piątek, 9 listopada 2012

Zawód na czasy kryzysu

Zawód na czasy kryzysu

Autorem artykułu jest Piotr Surdel


Bankrutujące firmy, rosnące bezrobocie, wykształcenie bez już jakichkolwiek gwarancji czy szans na zatrudnienie – znamy tę rzeczywistość od przynajmniej kilku lat. Scenariusz kryzysowy pomału wrasta w normalność, w codzienną rzeczywistość. Przyzwyczajamy się do niego i w sumie dobrze...

...gdyż wciąż bardziej prawdopodobne jest dalsze pogorszenie warunków gospodarczych naszego kraju niż ich polepszenie. Ceny rosną, firmy tną koszty, przez co mało kto chce zatrudniać, o absolwentach bez doświadczenia nie wspominając. Studia pomału stają się bardziej hobbystycznym zajęciem niż wehikułem do bardziej dostatniego życia, przy czym trend ten jest znacznie starszy niż obecny kryzys – teraz tylko nabrał tempa. Już nie wystarczy zaliczyć wszystkich przedmiotów i obronić pracy dyplomowej – przez całe studia trzeba w temat wgryzać się znacznie głębiej, zdobywać doświadczenie, kontakty czy aktywnie poznawać swoją branżę. Trzeba się kształcić znacznie szerzej niż zakłada to program studiów, tak by po pięciu latach być w swojej dziedzinie bardzo dobrym, jeśli nie jednym z najlepszych. Wtedy faktycznie, nawet na emigracji nie będzie trzeba zaczynać od zmywaka…

Tymczasem mamy alternatywę. Swoistą drogę na skróty, która zamiast lat edukacji wymaga kilku miesięcy nauki i to w 95% nauki praktycznej. Tak jest już po kilku miesiącach: wiesz doskonale, czy jest to temat dla ciebie, czy możesz tutaj liczyć na fantastyczną karierę, czy też lepiej zająć się czymś innym. Jest to zajęcie, gdzie nie ma formalnego szefa, redukcja etatów nigdy cię nie dotyczy, sam podejmujesz wszystkie decyzje, które składają się na twoje wynagrodzenie, a więc masz absolutny wpływ na wysokość twojej wypłaty. Co więcej, okres nauki w renomowanych firmach rzeczonej branży jest doglądany i wspierany przez osoby specjalnie zatrudniane dla Ciebie i twego rozwoju. Chodzi tutaj o to, by zwiększyć twe szanse na sukces, gdyż dopiero, gdy ty go odniesiesz, cała firma ma szansę skorzystać. I to wszystko w środku globalnego kryzysu gospodarczego!

Chodzi pewnie o windykację czy coś…?

Nie, nie chodzi tu o zawód komornika. Chodzi o tak zwanego giełdowego Tradera. Kim jest Trader? Jest to osoba zaangażowana w obrót akcjami, przeważnie na dużych zagranicznych giełdach, gdzie na podstawie swojego własnego pomysłu kupuje i sprzedaje akcje wybranych przez siebie spółek giełdowych. To nie jest makler, który przyjmuje i wykonuje instrukcje z zewnątrz – to osoba, która sama podejmuje decyzje, realizuje swoje idee, przy czym może również dowolnie czerpać z doświadczenia starszych kolegów czy też wsparcia swego tutora.

Giełda? W czasie kryzysu? Przecież tam się tylko traci teraz!

No więc faktycznie, ogromna większość traci, zwłaszcza ci, którzy powierzają swoje środki funduszom powierniczym stosującym metodę „kup i zapomnij”. Traderzy tymczasem stanowią coraz szerszą grupę ludzi, którzy zarabiają właśnie te pieniądze, które tracą banki i fundusze. Bez problemu mogą oni zarabiać zarówno na wzrostach, jak i na spadkach kursów, mają też do dyspozycji zupełnie inne aplikacje czy też platformy handlowe niż możesz spotkać w domach maklerskich – w biurach tradingowych wszystkim zależy, byś zarabiał, więc proces ten jest ułatwiany i wspierany na każdym kroku. Nie wspominając już, że handel w takich miejscach jest wielokrotnie tańszy. Koszty transakcyjne są tutaj czasami nawet ujemne (!), co oznacza, że można kupić i sprzedać akcje po tej samej cenie i zarobić!

Gdy mowa o kosztach, od razu nasuwa się pytanie, ile też trzeba przeznaczyć pieniędzy na inwestycję w takie zajęcie. Proces nauki odbywa się przecież na realnym kapitale i na realnej giełdzie, a przecież ucząc się podejmowania giełdowych decyzji, traci się od czasu do czasu – ile więc trzeba mieć pieniędzy, by móc zająć się karierą tradera? No więc trzeba ich tyle, byś mógł wyżywić się i opłacić swe domowe rachunki na czas praktyki, czyli przez te parę miesięcy, które trzeba przeznaczyć na naukę. Zważywszy, że tak czy tak owe środki na te cele wydasz, można zaryzykować stwierdzenie, że kosztów czy inwestycji stricte związanych z rozpoczęciem praktyki traderskiej, a co za tym idzie postawieniem pierwszych kroków na największych giełdach świata, po prostu nie ma! W większości szanujących się instytucji tego sektora praktyki są nieodpłatne. Praktykant, a później Trader nie ponosi odpowiedzialności za straty, które mogą się wydarzyć – pokrywa je sama instytucja. Rozumiesz więc pewnie, dlaczego wszystkim tak bardzo zależy, byś zarabiał? Cała ta gałąź biznesu opiera się nie na sprzęcie czy oprogramowaniu, nie na poziomach zarządu czy organizacji, nie na managerach, kontaktach ani nawet nie na obrotach czy pieniądzu. Odwrotnie jak w każdym innym biznesie, tutaj podstawą jest człowiek z całym jego potencjałem, którego wspieranie i rozwijanie leży w najlepszym interesie całej organizacji. Tutaj trader jako podstawowy pracownik jest daleko najważniejszą częścią całego procesu i to on otrzymuje największy udział w zyskach, bez kosztów własnych i bez ryzykowania swego kapitału.

No tak, przy czym na pewno trzeba się na rzeczy znać. Trzeba mieć doświadczenie albo wykształcenie ekonomiczne, przecież to zajęcie nie może być dla wszystkich.

To fakt, nie każdy może zostać traderem. Większość ludzi natomiast może zostać praktykantami i sprawdzić na własnej skórze, czy to jest właśnie to, co chce robić. Paradoksalnie wykształcenie nie ma tutaj żadnego znaczenia, tym bardziej doświadczenie - z racji tego, że zazwyczaj zdobywane jest ono w zupełnie innych warunkach niż te panujące w pracy tradera. Ważne natomiast są te najbardziej oklepane rzeczy, które wręcz automatycznie wpisuje się w CV, nawet się nad nimi nie zastanawiając: kreatywność, zdolność uczenia się, chęć rozwoju. Ważna jest osobowość, którą się posiada, dystans do siebie, entuzjazm i dobry humor – to są właśnie czynniki, które przesądzą o twojej przyszłości na giełdach papierów wartościowych w zakresie traderskiej kariery.

No więc jaką osobowość trzeba mieć?

Wiemy już że obie półkule mózgowe są ważne w procesie podejmowania giełdowych decyzji. Zdeterminowani humaniści preferujący prawą półkulę napotykają tak samo poważne trudności, jak uparci ścisłowcy kierujący się dominującą lewą półkulą. Do najbardziej intratnego handlu akcjami potrzebne są obie półkule, harmonicznie ze sobą współpracujące. Wiemy też, że największym, w kółko powtarzanym giełdowym mitem jest kwestia tłumienia emocji. Nie jesteśmy maszynami, naszych emocjonalnych reakcji nie da się wyłączyć – zawsze tam będą, a ich tłumienie, tak samo jak zbytnie im folgowanie, prowadzi przeważnie do problemów natury psychologicznej lub nawet psychiatrycznej. Emocje są ważnym elementem człowieczeństwa i stanowią nieocenione źródło informacji na temat obecnego stanu umysłu giełdowego gracza, a co za tym idzie, są ważnym wskaźnikiem jakości podejmowanych przez niego decyzji. Stosując zatem tę wiedzę, można powiedzieć, że większości potrzebnych cech osobowości również można się nauczyć. Harmonizowanie pracy mózgu, obserwacja i wykorzystanie emocji tudzież zdrowe spojrzenie na siebie, świat i ludzi, należy do głównych zadań tak zwanego coachingu, który, święcąc swoje triumfy w kręgach zarządczych dużych korporacji, jest zupełnie pomijany w świecie giełd papierów wartościowych. A to wielka szkoda. Na szczęście sytuacja pomału zmienia się na lepsze: najbardziej nowoczesne systemy szkoleń traderskich włączają elementy coachingu lub nawet są prowadzone przez profesjonalnych trenerów i coachów, którzy nie tylko posiadają stosowne certyfikaty, ale również głęboko rozumieją istotę ich funkcji. Coaching więc z czasem na pewno stanie się standardem także w sektorze tradingowym. I bardzo dobrze!

Kariera traderska jest szeroko dostępna tak dla studentów, absolwentów, jak i ludzi, którzy z różnych względów nie udali się na studia. To miejsce bez krawatów, tradycyjnych szefów czy sztywno uregulowanego czasu pracy. Sam jesteś kowalem swej własnej kariery i tylko od ciebie zależy, czy wybudujesz na niej swój dobrobyt, czy też nie. To doskonały zawód na kryzysowe czasy, gdzie nie liczy się to, kogo znasz bądź nie znasz, czy też to, jaką wizję ma twój szef, czy cię lubi, czy też nie. To droga na skróty, gdzie pomijasz szeregowe stanowiska, zabiegi, by uzyskać awans czy premię, pomijasz płotki i kółka, przez które trzeba skakać, jak przełożony sobie zażyczy. Jesteś tylko ty, twoje wsparcie, komputer, dwa monitory i cały świat globalnych przepływów pieniężnych tuż przed tobą, na twoim biurku. To miejsce, gdzie wraz z kolegami z zespołu już po chwili stajesz się jednym z najważniejszych pracowników firmy, w której twój rozwój jest główną misją całej organizacji. Pomyśl o tym.

---

Piotr Surdel jest trenerem w Akademii Daytradingu

www.akademiadaytradingu.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz