piątek, 12 kwietnia 2013

Dlaczego nie Forex - część 2.

Dlaczego nie Forex - część 2.

Prawie każdy, kto rozpoczął na poważnie przygodę z rynkiem Forex, prędzej czy później traci zainwestowane tam pieniądze, z czego doskonale zdają sobie sprawę brokerzy operujący na tym rynku. Oto drugi z serii kilku artykułów, w których próbuję przeanalizować to zjawisko z pozycji "weterana".


AdrenalinaW pierwszym artykule z tej serii (jeśli jeszcze go, Szanowny Czytelniku, nie czytałeś, to zachęcam - sensownym będzie zapoznać się z nim teraz) stwierdziliśmy, że brokerzy operujący na rynku Forex mogą być prawie pewni, iż niemal każdy ich klient detaliczny skazany jest na porażkę. Najistotniejszy mechanizm doprowadzający klientów do strat ma swoje źródło w naszej ludzkiej konstrukcji psychicznej, a ściślej mówiąc, fizjologicznej, ukształtowanej miliony lat temu w procesie ewolucji. Inaczej mówiąc, ewolucja sprawiła, że organizm ludzki nie jest przystosowany do day-tradingu – a taki właśnie charakter ma Forex - i niewiele możemy na to poradzić!!!

Historia, którą teraz opowiem zaczęła się ponad 500 milionów lat temu, gdy na Ziemi pojawiły się pierwsze kręgowce. Nasi zwierzęcy przodkowie wyposażeni już w układ krwionośny zamknięty, zamieszkiwali zazwyczaj jaskinie, nory lub inne słabo zabezpieczone przed naturalnymi wrogami miejsca. Wrogami tymi mogły być inne zwierzęta drapieżne, ale także niebezpieczne zjawiska atmosferyczne, mniej pokojowo nastawione osobniki tego samego gatunku, itp. W owych czasach czynnikiem, który decydował o przeżyciu naszych przodków była więc zdolność do szybkiej ucieczki lub do podjęcia skutecznej walki z przeciwnikiem. Od czego ta zdolność zależała? Otóż tym co decyduje o naszej sprawności fizycznej w stopniu skądinąd o wiele większym, niż stan umięśnienia, są hormony wydzielane przez małe gruczoły zlokalizowane na szczytach nerek zwane nadnerczami. Nadnercza wydzielają do krwioobiegu wiele hormonów niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu kręgowców, w tym ludzi, jednak głównym bohaterem tej historii jest adrenalina. Normalnie adrenalina jest wydzielana do krwi w niewielkich ilościach w sposób ciągły, jednak gwałtowna zmiana emocjonalna w postaci strachu lub gniewu, powoduje, że jest ona dosłownie wyrzucana do krwi w dużych ilościach (stąd adrenalina często zwana jest „hormonem strachu”).

Adrenalina powoduje zwiększenie ciśnienia krwi, przyspieszenie bicia serca, przyspieszenie krążenia, zwiększenie dopływu tlenu do mózgu, rozszerzenie źrenic,  a co najważniejsze, zwiększenie dopływu tlenu i substancji odżywczych (wraz z krwią) do mięśni. Jeśli więc nasz drzemiący w jaskini przodek usłyszał pomruk niebezpiecznego zwierzęcia, czy też podejrzane odgłosy mogące zwiastować nadejście wroga, doznawał nagłego wyrzutu adrenaliny i niemal od razu był gotów do walki lub… do ucieczki! Im lepiej ten mechanizm był u danego osobnika rozwinięty, tym większa była jego szansa na przeżycie i… przekazanie go potomstwu. Po milionach lat ewolucji odziedziczył go również człowiek współczesny i na razie nic nie wskazuje na to, by miał go utracić.

Co się więc dzieje w naszym organizmie, gdy otwieramy pozycję na rynku Forex? Prawie zawsze otwarta pozycja zaczyna zmieniać swoją wartość – na plus lub na minus – niemal od razu. Zmieniające się szybko cyferki powodują ekscytację, potęgowaną przez efekt lewarowania. Za podniecenie odpowiedzialna jest oczywiście adrenalina, jednak początkowo wyrzut hormonu do krwioobiegu jest niewielki. Jego poziom jest wyższy, niż przeciętny, ale odczucie jest w sumie dla organizmu przyjemne.

Załóżmy teraz, że pozycja schodzi nam na minus i przybliża się do stoplossa. Wyrzuty adrenaliny stają się coraz silniejsze, gdyż pojawia się strach przed utratą części kapitału. Strach każe nam uciekać, czyli odsunąć stoploss dalej, potem jeszcze dalej, a w końcu może nawet w ogóle go zlikwidować. Uczucie towarzyszące strachowi przestaje być przyjemne – zaczynamy się pocić, serce bije coraz silniej, czasem pojawia się ból głowy. Oczywiście nie jesteśmy w stanie nic zjeść, gdyż adrenalina powoduje efekt „kluchy” w żołądku (uciekający przed napastnikiem osobnik nie musiał tracić czasu na posiłek, co zwiększało jego szanse na skuteczną ucieczkę). W końcu pojawia się jeszcze większy strach, strach przed utratą całości kapitału, który staje się silniejszy od strachu przed przyznaniem się do błędu i w końcu likwidujemy pozycję na ogromnej stracie zamiast na założonej na początku stracie niewielkiej! I oto mamy gwóźdź do trumny tradera numer 1.

Teraz załóżmy, że mamy jednak trochę szczęścia, nasza pozycja wchodzi na plus i zaczyna zmierzać w kierunku takeprofit. Jednak jak wszyscy wiemy, kursy walut rzadko kiedy poruszają się po linii prostej. Pozycja robi 3 kroki do przodu, po czym następują 2 kroki do tyłu. Im bardziej ruch nabiera dynamiki tym bardziej dynamiczne są również te 2 kroki w tył. Nawet jeśli pozycję mamy już wyzerowaną (stoploss posunięty do punktu otwarcia transakcji) i tak pojawia się strach – tym razem przed utratą już osiągniętego zysku! Choć obawa jest irracjonalna – przecież pozycję mamy wyzerowaną i już nic nie ryzykujemy – to im bardziej kurs się cofa, a papierowy zysk topnieje, tym mocniej się boimy. I w końcu trach, zamykamy pozycję na zysku daleko odbiegającym od tego, jaki osiągnęlibyśmy trzymając się do końca początkowego planu! Gwóźdź do trumny numer 2.

Załóżmy wreszcie, że wytrzymaliśmy i wszystko poszło według planu, to znaczy zamknęliśmy pozycję na założonej niewielkiej stracie, lub osiągnęliśmy wynikający z planu transakcji zysk. I tu czai się kolejne niebezpieczeństwo! Chodzi o to, że ogólnie nasze ciało, a w szczególności nasz mózg świetnie się czuje pod wpływem działania adrenaliny. Efekt, jaki adrenalina wywiera na mózg tradera jest podobny do efektu, jaki wywiera kokaina na mózg narkomana. Podobieństwo jest szczególnie bliskie, gdy zamkniemy pozycję z "pełnym" zyskiem, gdyż do adrenaliny dołączają jeszcze wydzielane przez mózg, jak przy kokainie, endorfiny zwane dla odmiany „hormonami szczęścia”. Po zamknięciu się pozycji poziom adrenaliny - a gdy pozycja była zyskowna, również poziom endorfin – stopniowo opada. To się oczywiście naszemu mózgowi niezbyt podoba i chce on za wszelką cenę przywrócić dotychczasowy, podwyższony poziom hormonów, podobnie jak narkoman szukający kolejnej działki. W efekcie trach i nie wiedząc nawet kiedy, po co i dlaczego, znów jesteśmy w pozycji! Za chwilę w kolejnej! A po pewnym czasie w jeszcze następnej… W ten sposób rodzi się overtrading, gwóźdź do trumny tradera numer 3. W końcu poranek i konieczność pójścia do pracy odrywają nas od klawiatury, ale stan naszego konta jest już w tym momencie opłakany…

I nie ma co robić sobie wyrzutów, że jesteśmy niezdyscyplinowani, za mało zdeterminowani, niedouczeni itp. Choć przez pewien czas może nam się udawać, takich reakcji jak wyżej opisane, nie da się oduczyć, gdyż są one elementem naszej ludzkiej fizjologii. To tak, jakbyśmy próbowali oduczyć kota polować na myszy. A wszystko to doskonale wiedzą naciągający nas na intensywną grę market-makerzy!

Ale to niestety jeszcze nie koniec. Opisany wyżej mechanizm działa destrukcyjnie na graczy operujących nie tylko na rynku Forex, ale wszędzie tam, gdzie gracze próbują stosować metody oparte o day-trading. Jest jeszcze (co najmniej) jeden problem, problem specyficzny wyłącznie dla Forexu, ale o nim napiszę już w kolejnej części, którą - jak poprzednio - obiecuję udostępnić nie później, niż 7 dni od daty opublikowania niniejszej części drugiej.


Przedrukowano z artelis.pl


oneeuro

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz