. Konwersja – sprawdzaj konwersje na stronie na którą kierujesz ruch. Co z tego że reklama będzie miała genialny CTR jak nie będzie sprzedawała.

7. Pracować Trzeba! – Praca, testowanie, kreatywność i testowanie. Jeśli zrobisz to wszystko to Twoja reklama odniesie sukces.

8. Walcz – tworzenie reklam, testowanie to ciężka praca. Jedni pracują fizycznie i są zmęczeni, my pracujemy nad reklamami psychicznie i też możemy czuć się zmęczeni. Reklamowanie na Facebooku może sprawić, że stracisz pieniądze, większość reklam nie będzie działać, będziesz czuć się sflustrowany, będiesz chciał zrezygnować. Także jeżeli nie jesteś fighterem, nie zaczynaj nawet reklamować się na Facebooku. To nie jest dla każdego i nie każdy sobie poradzi.

Reklama na Facebooku jest świetnym narzędziem do zarabiania pieniędzy, więc jeśli jesteś odporny na ciężką pracę to weź pod uwagę te 8 punktów i wyprzedź swoją konkurencję.

---

Więcej na temat reklamy na Facebooku dowiesz się z tego nagrania: Twoja pierwsza reklama na Facebooku

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 6 lutego 2012

Pijani na drogach

Pijani na drogach

Autorem artykułu jest Tomasz Bury


Chociaż w większości krajów na świecie prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości jest prawnie zakazane, ludzie wciąż nie respektują tych ustaleń i wciąż wsiadają za kółko po spożyciu alkoholu. Zazwyczaj tacy kierowcy nawet nie zdają sobie sprawy z tego jak są niebezpieczni...

Szczegółowe reguły różnią się między sobą w wielu państwach, ale nigdzie dopuszczalna zawartość alkoholu we krwi nie może przekraczać 1 promila (100 miligramów w 1 decylitrze). W Polsce wskaźnik ten wynosi 0,2 promila, a 0,5 promila jest już stanem nietrzeźwości. Ustawa o ruchu drogowych z 1997 roku mówi wyraźnie, że zabrania się kierowania pojazdami po spożyciu alkoholu lub innego środka o podobnym działaniu.

W niektórych krajach Europy (np. Albania, Białoruś, Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Rosja, Rumunia, Słowacja, Ukraina, Węgry) dopuszczalna zawartość alkoholu we krwi jest równy zeru. Z kolei w innych, jak w Wielkiej Brytanii czy na Malcie wynosi aż 0,8 promila. Taki sam wysoki wskaźnik obowiązuje w Stanach Zjednoczonych.

Organizm każdego człowieka jest inny i inaczej reaguje na podobną dawkę używki. Nie ma jednej reguły potwierdzającej ile można wypić żeby móc prowadzić auto. Prowdopodobnie medycyna naturalna, o którą opiera się irydologia może pomóc w określeniu preferencji każdego człowieka. Jednak najskuteczniejszą metodą jest unikanie alkoholu gdy musimy prowadzić samochód lub nie wsiadanie za kierownicę po jakimkolwiek trunku. Po spożyciu alkoholu nasza uwaga jest rozproszona, a krytycyzm sytuacji zmniejszony. Jesteśmy mniej ostrożni i mniej panujemy nad własnym ciałem. Nie trudno więc o wypadek.

A wypadki spowodowane przez pijanych kierowców w ubiegłym roku stanowiły 10 procent wszystkich wypadków drogowych, co dało 5346 wypadków, w których zginęło niemal 350 osób, a ponad 4 tysiące zostało rannych. Statystyki nie są zadowalające, ale optymistycznym akcentem jest to, że liczba wypadków spadła w porównaniu do poprzedniego roku o 16 procent.

Być może zmniejszenie liczby wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych wynika zarówno z braku społecznego przyzwolenia siadania za kierownicę pod wpływem alkoholu, jak i odbierania pijanym kierowcom prawa jazdy. Tegoroczna nowelizacja kodeksu karnego przewiduje możliwość dożywotniego odebrania prawa jazdy dla osób, które spowodowały wypadek w stanie nietrzeźwości (pomijając jednak wyjątkowe sytuacje, w których te przepisy nie muszą obowiązywać).

Choć liczba wypadków maleje liczba kierowców na podwójnym gazie jest coraz większa. W pierwszym roku obecnej dekady policjanci zatrzymali 145 tys 431 pijanych kierowców samochodów. W 2009 roku odnotowała ich 173 tysiące 324. Ponadto, spośród krajów europejskich mamy jeden z najwyższych wskaźników stosunku wypadków śmiertelnych do wypadków w ogóle. Wynosi on prawie 13 % przy średniej europejskiej 4,5 %.

Powyższe wskaźniki jednak nie są tak zatrważające kiedy zestawimy je z takimi w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 2008 roku 37 procent wypadków stanowiły wypadki z udziałem pijanych kierowców, w których zginęło 13 tysięcy 846 osób. W tym samym czasie w Polsce zginęły 603 osoby, co w przeliczeniu na liczbę mieszkańców daje prawie trzykrotnie więcej ofiar śmiertelnych nietrzeźwych Amerykanów siadających za kierownicę.

Alkohol jest przyczyną nie tylko wielu śmierci w wyniku wypadków samochodowych, ale także śmierci z powodu jego nadużycia. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) rocznie na skutek przedawkowania alkoholu na świecie umiera sześćset tysięcy osób. Nie istnieją statystyki, które ukazują ile osób dzień dziennie spożywa zbyt dużo alkoholu, ani ile osób jest ich ofiarami psychicznymi...

UK

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Pewność Siebie - 10 porad odmieniających życie

Pewność Siebie - 10 porad odmieniających życie

Autorem artykułu jest Rafał Kołodziej


Artykuł dla ludzi, którzy chcą zmienić coś w swoim życiu. Dla tych, którzy poszukują sposobu na to, by stać się najlepszą wersją samego siebie.

1. Ustal cel – zdecyduj dokładnie, dlaczego chcesz mieć więcej pewności siebie. Dlaczego chcesz rozbudzić pewność siebie? Mając dokładnie ustalony cel twoje działanie będzie skoncentrowane na akcję a wybory trafniejsze. Będziesz nawet podświadomie podejmować lepsze decyzje, które przybliżą cię do realizacji celu.

2. Mierz wysoko – myśl w wielkich kategoriach. Gdy osiągniesz wysoką pewność siebie realizacja marzeń stanie się o wiele prostsza. Jak to mawiał Patrick Süskind: „Celuj w księżyc, bo nawet, jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami”.

3. Uwierz w siebie – pamiętaj, że pewność siebie jest ukryta wewnątrz Ciebie. Wciąż masz ją przy sobie! Pamiętaj o niej a twoje działania będą bardziej efektywne, poczujesz się szczęśliwszy a niepowodzenia stracą swoją potężną siłę rażenia. Szybko otrząśniesz się z porażek  i zaczniesz działać jeszcze skuteczniej.

4. Bierz odpowiedzialność – zaakceptuj fakt, że jesteś w pełni odpowiedzialny za wszystko, co przydarza się twoim życiu. Jesteś w tym miejscu, bo kiedyś podejmowałeś decyzje, które cię do niego doprowadziły. Weź odpowiedzialność i zdecyduj gdzie chcesz dojść. To zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Obwinianie innych za swoje niepowodzenia jest bezpodstawne i do niczego nie prowadzi. Nie narzekaj na innych, nie obwiniaj ich – w ostateczności to ty decydujesz.

5. Ustal strategię – dokładną strategię działania dojścia do pewności siebie. Ustal plan działania w oparciu o cele, jakie chcesz osiągnąć. Jeśli twój plan działania nie przybliża cię do oczekiwanych rezultatów zmień go. Ucz się na swoich błędach, zmieniaj kierunek, akcję i nie poddawaj się. Wytrwałość i akcja to prawdziwe ziarna sukcesu.

6. Pokonuj nawyki myślowe – przez lata swojego życia nauczyłeś się myśleć w pewien określony sposób. Te nawyki myślowe odbierają ci pewność siebie. Zwracaj baczniejszą uwagę na to, co kreuje się w twoich myślach. Bądź sceptykiem, poddawaj w wątpliwość wytwory twojej wyobraźni. Mogą one nie mieć żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości.

7. Wytrzymaj więcej – twoim głównym celem jest rozbudzenie pewności siebie. Jeśli wytrzymasz wystarczająco długo i będziesz wystarczająco mocno zdeterminowany by osiągnąć ten cel to nic cię nie powstrzyma. Idź wciąż na przód bo nagroda za wytrwałość jest zapewniona.

8. Ucz się – nauka jest mordercą niskiego poczucia pewności siebie. Im więcej wiesz tym pewniejszy się stajesz. Ucz się także na własnych doświadczeniach. Zapisuj w osobistym dzienniku własne osiągnięcia, przemyślenia, pomysły. Przeglądaj je i zadawaj sobie pytanie: „Co mogę zrobić by działać jeszcze skuteczniej?”. Gdy popełnisz błąd pomyśl jak następnym razem zrobić to inaczej.

9. Podziel cel na małe części - Jak można zjeść całego słonia? To proste… kawałek po kawałku, kęs za kęsem. Podobnie osiągniesz wielki cel – krok po kroku. Ustal małe zadania na każdy dzień, które będą cię zbliżać do wielkiego celu.

10. Stań się najlepszą wersją ciebie – wciąż dąż do poprawy, jakości swojego życia. Gdy osiągniesz jeden swój cel zastanów się, które obszary twojego życia wciąż wymagają poprawy. Bądź pewny, że nic nie może cię powstrzymać i osiągniesz w życiu wszystko, czego tylko zapragniesz.

---

Zapraszam na darmowy kurs: Zbuduj pewność siebie w 21 dni

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Fejsbuk - czyli spolszczenia górą

Fejsbuk - czyli spolszczenia górą

Autorem artykułu jest Paula Dębska


Polacy bardzo często wpisują w wyszukiwarkę słowo „fejsbuk”. Podobnie ma się rzecz z innymi spolszczonymi wersjami popularnych słów pochodzenia angielskiego, ale nie tylko. Nie jest to jednak liczba aż tak imponująca, jeśli weźmie się pod uwagę, że w Polsce z internetu korzysta 16 milionów osób.

Coraz bardziej dochodowym biznesem jest rejestrowanie, a potem odsprzedaż domen zapisanych w fonetycznej formie, albo po prostu z błędem. Takie domeny w branżowym żargonie noszą nazwę literówek. Domena zaś, to nic innego jak niepowtarzalny adres, pod którym zapisane są, np. strony www, poczta internetowa albo serwery plików (FTP). Nie powinna być nigdy zbyt długa, dobra domena mieści się w przedziale 5-25 znaków.

Strona będzie tym droższa, im więcej zanotuje odwiedzin. Samych witryn www ze słowem fejsbuk działa już kilka. Niektóre zawierają reklamy i linki sponsorowane i zarabiają na tym. Inne publikują informacje o Facebooku, oferują gry do pobrania, organizują rozmaite konkursy. Popularne słowo w nazwie jest także tytułem bloga. Planując ekspansję na zagraniczne rynki, warto również zawczasu zarejestrować domenę także z zagranicznymi rozszerzeniami. Dochody właścicielom takich zarejestrowanych domen dają głównie linki sponsorowane i reklamy. Przychód z tego tytułu zależny jest od branży, jakiej dotyczy reklama. Najmniej dochodowe są ogłoszenia motoryzacyjne, a największy zysk generują reklamy branży turystycznej i finansowej, szczególnie kredyty i ubezpieczenia. Klienci, czyli reklamodawcy chętnie korzystają z tej formy promocji swoich firm, bo nie wymaga ona od nich wiązania się długoterminowymi umowami, a przeprowadzając próbną kampanię szybko są w stanie określić efektywność i tempo zwrotu poniesionych nakładów. Te z kolei kontrolują ustalając limit płatnych kliknięć w ciągu dnia. Zarobić można również na odsprzedaży takiej domeny na rynku wtórnym. Jej cena zależna jednak będzie od tego, czy zdobyła już jakąś renomę i stosunkowo mocną, ugruntowaną pozycję na rynku oraz historii dotychczasowego posiadacza.

Nazwy wpisane niepoprawnie stanowią już pewne zjawisko kulturowe. Likwidacja różnic między formą pisaną a wymawianą staje się najpierw modną i zabawną formą żartu słownego, a potem wchodzi do potocznego użytku. Takie spolszczenia stają się codziennie używane, nie są nazwą obcej marki, ale czymś powszechnie znanym i używanym. Zatem by uprościć sobie codzienne funkcjonowanie w wirtualnym świecie, internauci częściowo eliminują obcą pisownię, na rzecz spolszczeń. Innym powodem popularności „literówek” jest pośpiech w pisaniu nazwy, bądź brak dostatecznej znajomości obcego języka, z jakiego pochodzą. Jeśli dodatkowo są skomplikowane, to tworzy się całkiem spora pula nowych wyrazów do wykorzystania przy tworzeniu domen.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 4 lutego 2012

Weselne dylematy

Weselne dylematy

Autorem artykułu jest Li Li


Wesele w rodzinie zawsze jest dużym wydarzeniem, które wzbudza niemało emocji. Niekoniecznie tylko pozytywnych. Zaproszenie od dalekiej kuzynki jest okazją, by spotkać dawno nie widzianą rodzinę i naprawić naderwane więzy.

Jeżeli jest to ślub kogoś z dalszych krewnych, często akceptacja takiego zaproszenia wiąże się z rozważeniem wielu „za” i „przeciw”. Przede wszystkim jest to wydatek. Nikt nie lubi nadprogramowych kosztów. I nie chodzi tu tylko o prezent. Ten stanowi przecież tylko część weselnych wydatków.

Trzeba się jeszcze przecież pokazać. Dotkliwie odczujemy tego cenę szczególnie jeżeli dawno nie byliśmy na podobnym wydarzeniu. Wtedy cała garderoba musi zostać wymieniona. Garnitur i sukienka kupione przed laty i włożone tylko raz, mogą być za ciasne i niemodne. Nie wspominając o butach, które nie dość, że ładne, muszą być bardzo wygodne, by móc przetańczyć w nich całą noc. Dla osób szczególnie dbających o wygląd nie obejdzie się bez kosmetyczki i fryzjera. Często przypomina to przygotowania panny młodej.

Moda ślubna to nie tylko kreacje Państwa młodych, ale również suknie wieczorowe dla gości. Wybierając taki strój w salonie mody ślubnej, możemy mieć pewność, że będziemy wyglądać szykownie i elegancko. Posłuży nam również dłużej niż zwykła sukienka. Są to zazwyczaj wysokogatunkowe stroje. Mają jednak swoją cenę. Jeżeli jednak chcemy olśnić naszych krewnych, możemy skorzystać z oferty sukien wieczorowych z drugiej ręki.

Problemem może być również wybór prezentu ślubnego. Najlepiej wręczyć gotówkę, jednak jeżeli młodzi życzą sobie prezent, jego wybór może być kłopotliwy. Warto jednak przestać stresować się ślubnymi przygotowaniami i po prostu dobrze bawić na samym weselnym przyjęciu. To przecież święto miłości dlatego powinniśmy cieszyć się szczęściem młodej pary.

---

Zobacz specjalistów, robiących najpiękniejsze fryzury i makijaż ślubny!

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Udany związek

Udany związek

Autorem artykułu jest Radosław Kędzierski


Facet jest osobnikiem płci męskiej, którego psychika i sposób myślenia różni się znacznie od psychiki i sposobu myślenia kobiet. Kobiety intryguje ten fakt i coraz częściej chcą one się dowiedzieć o swojej drugiej połówce coraz więcej.

Nie wystarcza już im życie w codziennej monotonii. Często mają problemy, nie wiedzą jak podejść mężczyznę, jak zachęcić do zmian w związku. Dla kobiet jest to bardzo ważne. Bardzo często na linii kobieta mężczyzna dochodzi do spięć. Jak temu zapobiec, jak nauczyć się żyć w zgodzie z sobą?

Zarówno facet jak i kobieta powinni się starać zrozumieć nawzajem swoje potrzeby. Dla jednych ważna będzie kariera zawodowa, a dla innych rodzina, jedni będą zwracać większą uwagę na romantyczność, a innym będzie to zupełnie obojętne. Tak naprawdę każdy człowiek jest inny, każdy człowiek ma inne potrzeby i powinniśmy to zaakceptować. Wyobraźmy sobie, że nasz partner zachęca albo nawet zmusza nas do robienia czegoś czego zupełnie nie lubimy. Jestem pewien, że w takiej sytuacji w 99% przypadków będzie dochodzić do zgrzytów i zupełnie niepotrzebnych nieporozumień.

Często kobiecie wydaje się, że zna swojego faceta na wylot, od podszewki i myśli, że już nic nie jest w stanie zrobić aby poprawić swoje z nim relacje. Ale czy na pewno kobieta jest w stanie wiedzieć o mężczyźnie wszystko? Myślę, że nie, bo faceci nie są wylewni, faceci tłumią w sobie jak ich coś boli jak sobie nie potrafią z czymś poradzić. Kobieta jest zupełnie inna, kobieta musi się wygadać bo inaczej nie wytrzyma. Najczęściej jednak zwierza się koleżance a nie własnemu facetowi. Do mężczyzny trzeba mieć odpowiednie podejście, zachęcić go do tego aby zaczął mówić. Z biegiem czasu zacznie się otwierać, oswoi się, będzie wiedział, że może się zwierzyć i powiedzieć o problemach swej najbliższej osobie. Myślę, że wtedy związek dwojga ludzi i wspólne relacje znacznie zyskają na wartości.

---

Motywujące cytaty

Radosław Kędzierski

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Nawyki samodyscypliny - prokrastynacja

Nawyki samodyscypliny - prokrastynacja

Autorem artykułu jest gry zoń


Nawyk samodyscypliny dr Neil Fiore to książka godna polecenia każdemu komu zależy na zwalczaniu nawyków, na samodoskonaleniu się. W tej publikacji przede wszystkim oparto się na prokrastynacji, takie tam fachowe nazewnictwo po prostu oznacza zaburzenie polegające na zwlekaniu, odkładaniu pewnych czynności na później.

Ludzi dotkniętych tym zaburzeniem nazywa się najczęściej leniami, przypisując im brak ambicji i silnej woli, a one mają problemy z zabraniem się do konkretnej pracy i zwlekają, odkładając ją na później. Robią tak zazwyczaj gdy nie widzą natychmiastowego efektu swoich działań, albo efekty są mało motywujące lub sama czynność stresująca.

Takie zaburzenie może wynikać z metod wychowawczych zastosowanych już we wczesnym dzieciństwie. Zbyt wielkie nadzieje pokładane w umiejętnościach swoich pociech powodują zwiększenie zaangażowania ze strony dziecka, jednak zbyt duża presja wyników u dziecka powoduje pojawienie się stres przed porażką, przed niezadowalającym rodzica wynikiem. Czasami zadania wymagające od dziecka zbyt dużego wysiłku są przyczyną utraty wiary we własne siły i w efekcie utraty motywacji, a dzieci zaczynają nawet odczuwać niepokój, lęk, taki wewnętrzny strach paraliżujący ich działania.  

To właśnie w skutek takiego nieprzemyślanego działania wychowawczego człowiek zdobywa nawyk odkładania na później tego co może mu się nie udać, jest mu niewygodne, co musi zrobić, a nie widząc konkretnych efektów po prostu odkłada tą czynność na później.

Nie wiadomo czemu, czyżby liczył na to że zrobi się samo? A może że ktoś inny za niego to zrobi?   

Problem w tym, że prędzej czy później i tak musimy to zrobić. Ale to taki nasz nawyk. Zły nawyk, który doprowadzić może do wzrastającej frustracji, a nawet zaburzeń depresyjnych. Największa grupa osób dotkniętych prokrastynacją składa się z ofiar perfekcjonizmu. Niestety do perfekcji czy profesjonalizmu dochodzi się metodą prób i błędów, a strach przed przegraną ich paraliżuje.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl