poniedziałek, 30 stycznia 2012

Naiwność ludzka nie ma granic.

Naiwność ludzka nie ma granic.

Autorem artykułu jest Krzysztof Dmowski


Nie wysyłałeś żadnego zgłoszenia, a zostałeś poinformowany o wygranej. Odbierz wygraną, ale najpierw napisz kilka smsów. Wchodzisz na stronę www i przed twoimi oczyma wyświetla się informacja, że wygrałeś! Znana firma „przysyła” ci informacje o wygranej.

         W pewnym dowcipie Żyd zwraca się do Boga: „Boże dlaczego przez tyle lat nie wygrałem na loterii?!”, Bóg mu odpowiada: „Bo nigdy nie kupiłeś kuponu”.

Reklama tak dobrem jak złem być może. Jednak jeszcze nikt nie wygrał, jeżeli nie grał, tak jak nikt nie złapał ryby, nie zarzucając wędki. W krajach rozwiniętych politycy zakazują stacjom telewizyjnych nadawania reklam, które źle wpływają na odbiorcę. Jedną z takich była reklama, która trwała ułamek sekundy. Możesz próbować się ze mną nie zgodzić. Masz prawo, a ja nie zamierzam nikogo na siłę przekonywać. Przykładowo w trakcie oglądania TV nagle naszła cię ochota na lody i nawet nie podejrzewasz, że twoje oko widziało reklamę lodów. Reklama trwała ułamek sekundy i oko zarejestrowało obraz i przekazało do mózgu, zaś mózg zachował się właściwie.

Odwiedzając jakąś stronę, gdzie otrzymujesz informacje o nagrodzie, przykładowo jesteś milionowym gościem na stronie, wchodzisz i czytasz, że tak możesz tę nagrodę otrzymać, ale… Wcześniej przeczytałeś, że ta nagroda jest twoja! Czyli jawnie zostałeś oszukany!

Dostajesz sms od nieznanego nadawcy, że twój numer został wylosowany! Nigdy nie brałeś udziału w żadnej loterii. Skąd zatem wzięto twój numer? Twój numer należy do twoich prywatnych danych i osoba, która przysyła taki sms musiała twój numer ukraść. A ty odsyłając sms nie zawsze jesteś informowany o faktycznej opłacie za sms zwrotny. Zazwyczaj nie jest to jeden sms, bo zazwyczaj musisz odpowiedzieć na jakieś pytania, a potem wraz się dowiadujesz, że nie dostaniesz obiecanego przedmiotu, bo dopiero zapisałeś się do loterii. Niby nic krzywdzącego w tym nie ma poza tym, że naciągnięto cię na kilka smsów.

Jednak w kwestii smsów sieci komórkowe zaczęły stosować pewne zabezpieczenia. Oczywiście dbają wyłącznie o siebie, dają możliwość, z której możesz skorzystać. Sieć, w której mam telefon proponuje mi usługę wyłączenia tzw. firmowych numerów, zazwyczaj są to numery czterocyfrowe. I uważam, że warto z tej usługi skorzystać, bo możesz mi nie wierzyć, ale i tak nic nie wygrasz. Co więcej tego rodzaju spryciarze przekazują bazy danych numerów swoim kolegom po fachu i dostajesz sms od wróżki, która chętnie przepowie ci przyszłość. Oczywiście wielu opamiętuje się dopiero kiedy nie ma już funduszy na koncie żeby wysłać kolejnego smsa.

Reklam w Internecie nie można się pozbyć, bo choć przeglądarki posiadają narzędzia wyłączające jeden rodzaj reklamy, twórcy reklam wymyślają nowe obejścia. Zaś niektóre strony uzależnione są od reklamy. Natomiast w telefonie możesz się zabezpieczyć przez wspomniane wyłącznie numerów firmowych. Wtedy nie ma żadnego niebezpieczeństwa, że zostaniesz naciągnięty.

Obecnie ucichła rzecz ze spadkiem po członku rodziny, którego wcale nie miałeś. Ale jeszcze niedawno takie i podobne działania miały miejsce. Dostawałeś informację, że twój krewny zginął w wypadku samochodowym, a ty jesteś jedynym spadkobiercą, zaś z tobą kontakt nawiązał adwokat zmarłego. Najpierw w e-mailu prosi o podanie danych, potem o podanie danych banku, a następnie o wpłatę podanej kwoty… Może się zdarzyć, że faktycznie taki twój krewny zmarł, a ty jesteś jedynym spadkobiercą, ale w takim przypadku nikt nie kontaktuje się z tobą przez e-mail. Ani adwokat zmarłego, ani przedstawiciel firmy ubezpieczeniowej, ani przedstawiciel banku. Każdy z tych ludzi musi uwiarygodnić twoje dane, a zatem odwiedza cię osobiście, przyjeżdżając nawet z dalekiego kraju.

Nigdy na świecie nie zanotowano takiego przypadku, żeby ktoś wygrał, jeżeli nie grał! Tylko naiwność sprawia, że wielu ludzi wierzy w takie naciągnięcia, które w normalnym państwie byłby zakazane, bo są nielegalne. Jeżeli wygrałeś, to jest twardy fakt i kolejnym krokiem powinno być wypłacenie wygranej, a nie zmuszanie do wysyłania kolejnych smsów, czy podawania swoich danych do bazy, bo skoro wygrałeś, to te dane nie są zupełnie potrzebne.

 

 

---

Krzysztof Dmowski
http://www.kdpowiesci.republika.pl/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 27 stycznia 2012

Dlaczego mimo nowych trendów, Windows nada bije konkurencję?

Dlaczego mimo nowych trendów, Windows nada bije konkurencję?

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Skąd obecnie tak duże zainteresowanie nowinkami technicznymi również ze strony osób, nazywających nawet samych siebie absolutnymi laikami w tej dziedzinie? Dlaczego zaczęliśmy nagle zwracać tak dużą uwagę na firmy, które produkują nasze telefony komórkowe, komputery i innego rodzaju sprzęty?

Czy nie powinniśmy w tym przypadku kierować się przede wszystkim funkcjonalnością danych przedmiotów i ich dostosowaniem do naszych wymagań? Okazuje się, że nawet w obszarze technologii informatycznych i internetowych, skłonni jesteśmy podejmować wybory ze względu na panującą modę.

Chcemy być modni i na czasie, a nasze komputery, laptopy, komórki i inne gadżety, najczęściej traktujemy jako część naszego image`u. Łatwo zaobserwować te tendencje w konkretnych grupach społecznych. Okaże się, że z produktów jednej firmy częściej korzystają graficy i fotografowie, z innych biznesmeni, a jeszcze inne preferencje charakterystyczne będą dla typowych Kowalskich.

Przykładowo, stajemy się fanami marki, bo nasza ulubiona postać z serialu korzysta właśnie z laptopa z takim, a nie innym logo. Kupujemy taki telefon, ponieważ wszyscy nasi znajomi również z niego korzystają. Okazuje się, że decydując się na zakup produktu danej marki, rzadko porównujemy jego parametrów z propozycją innej firmy.
Istnieje jednak bardzo duża grupa osób, która bardziej niż modzie, ufa własnym przyzwyczajeniom. To właśnie firmy posiadające wieloletnich użytkowników swoich sprzętów czy usług, powinni najbardziej przypatrywać się panującym trendom. Ich zadaniem będzie bowiem, aby klient zachowując wierność jednej marce, miał nadal kontakt z najnowszymi rozwiązaniami technologicznymi.

Taką potężną rzeszę zaufanych klientów posiada Microsoft Windows. Lubimy korzystać z rozwiązań tej firmy, ponieważ jesteśmy do nich przyzwyczajeni. Z łatwością odnajdujemy się w przestrzeni systemu operacyjnego tej firmy niezależnie od tego, czy jest to Windows XP czy Windows 7. Nie mamy problemów z korzystaniem z komputera innej osoby, ponieważ z pewnością będzie on posiadał to samo środowisko. Podobnie komputery z których korzystamy w pracy, na uczelni, w bibliotece czy innych tego typu, publicznych miejscach. Legalne programy tej firmy stanowią ułatwienie bardzo wielu obszarów naszego życia.

Podsumowując, mimo iż często bezwiednie ulegamy jakimś trendom, panującej modzie czy wspomnianym "przyzwyczajeniom", w przypadku elektroniki, takiej jak telefony, komputery, laptopy i inne, powinniśmy jednak zwracać uwagę przede wszystkim na parametry. Pamiętajmy, że najważniejsza jest tu przecież funkcjonalność.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 26 stycznia 2012

PRL – jak się wtedy piło?

PRL – jak się wtedy piło?

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


  PRL kojarzy się z kilometrowymi kolejkami do sklepów, gdzie na półkach królował kurz i ocet, kartkami, które były jedyną pożądaną walutą, z barami mlecznymi, rodem z „Misia” Barei oraz oranżadą.

 W czasach, które wspominają nasi dziadkowie, rodzice i starsze rodzeństwo nie zabrakło też wódki.

Polacy w Polskiej Republice Ludowej pili na potęgę. Mówiono, że to „przez Ruskich”, że czasy takie, że lepiej zatracić się w setce, dwóch, trzech, niż zderzyć z najbardziej szarą z szarych rzeczywistością. Nic dziwnego, że stereotyp Polaka-pijaka przetrwał do dziś. W Danii pojawiły się nawet etykiety, że 4 promile alkoholu we krwi to dawka śmiertelna, z dopiskiem pod spodem, że prawidłowość ta nie dotyczy Rosjan i Polaków właśnie. Jak więc było? Jak się piło w PRL-u? Co najczęściej? W jakich miejscach? I najważniejsze, kto pił? Albo lepiej, kto nie pił?

Nie trzeba się długo zastanawiać, żeby stwierdzić, że wódka była ulubionym alkoholem narodu polskiego. Pito ją na potęgę, nie z kieliszków, z literatek, z musztardówek, z gwinta! Kieliszek był luksusem, na który pozwalano sobie podczas rodzinnych uroczystości. Komunia Święta, Wesele, Święta wszelkie, Chrzciny, narodziny dziecka, urodziny kogokolwiek, bez okazji. Okazję zawsze można było wymyślić, choć nikomu nie było to potrzebne.

Pili wszyscy. Mężczyźni i kobiety, młodzi i starzy, bez wyjątku. Stanowisko, piastowany urząd, praca też nie grały roli. W knajpach otwartych do późnej nocy albo wczesnego poranka spotykali się artyści, pisarze, sportowcy, robotnicy, inteligenci, tajniacy. Przy wódce każdy był równy. Kto nie pił, wyglądał podejrzanie. Wódka musiała smakować każdemu.

Piło się w różnych miejscach. W domowym zaciszu, w gwarnych barach, pod sklepami monopolowymi, zawsze zatłoczonymi, zawsze pełnymi kolejek i ludzi, którzy tuż przed pracą tylko czekali, aż któryś zostanie otwarty.

Sposoby picia w PRL-u również przeszły do historii. Wcześniej wspomniane picie na szklanki czy z gwinta to jedno, a z teczki czy z ryjka to drugie. Szczególnie to pierwsze było bardzo popularne, bo teczki w czasie komuny nosili wszyscy – od inteligentów, przez urzędników, po robotników. Cała sztuka polegała na tym, żeby w barze zamówić oranżadę, a z teczki dolać do niej wódki, bo w lokalu było za drogo.

Czasy mamy teraz inne, bardziej spokojne. Dziś chętniej sięgamy po drinki z wódką, dobre, światowe wina, whisky. Okazuje się jednak, że alkoholu nie jest mniej. Zmieniają się przyzwyczajenia, sposób picia, dziś łatwiej jest odmówić alkoholu, ale poza tym zmieniło się chyba niewiele.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dał nam przykład Anonymous jak zwyciężać mamy

Dał nam przykład Anonymous jak zwyciężać mamy

Autorem artykułu jest Łukasz Proczek


„Polacy nawet jak leżą, to gryzą po kostkach”. Czy czegoś brakuje w tym prostym, lekko ubarwionym humorem stwierdzeniu? Tak już mamy, gdy brakuje nadziei wszystkim innym, gdy wszyscy inni się poddają, to My wkraczamy. Tacy jak My nigdy się nie poddają.

Bo my nie zapominamy. Tego kim byliśmy, jacy jesteśmy, jacy byli nasi przodkowie. Nie zapomnieliśmy ich idei, waleczności, odwagi. Dziadkowie, pradziadkowie, brali udział w wielu walkach. Powstania, wojny, bitwy, marsze, stan wojenny. Cała ich historia, wszystkie ich doświadczenia, nauka jaką z tego wyciągnęliśmy, nawet postęp technologiczny, pozwalają nam śmiało patrzeć w przyszłość. ACTA. Czy ludzie myślący, że są ponad ludem,  uważają się za kogoś, kto może podejmować decyzje za miliony nędznych, bezbronnych, brudnych i poszarpanych, ale jednak posiadających coś znacznie ważniejszego ludzi? Może nie mamy władzy w rękach, być może nawet jej nie chcemy, ale mamy nadzieję, idee, mamy głos. Głos tak wielu zjednoczonych przeciwko grupce zapaleńców, stojących pod ścianą. Mogą wybrać, każdy i zawsze może. Zaakceptują cenzurę słowa w najpopularniejszym miejscu współczesności- internecie, kosztem buntu, prostestów i fali sprzeciwu Nas, lub ze spuszczoną głową wycofają się, co będzie bardzo trudne. Trudne dla nich, ponieważ gdy to zrobią, i choć My będziemy ich wspierać, tak wiele ich odrzuci.

Kilka dni temu, mój znajomy, mimo że w zupełnie innej sytuacji, całkowicie niezwiązanej z tematem przeze mnie teraz poruszanym napisał „Polacy nawet jak leżą, to gryzą po kostkach”. Czy czegoś brakuje w tym prostym, lekko ubarwionym humorem stwierdzeniu? Tak już mamy, gdy brakuje nadziei wszystkim innym, gdy wszyscy inni się poddają, to My wkraczamy. To my ratujemy sytuację. Tacy jak My nigdy się nie poddają. Właśnie teraz, odżywają w nas wszystkie te romantyczne idee wolności, kultu jednostki najwięcej wartego w grupie, marzeń o „Naszym”, nie „Ich”.

Gen. Zbigniew Ścibor-Rylski, w swoim przemówieniu, apelu do kibica, miał nadzieję, że młodzi kiedyś będą gotowi stanąć do walki o wolność, tak jak byli gotowi nasi  przodkowie. To jest ta szansa! To my jesteśmy przyszłością naszej ojczyzny! To jest nasze powstanie! To jest współczesność, tu już nie ma czasu, miejsca i sposobności  na krwawe walki, to jest czas na walkę słowa, czas gdy każdy z nas jest wyznacznikiem nie patriotyzmu, lecz wyznacznikiem wiary w to, że cokolwiek robimy ma jakiś cel, wiary w to, że każdy nasz czy prowadzi do lepszego świata.

Kiedyś w jednym z wielu artykułów „do szuflady” pytałem „Jak naprawiasz świat?” Nie w myślach, nie jakie masz na to plany, nie jak chciałbyś to robić, ale ze względu na obecne warunki, również społeczne nie możesz. Jak to robisz tu i teraz. Nasze plany o wolnej społeczności, bez konieczności obeznania w świecie kłamstw i plotek politycznych nie muszą zostać zburzone. Napisanie tego to była moja walka. Twoją walką jest rozpowszechnianie tego tak, by jak najwięcej osób nieświadomych dowiedziało się o planowaniu zakucia nas w okowy ograniczeń i ważenia słów o nie utopijnej wolności, lecz realnej! Walczmy, bo to jest nasza walka!

---

Wciąż zbyt mała jest nasza świadomość o wszystkim tym co robią pewne kręgi ludzi, na decyzje których tracimy wpływ. Proszę zatem o możlwie jak największe rozpowszechnianie tego artykułu tak, by zwiększyło się nasze zainteresowanie i świadomosć ludzka decyzji "tych na górze".

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak sępy walczące z ACTA

Jak sępy walczące z ACTA

Autorem artykułu jest Łukasz Proczek


Jaki procent ludzi jest za porozumieniem ACTA „dla zasady”? Nie wiedzą o co w tym do końca chodzi, czytali jedynie strzępki informacji o tym jakimi raczyły nas „media” liczące jak zgłodniałe krwawego mięsa sępy, na zwiększenie oglądalności.

I tak oto człowiek, który jeszcze kilkadziesiąt godzin temu, wzywał do powstania młodych przeciw ACTA, teraz dokonał Judaszowej przemiany. Śmieszny paradoks, w tekście „Dał nam przykład Anonymous jak zwyciężać mamy” „tych na górze” wręcz nazywałem uzurpatorami po to by teraz samemu skłaniać się ku ich argumentom.. Ale czy w tym czymś, czy w ACTA nie ma czegoś więcej niż ziarna prawdy, dobroci? Nie chcę porównywać Chrześcijan do największych krzykaczy, ponieważ mimo iż nie jestem jednym z nich, równie głośno wypowiadałem słowa o buncie.

Mimo iż zamknąłem już ten rozdział za sobą, to ma on coś wspólnego z obecną sytuacją w kraju. Okradziono mnie, łączne straty wyniosły grubo ponad możliwości przeciętnego 18-sto latka. Po tym mogłem iść tylko do góry, ale nie o tym teraz mowa. Czy ściąganie płyt, filmów, książek i wszystkich wartości intelektualnych twórców, nie jest złodziejstwem? Jak można to inaczej nazwać? Odstawmy na bok użalanie się nad sobą, że zarabiając TYLKO tyle, nie możemy wydawać AŻ TYLE na rozrywkę. Więc lepiej ją kraść? Lepiej ściągać z internetu twórczość ludzi, którzy pracują na to nawet latami? Czy okradanie twórców nie stało się rozrywką samą w sobie? Autor nagrywa płytę, ponieważ ma pieniądze, ma pieniądze ponieważ jego poprzednia płyta sprzedawała się zgodnie z przewidywaniami, dlatego właśnie nagrywa album. Gdy odwrócimy pewien fragment w tym kole (mianowicie zarabianie na sprzedanych krążkach) powstaje błędne koło. Na jakim poziomie wtedy ma być rozrywka? Dobitnie pokazuje to właśnie polska kinematografia. Jest na tragicznym poziomi. Komedie, ciągle te same, pisane na tej samej podstawie scenariusza, grane przez tych samych nie śmiesznych aktorów. Jak coś takiego może śmieszyć? Ile było dobrych, polskich komedii w ostatnich latach, takich które zebrały pozytywne noty wśród krytyków i pozytywne wśród oglądających? Mi do głowy nie przychodzi żadna.

W muzyce, na podstawie Hip-Hopu. Nie wiem jakim cudem ubiegły rok był aż tak dobry, nie mam kompletnego pojęcia. I chociaż akurat w tej kulturze ludzie kupujący albumy, tworzą większość polskiej muzyki, to nadal nie daje to wystarczającej sumy na komponowanie dobrej jakości muzyki w trybie ciągłym.

Hołdys. Hołdys, Hołdys i jeszcze raz pan hipokryta Hołdys. Mówi o złodziejstwie ludzi którzy są przeciwni ACTA, ale sam był osobą której udowodniono posiadanie nielegalnego oprogramowania. Ale od czego możemy zacząć dyskusję? Każdy z nas ma w sobie tą cząstkę hipokryzji, jedni mniejszą inni większą, ale tylko rozmawiając, osiągniemy porozumienie. Nie zgadzam się z treścią wypowiedzi pewnej osoby, jakoby nie było z kim dyskutować z polskiego społeczeństwa o porozumieniu, bo to sami złodzieje. Nie zgadzam się z tym. Ale nie zgadzam się też z tym buntem polaków bo osiągnął on horrendalne rozmiary. Tak sobie myślę, jaki procent ludzi jest za porozumieniem ACTA „dla zasady”? Nie wiedzą o co w tym do końca chodzi, czytali jedynie strzępki informacji o tym jakimi raczyły nas „media” liczące jak zgłodniałe krwawego mięsa sępy, na zwiększenie oglądalności. Ile z tych osób, nakarmionych taką padliną nawet nie wie o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi?

Jedyne czego w tym porozumieniu brakuje, to uściślenie o udostępnianie jakich materiałów w tym chodzi. Na razie (?) jest to tylko jeden wielki ogólnik, o którym my, lub nawet „Ci na górze” nie wiedzą nic więcej, nie znają szczegółów . Ludzie natomiast boją się nieznanego, poszła plotka, poszła fala wzburzenia wśród ludzi, których teraz nie będzie można zadowolić, tak jak ciężko zadowolić jest wygłodniałe sępy nie dając im wszystkiego.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 12 stycznia 2012

Pieniądze szczęścia dodają

Pieniądze szczęścia dodają.

Autorem artykułu jest Krzysztof Dmowski


Na temat pieniędzy krąży wiele teorii. Ci, którzy ich nie mają wciąż narzekają, jakie to pieniądze są złe. Ci, którzy mają pieniądze w nadmiarze nigdy tak nie powiedzą. Stworzenie schematu, że pieniądze szczęścia nie dają, miało też swój cel. Co sprawia, że ludzie mający pieniądze nie są szczęśliwi?

Czasem brakuje słów, żeby wyrazić się na temat powszechnie przyjętych opinii. Tak jest w przypadku stwierdzenia, że pieniądze szczęścia nie dają. Podobne stwierdzenie mogłoby mieć jakikolwiek sens, gdyby zostało udowodnione, a nie wpojone jako przekonanie, które ma wytłumaczyć pewien stan.

Dziś za pieniądze można kupić wszystko, a szczególnie zdrowie, choć istnieje wiele przeciwnych temu teorii. I dla wielu ludzi te teorie są bliższe, bo nigdy nie żyli w stanie posiadania tak wielkiego dobrobytu.

Jeżeli ktoś sobie mówi i wciąż powtarza: „pieniądze szczęścia nie dają” — sam sobie jest winien za obecny stan w jakim żyje. Przede wszystkim owo stwierdzenie jest afirmacją, czyli jedną z kilkunastu tysięcy myśli przebiegających przez głowę. Masz to w co uwierzysz. Jeżeli wierzysz, że pieniądze faktycznie nie dają szczęścia, nigdy nie będziesz ich posiadał, a dzieje się tak z prostej przyczyny, co już zostało udowodnione naukowo, że nieświadomy umysł broni ciebie przed tym, co uzna za złe. Skoro nazywasz pieniądze złymi, zawsze będzie ich tobie brakować.

Niektórzy twierdzą, że pieniądze są boskim źródłem wymiany. Podobnie pani Bożena Figarska nauczała, że pieniądz jako materia ma własne przyciąganie. I nie przyjdzie do nikogo, kto uważa, że pieniądz jest zły.

W czasach tak zwanych „komunistycznych” kształtowano społeczeństwo żyjące w równości, ale nawet wtedy ci, którzy nie wierzyli w przedstawiane teorie, potrafili nieźle sobie radzić.

Wiele teorii na temat zła pieniądza powstało z powodu tego, że zostały zdobyte w nielegalny sposób. I śmieszne lub żałosne jest to, że ktoś nazywający siebie osobą wierzącą w Boga kradnie, a potem twierdzi, że ukradziona fortuna nie przyniosła mu szczęścia. Nigdy nie przyniesie szczęścia fortuna zdobyta w sposób nielegalny lub zdobyta na nieszczęściu innego człowieka.

Wielu ludzi odniosło sukces finansowy i żaden z nich nie potwierdzi teorii, że pieniądze nie przyniosły mu szczęścia — oczywiście jeżeli te pieniądze zdobył w uczciwy sposób. Pieniądze zdobyte w dobrym celu, ale w sposób nieuczciwy nie przyniosą nikomu szczęścia.

Wielokrotnie pisałem w książkach o różnych starożytnych kulturach, które ktoś podbił i odebrał im dobytek, szczególnie w postaci złota, a część ukradzionego skarbu trafiała do kościoła. Zastanawiałem się wówczas, czy ksiądz powinien przyjąć taki datek, czy go odmówić? Ksiądz w dobrej wierze przyjmował podarek okupiony krwią…

Z każdego stanu można wyjść. Tak samo można porzucić złe programy funkcjonujące w naszych umysłach. Zmiana sposobu myślenia nie przyniesie fortuny z dnia na dzień, ale po zmianie sposobu myślenia zjawi się w końcu.

Do majątku i faktycznego szczęścia z posiadania fortuny prowadzi jedynie uczciwość. Każdy uczciwy człowiek potrafi cieszyć się z posiadania pieniędzy, bo one wówczas pracują dla niego. Popatrzmy tylko jak wielu ludzi straciło na stwierdzeniu, że „pierwszy milion trzeba ukraść”. Jak żyją ci ludzie? Jeżeli ukradli milion, czy są szczęśliwi? Przecież o ukradzione pieniądze ktoś się upomni, zrobi krzywdę rodzinie — bo takie są prawa wszechświata.

Na wiele podobnych zachowań składa się całe mnóstwo działań. Nie ma małego i dużego złodziejstwa. Kradzież książki przez nielegalne pobranie jej z Internetu jest złodziejstwem takim samym jak ukradnięcie miliona. Ty w świadomości widzisz różnicę, ale nieświadomość nie widzi. Przez takie działania wpajamy własnemu umysłowi niepożądane schematy. Jeżeli ty ukradłeś, tobie też można ukraść — i umysł uznaje takie działanie za normalne.

Dlatego pieniądzem mogą cieszyć się ludzie unikający kradzieży, nawet tych małych, z pozoru niewiele znaczących? Zwyczajna łapówka wcale nie jest rzeczą dobrą. Chwilowo tylko pomaga obu stronom wyjść z jednej sytuacji, ale niczemu nie pomaga w życiu.

Każdy uczciwy człowiek może w szybkim czasie dorobić się pieniędzy, bo każdy człowiek został stworzony, czy urodził się, aby cieszyć się z życia, a tylko błędne schematy, które sami sobie wpajamy utrudniają nam życie.

Pieniądze są dobre i tak należy o nich myśleć. Wielu ludzi sukcesu ma wysoki szacunek do pieniądza. Płacąc w sklepie wciąż w myślach mówią stworzone formułki, nawet będąc ludźmi majętnymi.

Robiąc źle, bo „wszyscy” tak robią, mamy to na co zasługujemy. Ilu ludzi za zły czyn chciało otrzymać pozytywną nagrodę? Za byle jak wykonaną pracę otrzymać wysokie wynagrodzenie? Czy będąc nie w porządku dla jakiegoś człowieka, bo go nie lubię i stwarzam mu z tego powodu trudności, mogę otrzymać nagrodę?

Nagroda za postępowanie zawsze przychodzi sama. Nagroda zawsze jest według czynów. Robisz dobrze dostajesz nagrodę, robisz źle też dostajesz zapłatę za swój czyn.

Pieniądze szczęścia dodają, ale tylko w czasie uczciwego postępowania na każdym kroku. Wszystko co robisz dla ludzi, ludzie zrobią dla ciebie w swoim czasie. Tylko dobre postępowanie przynosi nagrodę w postaci dobra. Nigdy nikt nie cieszył się szczęściem za nieuczciwe postępowanie. Jeżeli w umyśle nie występuje patologia, pieniądze zawsze zjawią się w odpowiednim czasie. Podobnie jest z tym, że nikt nie może mnie skrzywdzić, jeżeli ja na to nie dam zgody, a zgodą jest każde moje nieuczciwe działanie.

Pieniądze szczęścia dodają — to bardzo dobra afirmacja dla wszystkich ludzi gotowych na sukces. Jednak rzadko zdarza się, żeby pieniądze przyszły jako główny cel działania. Pieniądz lubi krążyć i jak nauczała pani Bożena Figarska, pieniądz źle czuje się zamknięty w szufladzie, czy trzymany w skarpecie, wtedy mnoży się niezwykle opornie.

Posiadanie pieniędzy jest przede wszystkim stanem w jakim się znajdujemy. W umyśle człowieka jest władza nad pieniądzem. I mózg decyduje o tym, czy go mamy, czy też nie. Wiem, że wielu ludzi nie zgadza się z tym udowodnionym faktem naukowym. I nie zamierzam nikogo na siłę przekonywać — wystarczy tylko obserwować przyszłość. Kiedy żyjesz, jesteś zdrów, masz szansę na działanie, ale kiedy nie możesz działać lub jesteś w podeszłym wieku nie cofniesz tego co już zaistniało. Popatrz tylko na szczęśliwych ludzi z bogatych krajów. Dlaczego te kraje są bogate? Kiedy Polska weszła do UE i Polacy zaczęli podejmować pracę za granicą, ludzie w tych krajach zaczęli zamykać drzwi swoich domów na klucz, bo wcześniej tego nie robili. W wielu krajach nie ma potrzeby tworzenia etatu inkasenta, bo ludzie sami spisują liczniki, nawet nie pojmując jakby możliwe było oszukanie na tym polu. Prawda jest bolesna, ale sami tworzymy naszą rzeczywistość.

---

Krzysztof Dmowski
http://www.kdpowiesci.republika.pl/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Co powinieneś wiedzieć, zanim stworzysz komercyjną stronę internetową...

Co powinieneś wiedzieć, zanim stworzysz komercyjną stronę internetową...

Autorem artykułu jest Jacek Pietrasiuk


Podstawowym celem komercyjnej strony internetowej powinno być skłonienie odwiedzającego do wykonania określonej akcji, na której Ci zależy. Twoja strona powinna być również nastawiona na Twojego klienta.

Powinna jasno komunikować Twojemu potencjalnemu klientowi dlaczego ma kupić właśnie u Ciebie lub skorzystać z usług właśnie Twojej firmy a nie konkurencyjnej. Twoja strona nie może być po prostu zwykłą stroną jak każda inna strona konkurencji.

Wiele firm zaczyna tworzenie strony od zaprojektowania szaty graficznej. Jest to jednak niewłaściwe podejście. Absolutną podstawą jest określenie, kto będzie odwiedzającym. Musisz wiedzieć kim jest Twój statystyczny klient, ponieważ inaczej powinna wyglądać strona, którą odwiedzają nastolatki, a inaczej strona dla kobiet w wieku 50-60 lat. I nie chodzi tu tylko o grafikę, ale również np. o rodzaj zawartości strony internetowej. Strona z zawartością niewłaściwie dopasowaną do grupy docelowej może nie wzbudzić jej zaufania.

Jeśli już wiesz kto jest Twoim klientem powinieneś określić cel strony, czyli ustalić co chcesz osiągnąć poprzez stronę. Celem strony może być np. sprzedaż, zapis na biuletyn, rejestracja w serwisie, wysłanie zapytania ofertowego, wykonanie telefonu itp. Twoja strona może mieć kilka celów. Jeśli tak jest, to powinieneś ustalić hierarchię tych celów, czyli określić je od tych najważniejszych do tych mniej ważnych.

Kluczowe staje się także zrozumienie co dokładnie motywuje Twojego klienta do podjęcia działania, o które go prosisz. Powinieneś określić jak Twój klient podejmuje decyzję o zakupie. Inaczej powinna być zaprojektowana strona, gdzie proces podejmowania decyzji jest długi, a inaczej strona, gdzie klient po prostu wchodzi i kupuje.

Bardzo ważnym elementem jest również opracowanie systemu komunikacji z klientami. Powinieneś określić czym zachęcisz potencjalnego klienta do zapisania się na Twój biuletyn, następnie jakie informacje będziesz mu przesyłał po zapisaniu się. Czy będą to porady dotyczące użytkowania zakupionego produktu, ciekawostki z branży, czy może coś jeszcze innego.

Tworząc stronę internetową powinieneś określić także co będzie stanowiło zawartość Twojej strony. Zawartością najczęściej jest tekst, choć coraz częściej jest to np. video. Tu również warto zadbać o jakość zawartości. Jeśli zdecydujesz się na teksty, to powinny one wskazywać korzyści, których oczekuje Twój klient oraz powinny odwoływać się do emocji. Jeśli stworzysz teksty opierające się wyłącznie na cechach produktu to Twoja strona będzie miała mniejszą skuteczność.

Większość stron skupia się na tym co oferują, podczas gdy klientów to nie interesuje. Klientów interesuje tylko to jak oni mogą na tym skorzystać. Twoja strona powinna więc mówić o tym czego chcą Twoi klienci i jak mogą to osiągnąć. Pamiętaj, że klient przed zakupem zawsze zadaje sobie pytanie co ja będę z tego miał, że kupię właśnie tutaj.

Jeśli zlecasz stworzenie swojej strony np. agencji kreatywnej, to powinna ona zrobić z Tobą wywiad i ustalić odpowiedzi na powyższe pytania. Piszę, że powinna, ponieważ w praktyce różnie z tym bywa. Tworząc komercyjną stronę internetową musisz pamiętać, że jedynie właściwe jej zaprojektowanie z marketingowego punktu widzenia zapewni Ci satysfakcjonującą konwersję, czyli zamianę (bezpośrednio lub pośrednio) odwiedzających w kupujących.

---

Autor: Jacek Pietrasiuk właściciel StrategieWzrostu.pl. Więcej artykułów na jacekpietrasiuk.pl.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 11 stycznia 2012

Zabawki- jakie kupować

Zabawki- jakie kupować

Autorem artykułu jest Joanna Skorupska


Branża zabawek i artykułów dla dzieci jest ogromna. Producenci prześcigają się w produkcji coraz nowszych, bardziej rozbudowanych sprzętów. Czy zabawki dla dzieci w wieku przedszkolnym i niemowląt muszą być nie wiadomo jak bardzo rozbudowane, grające, czy nie wystarczy prostota i możliwość rozbudzania wyobraźni? 

Zabawki, jakie kupować? W końcu rynek zabawek spory, konkurencja duża, zabawki z Chin tanie- ceną przebijają rodzimą konkurencję. Co kupować, by było dobrze i dla rodzica i dla dziecka, by to dziecko nie wyrzuciło za chwilę zabawki w kąt? 

Okazji do wręczania prezentów jest sporo, a to urodziny, a to dzień dziecka, gwiazdka, czy jakakolwiek inna okazja. No i co dalej? Dziecko ma swój dzień, w którym wypadałoby, aby ofiarować mu jakiś prezent. Jednak co dać maluchowi, który już powoli nie ma miejsca w pokoju na kolejne zabawki? Czy kolejna maskotka, która wkrótce zapewne wyląduje na półce, by tam się kurzyć to dobry prezent? Czy kolejna lalka, albo autko to fajny prezent dla małego dziecka, które pewnie za chwilę odłoży je na półkę.

Zabawka musi być dostosowana do wieku dziecka. Nie mam nic przeciwko zabawkom do przytulania dla najmłodszych dzieci- nie mam nic przeciwko zabawkom, które są nie tylko pluszakiem, ale można z nich stworzyć poduszkę i kocyk-jak Zoobie Pets.

Tego typu maskotki na pewno na półce szybko nie wylądują, wręcz przeciwnie - będą wiernym towarzyszem naszych pociech w podróży czy podczas snu, czy zabawy. 

Dla niemowląt bardzo dobre okazują się zabawki z metkami. Nie wiem co jest w metkach takiego, że maluchy od ok. 3 mies.życia uwielbiają się nimi bawić.

 

Czyż nie są urocze kostki, szmatki do gryzienia, ślinienia, czy spania z nimi w małej rączce? Czyż nie jest piękne obserwować nasze maleństwo, które ma swoją ulubioną szmatkę i z nią zasypia? Maluchy uwielbiają trzymać w buzi produkty z różnych materiałów. Ze względu na fakt, iż metkite do pluszaków mają różne kolory i wykonane są z różnych materiałów (satyna, jedwab, sztruks i szeleszczące materiały), są tym bardziej atrakcyjne dla dzieci. 

Co kupić starszym dzieciom- w wieku przedszkolnym, by nie znudziły się za szybko, by nie rzuciły prezentu w kąt? Jakie są dla  nich idealne zabawki?

Idealne zabawki powinny rozwijać kreatywność dziecka, powinny być używane na różne sposoby, by dziecko chciało do nich wracać. Wszelkie klocki, drewniane zabawki do budowania, majstrowania tak jak zabawki firmy Voila są świetnym przykładem na to, że znaleźliśmy zabawki, które uczą kreatywności.

2_XYFZkbBfJYGXCWeJSabR2_cbFaVJhYZYCHPMHJQaSB

Na pewno do takich zabawek dzieci będą wracać wielokrotnie, dzięki możliowści konstruowania, budowania, tworzenia umysł dziecka będzie pracował, a co za tym idzie,  rodzic może być pewny, że dokonał mądrego zakupu.

Innym pomysłem są kreatywne zabawki, dzięki którym dziecko stworzy samo z elementów dostępnych w opakowaniu pacynkę, zabawkę w sposób przygotowany do jego wieku. Maluch musi włożyć w wykonanie lalki swoją pracę- dzięki temu bardziej docenia wykonaną własnoręcznie zabawkę.

 

Zabawkami, które na pewno nie zostaną rzucone w kąt, są z całą pewnością gry planszowe oraz puzzle. Jeśli dziecko znajdzie przy okazji dobrego kompana do gier w postaci rodzica bądź innego dorosłego, na pewno będzie często korzystało z planszówek. Świetnymi producentami gier planszowych są firmy Trefl i Alexander.

Zabawki powinny uczyć, bawić i rozwijać. Warto do każdego zakupu przygotować się, by nie kupować kolejnej lalki, pluszaka, czy autka. Dlatego drodzy rodzice wspaniałych dzieci: kupujcie zabawki z głową, bo nie ilość lecz jakość jest tu najważniejsza.

---

Joanna Skorupska

www.big-shop.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Portal społecznościowy niewiele różni się od systemu argentyńskiego.

Portal społecznościowy niewiele różni się od systemu argentyńskiego.

Autorem artykułu jest Krzysztof Dmowski


Z wolna odchodzą w niepamięć systemy argentyńskie, które chociaż mogły mieć interesującą ideę, w rzeczywistości dorabiały wielu pośredników. Dziś jak grzyby po deszczu powstają portale społecznościowe, których zadaniem jest dorabianie właścicieli lub wyłudzanie danych.

Oszustwa towarzyszyły człowiekowi od zarania dziejów. Zgodnie z daną rzeczywistością powstawały nowe rodzaje osiągania zysków. I cała rzecz na tym polega, żeby dać komuś niewiele osiągając maksimum zysków.

Rejestrując się na portalu społecznościowym udostępniasz swój adres e-mail lub inne dane. W ten sposób dajesz możliwość osobom trzecim na wysyłanie do ciebie spamu. Ci ludzie wcale nie szanują ani twojej prywatności, ani ustawy o świadczeniu reklamy drogą elektroniczną. Twój e-mail jest przekazywany wraz z całą bazą danych od jednego do drugiego, prowadzący portale wymieniają się bazami danych, a ciebie zarzucają niechcianymi listami e-mail i twierdzą, że robią tak zgodnie z regulaminem.

Im więcej do zaoferowania ma portal, tym więcej przyciąga zainteresowanych. Ktoś się rejestruje i wysyła zaproszenia do swoich znajomych tworząc wirtualną społeczność i nie występuje tu żadne ograniczenie. W pewnym stopniu każdy jest zadowolony.

Sam wiesz ile razy zdarzyło się, że czegoś szukałeś, ale żeby poznać informacje, należało zarejestrować się w portalu, potem okazało się, że wcale nie ma tam informacji, których szukałeś. Czy nie występuje tu żadne oszustwo? Portal, na którym się rejestrujesz nabija statystyki odwiedzin w ten sposób, a jednocześnie zyskuje dostęp do twoich danych. I tu właśnie następuje zaprzeczenie wszelkim regułom. Za nic dajesz komuś dostęp do swoich danych.

Innego rodzaju oszustwem jest portal, w którym jego właściciele stawiają na twoje lekceważenie i jeżeli przed rejestracją nie zapoznasz się z regulaminem nie dowiesz się, że po zarejestrowaniu masz dwa tygodnie na pisemną rezygnację, albo będziesz musiał zapłacić za rejestrację. Jeżeli tego nie zrobisz straszony jesteś komornikiem i sądem. Wielu ludzi otrzymując taki e-mail płaci, aby uniknąć konsekwencji, a jest to zwyczajne naciąganie w legalny sposób. Nic na świecie nie ma za darmo. Ale wielu ludzi wierzy w jakąś niesamowitą moc lub uczciwość, bo sami są uczciwi.

Podobnie jak systemy argentyńskie działały na zasadzie piramidy, tak samo działają portale społecznościowe. Im więcej jest zarejestrowanych użytkowników, tym wyżej portal stoi na giełdzie, a kiedy osiąga pewien poziom zostaje sprzedany, zaś jego poprzedni właściciel otwiera kolejny.

Sam zauważ, czy podpisując jakąś umowę na papierze dostrzegasz wpis, w którym jesteś informowany o twoich prawach w stylu, że zostałeś poinformowany o swoich prawach i możliwościach, a umowa jest także twoją gwarancją? Zazwyczaj występuje tekst: „zapoznałem się z treścią regulaminu”. I o ile regulamin zawiera kilka lub kilkanaście stron, twoja deklaracja zamyka się w kilku słowach.

Im wcześniej zauważymy, że to nie portal jest dla nas, tylko my dla portalu i będziemy pragnęli mieć z tego coś więcej, tym szybciej uda się więcej osiągnąć. Wszelkie oferty mają nam służyć, mają być dla nas najkorzystniejsze, bo my zawsze mamy prawo zrezygnować. Często jednak nawet po rezygnacji z usługi spam przychodzi nadal. I w tym przypadku grzeczne pisma typu: „proszę o usunięcie moich danych…” zupełnie nie skutkują. Osobiście piszę coś w stylu: „w związku z niepożądanym działaniem, życzę sobie usunięcia mojego adresu e-mail z bazy danych. W przypadku kolejnego spamu sprawa zostanie skierowana do sądu, a proszę mi wierzyć, że mi rozgłos jest potrzebny, a państwu raczej niewskazany…” Oczywiście formy są różne, ale za każdym razem przynoszą odpowiedni efekt. Nigdy rozgłos w takiej spawie nikomu nie służy. W wielu krajach rozwiniętych robi się wszystko żeby sprawa nie znalazła się w sądzie. Im więcej ludzi zrozumie, kto jest dla kogo, tym szybciej uda się osiągnąć oczekiwane rezultaty.

Nie można powiedzieć, że wszystkie portale społecznościowe są złe, bo wielu ludzi ma satysfakcję z dużej grupy znajomych, z którymi możemy się kontaktować. Portale ułatwiają zyskiwanie klientów, czy pomagają w sprzedaży lub przedstawianiu oferty. Ale tych portali na wysokim poziomie jest mało. I tylko od nas zależy, w którą stronę będzie przechylała się szala.

---

Krzysztof Dmowski
http://www.kdpowiesci.republika.pl/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 8 stycznia 2012

The 5 Biggest Business English Mistakes

The 5 Biggest Business English Mistakes

Autorem artykułu jest Jasonone


To avoid confusion by communicating in English we need to know our gaffes. None of us wants to feel offended and humiliated. All the while they want to properly understand and be well-understood

To try and save you from similar embarrassment when using English for business, we have put together our top 5 possible gaffs to spare you executive blushing. The spirit of this is to prevent you from making the same mistakes, but also to celebrate just how damn funny it can be teaching English as a foreign language. Whilst we always employ the utmost professional respect for our clients and never want them to feel offended or humiliated, we feel it is a healthy and positive approach to their learning to laugh sometimes, as long as we take care to share the joke with them! We must also retain humility that they are so capable of speaking our own quirky language whilst we would struggle to start to learn theirs. So let’s dispute about the 5 Biggest Business English Mistakes:

1. It’s the same!

Well, no. Actually, it’s not the same. THAT’s the problem. Spanish and Italian speakers have an expression that means: „I don’t mind” but translates directly as „for me, it is the same”. Whilst this causes more confusion rather than shame, to a native English speaker it means „it is identical”. It’s an easy one to remember but a hard one to stop using once you start.

2. The English kitchen!

I wish I had a pound (or even a Euro) for every time a German client has asked: „So Peter, how is your kitchen?” At first I was rather flattered, but then perplexed as I asked myself how they knew that I had recently spent a whole week re-fitting my kitchen units, cooker and sink. Did I still have tile grout or paint in my hair? But, no. Again we were victims of a direct translation with the Germans having the same word for cooking or cuisine and the very room they do this in; kitchen. 

3. Enjoy your meal!

British cooking has improved so much over the last 15 years. However, I don’t think there is any foreigner who travels to the UK with the sole objective of sampling the food! Unsurprising then that we don’t have an English equivalent to „Bon appétit”, in fact, for all our national pride, we would naturally use this French expression when wishing our fellow diners well before eating. „Enjoy your meal” is usually only used by the waiter or waitress… 

4. Are all Germans rude?

Well, of course they are not, except when they are recapping recent Anglo-German international football history. However, one important thing must be noted here. The German language does not trouble itself with all the complicated structures that the English use to try and be 100% „polite” 24 / 7. So whilst an English person may be thinking: „How long is this big idiot going to be standing blocking the door? For God’s sake!” he is more likely to carefully say:

„I’m terribly sorry, but would you possibly mind moving aside for a moment? I’m afraid that I need to come through”.

As a consequence, especially with a lower level learner, this might come out simply as: „Move please.” When each word is said with falling intonation, the native speaking listener will react at a gut or emotional level. So Germans! Just do some work on appropriate sentence stress and intonation patterns and you will able to avoid upsetting the over sensitive English.

5. Avoid swear words

You might have heard native speaking colleagues using some interesting sounding words or expressions in anger or frustration in similar social or professional situations, but experience tells me that you should never be tempted to adopt these in to your active repertoire. It is very difficult to judge, even in your own native language, how far you can go when using taboo or strong language with colleagues, business acquaintances, clients or guests. I have seen previously popular and well respected business people, immediately lose credibility and even offend when experimenting with authentically colourful „real” English. If it’s appropriate, let the other guy kick it off, and even then I would proceed with extreme caution.

It’s hard to monitor exactly the impression that you are making when speaking a foreign language. If in doubt, ask yourself: „How would my mother react if I said this out loud at a family function”. I find it focuses the mind! If this doesn’t get you thinking, spare a thought for the visiting Japanese executive who greeted the UK CEO of his key corporate customer with a confidently delivered:

„Your wife. She bloody lovely”…

So the message is clear, just knowing about these classic mistakes can help you to avoid making such errors. However, by committing such blunders you will almost certainly harm your credibility in front of those you are really trying to impress.

---

Pozdrawiam

Radosław Jesionkowski

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak się wpada we współuzależnienie

Jak się wpada we współuzależnienie

Autorem artykułu jest Justyna Jannasz


Oto moje rozważania na temat jak to się dzieje, że w sytuacji uzależnienia w rodzinie są ludzie, którym o wiele łatwiej uwikłać się we współuzależnienie i jak przebiega proces uwikłania we współuzależnienie

Współuzależnienie to pułapka. Wpadają w nią ludzie grzeczni, pracowici, odpowiedzialni, posłuszni.

Pułapkę zastawiają inni ludzie, na ogół nieświadomie, własnym przykładem. Współuzależnieni uczą innych, jak być współuzależnionym. Uzależnieni zaś swoim zachowaniem wywołują taki zamęt, że ich najbliżsi próbują ratować sytuację w rozpaczliwy sposób - zatracając siebie.

Współuzależnienie to sposób na rozwiązanie problemów bez ich prawdziwego rozwiązania. Czasem dlatego, że próbujemy rozwiązać problem, którego ani sami nie stworzyliśmy, ani nie my mamy wpływ na jego rozwiązanie.

Staramy się kontrolować coś, co nie podlega naszej kontroli. Poddajemy się huśtawce nastrojów, którą wywołuje ktoś inny. Jesteśmy sfrustrowani i potwornie zmęczeni, bo kolejne próby wszystkiego dają marne rezultaty, a każde zwycięstwo okazuje się krótkotrwałe. Przestajemy więc działać, tylko czekamy przykurczeni na coś złego, co się może stać i co najprawdopodobniej się stanie, a gdy to coś się staje - reagujemy.

W pułapkę wpadają przede wszystkim dzieci - one się najszybciej uczą, a z powodu swojej małości i bezbronności są też najgrzeczniejsze, to jest słuchają się. Dorośli pod wpływem stresu też się mogą wiele nauczyć, ale jeśli już mają jakąś współuzależnioną pamięć z dzieciństwa, niewiele potrzeba, by wpadli w potrzask.

Gdy się już raz ktoś nauczy tego, co umie każdy współuzależniony, reagować, kontrolować, siedzieć cicho, przykurczać się i ewentualnie poświęcać się dla dobra innych, trudno z tego się wyrwać. Dlatego jest to pułapka. Gdy znika nauczyciel, na przykład bliski uzależniony, współuzależnionemu wcale nie żyje się lepiej. Dostrzega dziurę emocjonalną, pustkę, niepojętą samotność. Inni ludzie, normalni, wydają się przeraźliwie nudni.
Dość często z jednego układu współuzależnionego wskakujemy w inny, z grupy 20 nieznajomych osób zwrócimy uwagę i bliżej się poznamy z tą, która stworzy nam odpowiednie piekiełko, z jakiego niedawno uciekliśmy.

Tak działa ludzka podświadomość.
Człowiek ma słabo działające zmysły, w porównaniu z psem czy kotem, czy ptakiem, ani wzroku szczególnie bystrego, ani węchu, ani smaku... w zasadzie ludzkość nie została obdarzona szczególnymi walorami jeśli o to chodzi. A jednak mózg człowieka to potężna maszyna, przetwarzająca takie ilości danych, że trudno to sobie wyobrazić. Potrafi interpretować informacje zbierane poprzez nasze oczy, uszy, nos, wszystkie te, których nie odbieramy świadomie, których nie rejestrujemy jako rzeczy zobaczone czy usłyszane. A jednak są, jest ich znacznie więcej niż tych, które sobie uświadamiamy.

Umysł je przetwarza i wyrzuca wynik w postaci porywu serca, niezrozumiałego pociągu, czy też "tego czegoś". Jeżeli czujemy porywy serca do osób, które jak się potem okazuje krzywdzą nas, można się zastanowić nad tym, jakież to informacje nasz umysł interpretuje jako "to coś"... może dzięki poznaniu siebie uda się nam poprawić swoje życie.



---

Justyna Jannasz

Chcesz wiedzieć więcej o współuzależnieniu? www.pelniazycia.pl

Inspiracje do artykułu: Melody Beattie, "Koniec Współuzależnienia"; John Brockman, "Trzecia kultura".

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 6 stycznia 2012

Zarabianie na www - cz. 2.

Zarabianie na www - cz. 2.

Autorem artykułu jest Tomek Lirycki


W tej części artykułu dowiesz się jak utworzyć i zarządzać swoją witryną, aby uzyskiwała wysokie pozycje w wyszukiwarce Google. Strategie, które przedstawiłem w artykule są prostą i skuteczną taktyką promocji w sieci.   

Utwórz blog tematyczny

 

      Bardzo ważne w działalności e-biaznsowej jest utworzenie właściwego bloga lub strony www podejmującego określoną tematykę. Temat Twojego bloga powinien być Ci doskonale znany, tzn. powinieneś się z nim „identyfikować” – opisywać go ciekawie, wyczerpująco i rzetelnie. Trudno bowiem pisać blog o czymś, czego się nie wie albo nie rozumie. Kreuj swój wizerunek internetowy, spraw, aby odwiedzający Twój blog nabrali pewności, że jesteś ekspertem w danej dziedzinie. Ekspertom się ufa, a zaufanie to podstawa sprzedaży.

      Twój blog powinien w domenie (adresie) zawierać frazę, która najlepiej określa jego tematykę. Wybór frazy powinieneś poprzedzić analizą zachowania internautów. Niezastąpionym narzędziem określania fraz dla witryn internetowych jest Google Keyword Tool. Narzędzie to „pokaże” Ci jakich fraz/tematów szukają internauci. Przy jego pomocy wybierzesz frazę, którą umieścisz w adresie swojego bloga/strony. Spróbuj wpisywać w narzędziu różne frazy związane z tematem, który chciałbyś podjąć w blogu. Spośród propozycji, które otrzymasz, wybierz frazę, która najlepiej odpowiada tematyce Twojej witryny i spełnia poniższe kryteria:

 

- jest wpisywana minimum 6000 razy miesięcznie,

- składa się z 2-3 wyrazów,

-jest bardzo konkretna (dotyczy wąskiego tematu),

-wyszukiwarka Google zwraca na tę frazę możliwie jak najmniej wyników.

 

      Wybór odpowiedniej frazy to połowa sukcesu. Jest to bardzo ważne ze względu na promocję w wyszukiwarce Google. Nauczę Cię, jak wypromować swój blog, aby znajdował się w pierwszej 5-tce wyników wyszukiwania na wybraną przez Ciebie frazę. Pierwsza 5-tka daje gwarancję, że wielu internatów wpisujących daną frazę wejdzie do Twojego bloga i stanie się Twoimi klientami.

 

      Po wyborze tematu, tytułu i domeny bloga pora nasycić go treścią. Blog to rodzaj internetowego pamiętnika, możesz w nim zawierać wszystkie swoje myśli, opinie, sprawozdania, jest to „Twoja część sieci” i możesz w niej umieścić treści, jakie tylko zechcesz. Pamiętaj jednak, że blog powinien podejmować temat, który wybrałeś wcześniej. Chcesz go skutecznie wypromować, więc nie powinien zawierać treści niezgodnych z prawem oraz naruszających dobre obyczaje. Zadaj sobie pytanie – jakich treści mogą poszukiwać osoby, które wpisują frazę Twojego bloga w wyszukiwarce? Wczuj się w kogoś, kto szuka informacji na dany temat – co byłoby dla niego wartościowe, co spodziewa się znaleźć, czego dowiedzieć?

      W treści bloga umieść linki do sklepów partnerskich. Nie przesadzaj z tym, jeden link na 500 - 700 znaków w zupełności wystarczy. Umieść w treści obrazy (np. okładki, zdjęcia produktów), one też mogą być podlinkowane.

 

Reklama i promocja w Internecie.

 

      Po utworzeniu bloga należy go wypromować. Twoim celem jest, aby Twój blog znalazł się wśród pierwszych 5-ciu wyników w wyszukiwarce Google, po wpisaniu frazy, którą wcześniej wybrałeś. Dzięki temu, na Twój blog będą wchodzić osoby, które wpisują daną frazę w wyszukiwarce, więc internauci bardzo zainteresowani tematem, który podejmujesz. Aby znaleźć się w pierwszej 5-tce wyników umieszczaj w sieci linki do swojego bloga. Wyszukiwarka Google „zlicza” linki w sieci prowadzące do witryn i na tej podstawie nadaje witrynom rangi. Jeśli do Twojej witryny będzie prowadzić więcej linków, niż do witryn konkurencyjnych, to Twój blog wyświetli się wyżej w wynikach wyszukiwania od nich.

 

W procesie umieszczania linków w sieci (zabieg ten nazywa się pozycjonowaniem) ważne jest zachowanie kilku warunków:

 

- Umieszczaj linki systematycznie każdego dnia lub co 2 dni

- Wybieraj strony wartościowe, zbliżone tematycznie do Twojej, posiadające PR ≥ 3.

- Umieszczaj nie więcej, iż 10 linków dziennie (proces musi przypominać naturalne pozyskiwanie linków).

 

      Bardzo dobre rezultaty daje umieszczanie linków wraz z krótkimi opisami w katalogach stron internetowych. Wybieraj po 5-10 katalogów dziennie, zacznij od katalogów PR =1 lub 2, dodawaj do nich wpisy przez 4 dni. Następnie zacznij dodawać wpisy do katalogów o wyższym PR.

 

      Systematyczne dodawanie linków w Internecie do Twojego bloga, (zarówno do katalogów, jaki i na forach internetowych i w serwisach wymiany artykułów), sprawi, że Twój blog już po 1,5-2 miesiącach znajdzie się w pierwszej 10-tce wyników. Aby znalazł się w pierwszej 5-tce potrzebnych będzie kolejne 2-3 tygodnie.

      Od tej chwili Twój blog zacznie odwiedzać coraz więcej osób, niektóre z nich staną się Twoimi klientami, a Ty zaczniesz zarabiać pieniądze.

 

---

"90 dni do wolności finansowej" - darmowy kurs zarabiania w internecie

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zarabianie na www - cz. 1.

Zarabianie na www - cz. 1.

Autorem artykułu jest Tomek Lirycki


Każdy właściciel witryny internetowej, ma praktycznie otwarte drzwi do zarabiania w sieci. Nie chcę, aby zabrzmiało to utopijnie, ale 90% osób czytających ten artykuł ma wystarczającą wiedzę, aby zarabiać pieniądze przez Internet.

     Koncepcja, którą tu przedstawię polega na zarabianiu na wiedzy, którą posiada każdy z nas. Wiedza, którą Ty posiadasz może dla Ciebie wydawać się naturalna i uważasz, że nie ma większego znaczenia, ale dla kogoś innego może być odpowiedzią na pytania, której szuka od dawna. Z własnego doświadczenia wiem, że ludzie są skłonni zapłacić czasami spore pieniądze za informację (wiedzę), której potrzebują. Wystarczy poznać kilka zasad rządzących Internetem oraz wyszukiwarkami, aby skutecznie z własną wiedzą dotrzeć do zainteresowanych osób.

 

Na czym zarabiać w sieci?

 

      Wyznaję zasadę, że proste rozwiązania są najskuteczniejsze. Taką zasadę obrałem we własnym e-biznesie i takich rozwiązań Cię nauczę. W myśl powyższego będziesz zarabiać na produktach innych firm.

      W Internecie jest coraz więcej firm, które posiadają produkty, ale same na małą skalę zajmują się ich sprzedażą. Z założenia firmy, z którymi warto podjać współpracę,  większość swoich działań kierują na wytworzenie produktu, uzyskanie wymaganych licencji, praw autorskich, magazynowanie, natomiast sprzedaż, marketing i promocję powierzają swoim partnerom. Proponuję Ci stać się partnerem takich firm. Zyskasz produkt nie ponosząc kosztów związanych z jego wytworzeniem a będziesz mógł zarabiać na jego sprzedaży. Rozpoczęcie takiej działalności nie wiąże się praktycznie z żadnymi kosztami z Twojej strony. Nie płacisz za produkt – ale możesz go sprzedawać z zyskiem, nie musisz zakładać działalności gospodarczej – większość firm do swoich programów partnerskich umożliwia przystąpienie także osobom fizycznym na umowę o dzieło, możesz wykonywać pracę we własnym domu przed komputerem.

 

 Jak rozpocząć zarabianie?

 

      Wszystkie kroki opisane poniżej wykonaj bardzo dokładnie, nie opuszczając żadnego z nich. Będziesz zarabiać w medium, które jest bardzo uporządkowane i logiczne. Cyfrowy świat w swej istocie jest prostą „maszyną” przyczynowo – skutkową. Każdy Twój ruch spowoduje jakiś skutek (w postaci reakcji innych internautów lub reakcji wyszukiwarki), dlatego tak ważne jest, aby Twoje działania były zgodne z zasadami, jakimi rządzi się ten „cyfrowy świat”.

      To tak, jak przepis na Twoje ulubione ciasto – wiesz, że upieczenie tego ciasta jest możliwe, wiesz, że komuś już się to udało, chcesz je upiec sam, szukasz przepisu. Trafiłeś na ten artykuł, który jest kompletnym i sprawdzonym przepisem na Twoje „ciasto pieniężne”. Tak, jak  w przypadku każdego ciasta – musisz połączyć odpowiednie składniki w odpowiednich proporcjach i odpowiedniej kolejności. Wtedy Twoje ciasto – Twój biznes - na pewno się uda. Kolejność Twoich działań powinna być następująca:

1.Określisz swoje predyspozycje.

2. Wybierzesz firmę, której produkty mógłbyś sprzedawać skutecznie.

3. Utworzysz blog lub stronę tematyczną.

4. Wypromujesz swoją witrynę.

 

Jaką masz wiedzę, co umiesz?

      Pierwszym krokiem do stworzenia poważnego e-biznesu jest uświadomienie sobie swoich mocnych stron, czyli swojej wiedzy i umiejętności. Zarabiaj na tym, co już potrafisz i co już wiesz. Nie musisz przechodzić specjalistycznych kursów, szkoleń, płacić za wiedzę, wykorzystaj tę, którą już masz! Idealnie byłoby, gdybyś wykorzystał swoje hobby lub zainteresowania. Być może jest coś, o czym możesz mówić godzinami. To Twoja pasja. Nawet, jeśli jest bardzo popularna, lub przeciwnie – nietypowa, jeśli jesteś pasjonatem, prawdopodobnie mógłbyś służyć wiedzą (i pomocą) innym ludziom.

      Twoja wiedza, to również Twoje wykształcenie. Zdobywałeś wykształcenie przez wiele lat, wykorzystaj je! Możesz uczyć innych, udostępniać im swoje notatki, opracowania, badania, służyć pomocą w rozwiązywaniu problemów.

      Możesz dzielić się z innymi internatami swoją twórczością, możesz opisywać swoje doświadczenie życiowe. To wszystko uczynisz na blogu, który nauczysz się tworzyć w dalszej części artykułu.

 

Zapytasz pewnie – jak na tym wszystkim zarabiać?

 

      Odpowiedź jest prosta – powiąż produkty partnerskich firm ze swoimi zainteresowaniami, wiedzą, wykształceniem. Wybierz produkty, które chciałbyś sam kupić, lub które wiążą się z Twoimi „mocnymi stronami”.  

 

Przykład.

 

      Jeśli lubisz czytać książki s-f, mógłbyś napisać recenzję kilku przeczytanych pozycji, jesteś fanem któregoś autora – to doskonały temat na bloga. W treści wpleć oferty partnerskich księgarń, dodaj odnośniki do ich witryn. W ten sposób zainteresowani czytelnicy twojego bloga będą przechodzić do księgarń, a Ty za ich zakupy otrzymasz prowizję.

      Na tej zasadzie można budować blogi na każdy temat i promować w nich produkty innych firm. Każda z tych firm, gdy podejmiesz z nią współpracę, udostępni Ci Twój niepowtarzalny identyfikator, który umieścisz w swoich linkach, aby system naliczający prowizje identyfikował klientów z Twoim poleceniem i abyś był wynagradzany za ich zakupy.

C.D.N.

---

Darmowy kurs zarabiania w internecie

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 5 stycznia 2012

Mental capacity in life

Mental capacity in life

Autorem artykułu jest Bartłomiej Sporyszkiewicz


In law a person must have the mental capacity to be able to exercise their rights  and responsibilities. How the law decides who has the required mental capacity?

 

This article will examine how mental capacity enables people to exercise their rights  and responsibilities, looking into individuals’ lives from their birth through  adulthood to an older age. Mental capacity is required to make personal decisions in everyone’s life and the law provides for other persons to take decisions to protect their  best interests. Legal personality is gained by a baby when it is born but it is important to mention however, that even before birth, a foetus has some limited legal recognition. For example, if the foetus survives an attack on its mother and is born after suffering injury and becomes disabled as a result of the attack, then the attacker may be criminally liable for assault on both the mother and the child as described by Goodey et al ( 2008, p. 47 ). Before the age of 18, children depend on their parents or guardians to exercise their rights. The law treats the age of 18 as the age of adulthood.

In England, Wales and Northern Ireland, children under ten years old cannot   commit a crime as they do not posses the required mental capacity. They are not considered to know the difference between the right and wrong. Currently those aged between 10 and 17 are held accountable for serious crimes, the same as adults.

Civil Courts do take a common sense approach and consider whether a reasonable child of certain age would appreciate the risks involved in particular circumstances and can decide as child was too young to realise the possible harmful consequences of their actions as in actual case Mullin v Richards [ 1998 ] 1 AII ER 920.(civil case)

Children’s rights and responsibilities at home, school and work are regulated by the Children Act 2004. Children as they are growing up providing they are in good mental health, will reach the full mental capacity liability once they become 18 years old. During the time before they reach 18 years of age, they are dependant on their parents in many ways. The law covered by the Children Act  2004, regulates how children are disciplined. For example ‘reasonable punishment’ on a child as described by Goodey et al ( 2008, p. 53 ) is not given in a single definition but physical punishment is limited to mild smacking only without use of any objects. Any bruises, cuts etc will not be tolerated.

Children are required by the Education Act 1996 to be in full-time education between the ages of 5 and 16 and the parents or guardians are responsible for that. As stated by Goodey et al ( 2008, p. 54 ) a mother has been jailed for failing to stop her children playing truant. Patricia Amos, 43, was sentenced to 60 days imprisonment by magistrates in Banbury, Oxfordshire, after her two daughters were found to be persistently truanting.

Where a need arises for an under aged young person to seek justice in court in civil matters they are represented by a so called ‘litigation friend’ who might be a relative as in one such case, R (Begum (by her litigation friend, Rahman) v Headteachers and Governors Denbigh High School [2006] UKHL 15.

Children can give their own consent to medical treatment at the age 16 by the Family Law Act 1969. The age set at 16 is controversial, as can be seen from the case about those undert 16 Gillick v West Norfolk and Wisbech Health Authority [1986] ac 112.   

The Children Act 1989 places the needs and views of children as central to any decisions made on their welfare. In 2004, the official post of Children’s Commissioner was created by the government to look after their needs.

The Mental Capacity Act 2005 applies to decisions relating to health, welfare, property and money. Under the act, decisions about the above matters can be made by one person on behalf of another who lacks capacity ( they might be a child or adult ).

The Act does not cover decisions such as voting in election or decisions about family such as marriage. An individual who lacks mental capacity due to health, brain injury or old age ( i.e. dementia ) has to be assessed and any decision made relating to their live must be in their best interests. Often an elderly member of the family gives lasting power of attorney to other relative who will make important decisions on their behalf. The lasting power of attorney (LPA)needs to be given still when the donor  ( person giving it ) has the mental capacity to do so but can lose it once they get older. The LPA must be registered with the Office of the Public Guardian. As stated in the Mental Health Act 1983, the LPA covers decisions about medical treatment, place of iving, finance or ownership of the property. If the person already lacks the capacity and cannot draw up an LPA, the Mental Capacity Act 2005 anticipates such situations and makes a provision for a Court of Protection and can appoint a deputy to make decisions on behalf of the person who lacks capacity as described by Goodey et al ( 2008, p. 109 ). In the event that the person who lacks capacity has no family nor friends who are willing to become their deputy, then Independent Capacity Advocate can be appointed. The law also provides the means of making an advanced decision to refuse medical treatment. However according to the Suicide Act 1961 and the Offences Against the Person Act 1861, it is a criminal offence to assist another person to die. Also it is worth pointing out that if there was no advanced decision made to refuse medical treatment legally, the next of kin has no legal right to consent to or refuse treatment as in the case of Re T (adult: refusal of medical treatment) [1992] 4 AII ER 649.

This article described how in law a person must have the mental capacity to be able to exercise their rights and responsibilities showing examples and evidence explaining how the law decides who has the required mental capacity and what can be done once one lacks mental capacity to make important decisions relating to their lives. The law aims to ensure the best interests of those who are incapable of making decisions.

Reference list:

Goodey, J.A., Howells, C. and Zambellas, A. (2008) Starting with Law, Milton Keynes, The Open University.

Cases and Acts:

Mullin v Richards [ 1998 ] 1 AII ER 920

R (Begum (by her litigation friend, Rahman) v Headteachers and Governors Denbigh High School [2006] UKHL 15

Gillick v West Norfolk and Wisbech Health Authority [1986] ac 112 Re T (adult: refusal of medical treatment) [1992] 4 AII ER 649

Children Act 2004

Education Act 1996

Family Law Act 1969

The Children Act 1989

Mental Capacity Act 2005

Mental Health Act 1983

Suicide Act 1961

Offences Against the Person Act 1861

---

Bartłomiej Sporyszkiewicz

www.sporyszkiewicz.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak dążyć do realizacji celów noworocznych bez rezygnacji z nich

Jak dążyć do realizacji celów noworocznych bez rezygnacji z nich

Autorem artykułu jest Urszula Phelep


Co roku, pod koniec grudnia, zasiadam z pustą kartką i długopisem i spisuję wszystkie moje postanowienia noworoczne. Uwielbiam ten moment. Tworzenie, bowiem listy celów na nowy nadchodzący rok, to niezwykle ekscytująca chwila dla każdego, nowy start w przyszłość.

Wiele jednak osób kończy etap postanowień noworocznych na tej wypunktowanej liście. Prawdęmówiąc, mi również zdarzyło się to (nie raz i nie dwa).

Dlatego też, chciałabym ujawnić tu kilka moich własnych skutecznych metod na całkowite zrealizowanie listy zamierzeń na przyszły rok. Oto one:

1. Znajdź realistyczne postanowienia.
Cele muszą być wykonywalne. Nie oznacza to oczywiście rezygnacji z marzeń, ale zamiast tworzyć je na wielką skalę, rozbij jeden super cel na kilka mniejszych, łatwiejszych w realizacji i osiągnięciu.  

2. Stwórz ambitne zamierzenia, o których realizacji naprawdę marzysz.
Nie planuj rzeczy, o których już same myślenie przyprawia o ból głowy. Postanowienia te muszą być dla Ciebie niezwykłym wyzwaniem, dążenie do nich ma być czystą przyjemnością, a nie karą.

Myśl również o celach, do których spełnienia będziesz potrzebowała więcej niż 15-stu minut czasu. W noworocznych założeniach chodzi o coś ważniejszego niz tylko zwykłą listę „rzeczy do zrobienia”.

3. Zaplanuj krok po kroku realizację celów.
Kup sobie kalendarz lub użyj kalendarza elektronicznego w Internecie (np. Googel Agenda), gdzie będziesz mogła notować i planować tydzień po tygodniu wypełnienie każdego z postanowień (lub jego części). Możesz również użyć kartek, zdjęć, grafików, czy rysunków i powieś ten projekt w jakimś widocznym miejscu. Wizualne przypomnienie każdego dnia o etapach Twoich postanowień to bardzo ważny etap w ich realizacji.

4. Nagradzaj siebie za osiągnięcie każdego zamierzenia.
Wyznacz sobie małą nagrodę (np. zakup czegoś drobnego, wyjście do kina, restauracji, itp.) za każdy wykonany cel, czy nawet jeden z punktów w Twoim planie. To motywuje i dodaje nowej energii.  

5. Zaakceptuj chwile słabości.
Oczywiście każdemu zdarzają się momenty, kiedy ma ochotę wrócić do starych nawyków i porzucić swoje cele. Przetrwaj je w spokoju, przemyśl, ale nie poddaj się im. Traktuj je, jako chwilową, a nie definitywną słabość.  

6. Zapisuj własne postępy.
Możesz użyć do tego bloga (opisuj postęp w realizacji postanowień), aparatu fotograficznego (rób zdjęcia) lub innych kreatywnych środków. To kolejna metoda dopingująca i niezmiernie pomocna w analizie projektu.

Teraz pozostaje Ci tylko wziąść papier, długopis i zacząć realizację postanowień na 2012 rok.

---

Urszula PHELEP

Proste i skuteczne metody marketingu internetowego dla kreatywnych kobiet
http://urszula-phelep.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl